Rozpoczęcie roku szkolnego zbliża się wielkimi krokami.
Chociaż to będzie trzeci rok Franka w szkole to wraz z upływem wakacji wzrasta u mnie poziom stresu.
F. nie sprawia kłopotów wychowawczych i radzi sobie w szkole świetnie
nie mogę jednak pozbyć się wrażenie, że w nadchodzącym roku coś pójdzie nie tak.
Zresztą co roku mam te same obawy ;-).
Tak mnie pochłaniają te szkolne przygotowania, że cały sierpień blog leży odłogiem.
Dzisiaj także nic wnętrzarskiego nie mam Wam do zaproponowania więc jeśli ktoś spragniony tylko takich klimatów dzisiejszy post w żadnym stopniu go nie zadowoli.
Ale na osłodę zamieszczam zdjęcie pokoju Franka z czarnym kaloryferem, o którym zapomniałam w TYM poście...o tak to teraz wygląda...
Kilka dni temu skompletowaliśmy szkolną wyprawkę.
Kupujemy absolutne minimum.
Teraz nie robimy zapasów ( chociaż przy pierwszej wyprawce popełniliśmy taki błąd),a jeśli już jest to racjonalna, nadprogramowa ilość.
Po pierwsze dlatego, że kiedy w sklepie wszystko jest na wyciągnięcie ręki nie ma sensu tego robić.
I też dlatego, że u nas zapasowe zeszyty zwykle zamieniały się w brudnopisy z zapisanymi pojedynczymi kartkami,
a zapasowe gumki i ołówki niezwykle często gubią.
Kiedy F. chowa rzeczy tak, żeby było wiadomo gdzie są to możecie być pewni, że za jakiś czas nikt ich nie znajdzie...nawet on sam.
W ten sposób w zeszłym roku ciągle kupowaliśmy naboje do pióra ;-).
Warto zainwestować w dobrej jakości wyposażenie piórnika.
W sklepach można kupić pióra wieczne już od 6 zł - z własnego doświadczenia wiemy, że nie są one najlepszej jakości - stalówki szybko się krzywią, a i sama jakość wykonania nie jest najlepsza.
My korzystamy z pióra marki Herlitz: My pen, które ma ergonomiczny kształt i jest niezwykle wygodne dla małych rączek...za takie trzeba zapłacić od 19 do 28 zł, a za te z limitowanej serii około 40 zł.
Dobrej jakości ołówki i kredki też są niezbędne. Tańsze produkty często mają połamane grafity, czego nie można stwierdzić naocznie. Przeżywałam raz koszmar strugania takich kredek więc doskonale wiem o czym piszę.
Nie życzę nikomu.
Medal dla tego, kto na rysunku dojrzy YODĘ ;-)
Przeróżne firmy kuszą piórnikami z wyposażeniem...my jednak nie zdecydowaliśmy się na wybór takiego piórnika. Mamy klasyczną saszetkę, zasuwaną na zamek. Postawiliśmy tym samym na wygodę. Franek z łatwością wyciąga z niej przybory nie tracąc czasu na umieszczanie ich w gumeczkach wewnętrznego segregatora.
Taki piórnik wybraliśmy przy kompletowaniu pierwszej wyprawki,
a i teraz Franek nie chciał nic innego.
Piórniki z wyposażeniem mają według mnie jeszcze jeden feler.
To "wyposażenie" często bywa wątpliwej jakości.
Każdy z rodziców kiedy jego pociecha idzie do szkoły staje przed wyborem odpowiedniego tornistra lub plecaka dla swojego dziecka.
My zainwestowaliśmy w tornister Hama marki Step by step - koszt tornistra około 280 zł (można kupić go w zestawie z gadżetami szkolnymi( mi. piórnik z wyposażeniem, piórnik saszetka, worek, portfel))...cena może wydawać się wygórowana ale uważam, że jest to produkt warty każdej wydanej złotówki.
Franek będzie w nim nosił książki trzeci rok, a tornister nadal jest w bardzo dobrym stanie.
Całość wykonana jest z materiału, który można ławo czyścić.
Kiedy mamy do czynienie z pierwszoklasistą wszystko może się zdarzyć.
Nasz siedmiolatek przyniósł raz w tornistrze buraczki z obiadu...myślał, że w zamkniętym plastikowym opakowaniu. Jak się jednak okazało było zupełnie inaczej.
Buraczki zostawiły "krwawy" ślad na zeszytach, książkach i oczywiście na całym wnętrzu plecaka. Plamy zeszły po przetarciu materiału czystą wodą.
Uwielbiam te genialne zamki, dużą ilość kieszonek, odblaski, wzmocnione plecy i szelki...mogłabym wyliczać zalety.
Pewnie za rok zdecydujemy się sprzedać tornister na aukcji internetowej,
a ponieważ tornistry te cieszą się dużym powodzeniem ( także używane) odzyskamy część zainwestowanej kwoty.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to waga tornistra.
Jest nieco cięższy niż popularne modele Herlitz -
co przy wadze książek, zeszytów, piórnika i wszystkich rzeczy, które dziecko musi codziennie nosić ma niebagatelne znaczenie.
Franek jest drobnym chłopcem więc ten tornister tak naprawdę był na niego "dobry" dopiero w połowie pierwszej klasy.
W ciągu roku korzystamy z pakietu książek TROPICIELE.
Podoba mi się w nich to, że książka podzielona jest na pięć części, każda z części do przerobienia w dwa miesiące. Dzięki temu zamiast jednego opasłego tomiska dziecko może do szkoły zabierać cieniutkie zeszyty.
Wszystkie książki i zeszyty warto oprawić i opisać.
Maluchy bywają bardzo roztargnione, nie raz znajdowałam rzeczy F. w wielu miejscach szkoły.
Zdarzyło się także, że starszy kolega przyniósł Frankowi kilka rzeczy tylko dlatego, że wiedział do kogo należą.
Opisywanie książek i zeszytów to była dla Franka wspaniała zabawa. Kiedy raz po raz musiał poprawiać klasę z
2B na 3B śmialiśmy się do rozpuku ;-).
Nie lubię szkoły...nigdy za nią nie przepadałam i chociaż nie muszę już do niej chodzić to moje uczucia względem niej od lat pozostają niezmienne.
Wiem, że z Frankiem jest inaczej, że lubi spędzać czas w szkole i bardzo się cieszy na wrzesień.
Zobaczy swoją panią, kolegów, będzie się świetnie bawił na świetlicy i wracał uśmiechnięty do domu.
We tym wrześniu i ja pokładam nadzieję.
Mam nadzieję, że uda mi się wrócić na właściwe tory i wygospodarować czas także na moje drugie dziecko ;-), a mianowicie na blog.
Czy i Was pochłaniają szkolne przygotowania ??
OLA
Zresztą co roku mam te same obawy ;-).
Tak mnie pochłaniają te szkolne przygotowania, że cały sierpień blog leży odłogiem.
Dzisiaj także nic wnętrzarskiego nie mam Wam do zaproponowania więc jeśli ktoś spragniony tylko takich klimatów dzisiejszy post w żadnym stopniu go nie zadowoli.
Ale na osłodę zamieszczam zdjęcie pokoju Franka z czarnym kaloryferem, o którym zapomniałam w TYM poście...o tak to teraz wygląda...
Kupujemy absolutne minimum.
Teraz nie robimy zapasów ( chociaż przy pierwszej wyprawce popełniliśmy taki błąd),a jeśli już jest to racjonalna, nadprogramowa ilość.
Po pierwsze dlatego, że kiedy w sklepie wszystko jest na wyciągnięcie ręki nie ma sensu tego robić.
I też dlatego, że u nas zapasowe zeszyty zwykle zamieniały się w brudnopisy z zapisanymi pojedynczymi kartkami,
a zapasowe gumki i ołówki niezwykle często gubią.
Kiedy F. chowa rzeczy tak, żeby było wiadomo gdzie są to możecie być pewni, że za jakiś czas nikt ich nie znajdzie...nawet on sam.
W ten sposób w zeszłym roku ciągle kupowaliśmy naboje do pióra ;-).
Warto zainwestować w dobrej jakości wyposażenie piórnika.
W sklepach można kupić pióra wieczne już od 6 zł - z własnego doświadczenia wiemy, że nie są one najlepszej jakości - stalówki szybko się krzywią, a i sama jakość wykonania nie jest najlepsza.
My korzystamy z pióra marki Herlitz: My pen, które ma ergonomiczny kształt i jest niezwykle wygodne dla małych rączek...za takie trzeba zapłacić od 19 do 28 zł, a za te z limitowanej serii około 40 zł.
Dobrej jakości ołówki i kredki też są niezbędne. Tańsze produkty często mają połamane grafity, czego nie można stwierdzić naocznie. Przeżywałam raz koszmar strugania takich kredek więc doskonale wiem o czym piszę.
Nie życzę nikomu.
Medal dla tego, kto na rysunku dojrzy YODĘ ;-)
Przeróżne firmy kuszą piórnikami z wyposażeniem...my jednak nie zdecydowaliśmy się na wybór takiego piórnika. Mamy klasyczną saszetkę, zasuwaną na zamek. Postawiliśmy tym samym na wygodę. Franek z łatwością wyciąga z niej przybory nie tracąc czasu na umieszczanie ich w gumeczkach wewnętrznego segregatora.
Taki piórnik wybraliśmy przy kompletowaniu pierwszej wyprawki,
a i teraz Franek nie chciał nic innego.
Piórniki z wyposażeniem mają według mnie jeszcze jeden feler.
To "wyposażenie" często bywa wątpliwej jakości.
Każdy z rodziców kiedy jego pociecha idzie do szkoły staje przed wyborem odpowiedniego tornistra lub plecaka dla swojego dziecka.
My zainwestowaliśmy w tornister Hama marki Step by step - koszt tornistra około 280 zł (można kupić go w zestawie z gadżetami szkolnymi( mi. piórnik z wyposażeniem, piórnik saszetka, worek, portfel))...cena może wydawać się wygórowana ale uważam, że jest to produkt warty każdej wydanej złotówki.
Franek będzie w nim nosił książki trzeci rok, a tornister nadal jest w bardzo dobrym stanie.
Całość wykonana jest z materiału, który można ławo czyścić.
Kiedy mamy do czynienie z pierwszoklasistą wszystko może się zdarzyć.
Nasz siedmiolatek przyniósł raz w tornistrze buraczki z obiadu...myślał, że w zamkniętym plastikowym opakowaniu. Jak się jednak okazało było zupełnie inaczej.
Buraczki zostawiły "krwawy" ślad na zeszytach, książkach i oczywiście na całym wnętrzu plecaka. Plamy zeszły po przetarciu materiału czystą wodą.
Uwielbiam te genialne zamki, dużą ilość kieszonek, odblaski, wzmocnione plecy i szelki...mogłabym wyliczać zalety.
Pewnie za rok zdecydujemy się sprzedać tornister na aukcji internetowej,
a ponieważ tornistry te cieszą się dużym powodzeniem ( także używane) odzyskamy część zainwestowanej kwoty.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to waga tornistra.
Jest nieco cięższy niż popularne modele Herlitz -
co przy wadze książek, zeszytów, piórnika i wszystkich rzeczy, które dziecko musi codziennie nosić ma niebagatelne znaczenie.
Franek jest drobnym chłopcem więc ten tornister tak naprawdę był na niego "dobry" dopiero w połowie pierwszej klasy.
W ciągu roku korzystamy z pakietu książek TROPICIELE.
Podoba mi się w nich to, że książka podzielona jest na pięć części, każda z części do przerobienia w dwa miesiące. Dzięki temu zamiast jednego opasłego tomiska dziecko może do szkoły zabierać cieniutkie zeszyty.
Wszystkie książki i zeszyty warto oprawić i opisać.
Maluchy bywają bardzo roztargnione, nie raz znajdowałam rzeczy F. w wielu miejscach szkoły.
Zdarzyło się także, że starszy kolega przyniósł Frankowi kilka rzeczy tylko dlatego, że wiedział do kogo należą.
Opisywanie książek i zeszytów to była dla Franka wspaniała zabawa. Kiedy raz po raz musiał poprawiać klasę z
2B na 3B śmialiśmy się do rozpuku ;-).
Nie lubię szkoły...nigdy za nią nie przepadałam i chociaż nie muszę już do niej chodzić to moje uczucia względem niej od lat pozostają niezmienne.
Wiem, że z Frankiem jest inaczej, że lubi spędzać czas w szkole i bardzo się cieszy na wrzesień.
Zobaczy swoją panią, kolegów, będzie się świetnie bawił na świetlicy i wracał uśmiechnięty do domu.
We tym wrześniu i ja pokładam nadzieję.
Mam nadzieję, że uda mi się wrócić na właściwe tory i wygospodarować czas także na moje drugie dziecko ;-), a mianowicie na blog.
Czy i Was pochłaniają szkolne przygotowania ??
OLA
Ola jeszcze nie myślę o wyprawce, chociaż szyję piórniki i organizery :D.Szaleństwo się zacznie w poniedziałek ;). Buziaki.
OdpowiedzUsuńHehe...no to ja chciałabym uniknąć to wolę wcześniej ;-)
UsuńBardzo fajny pokój - taki ciekawy i nieszablonowy :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDzięki ;-)
UsuńJa uwielbiałam te przygotowania do szkoły, ale po misiącu samej szkoły miałam dość. Mam nadzieję, że syn tak nie będzie miał ;-) Idzie do pierwszej klasy. Póki co od 2 tyg przepakowuje tornister. Kupiliśmy w Rossmanie, rok temu też były i mamy chwalą. Też zainwestowaliśmy w lepsze kredki, a po obejrzeniu piórników z wyposażeniem stwierdziłam, że i tak zawartość trzeba wymienić, bo dziadostwo, więc po co kupować. A zauważyłaś jakie pędzle dla dzieci sprzedają?
OdpowiedzUsuńŚwietny ten pokoik. Podoba mi się dywan i pewnie taki bym sprawiła dzieciakom po remoncie...ale nie chcą słyszeć o remoncie, więc dziecinne motywy na razie zostają ;-)
Pozdrawiam cieplutko!
Generalnie zwykle to co dziecięce to ma cenę niekoniecznie idącą w parze z jakością...czasem nawet jedzenie dla dzieci to straszny syf ...mam nadzieję, że Twojemu Synkowi w szkole się spodoba i że będzie chodził chętnie. Z moim w każdym razie tak było ;-)
UsuńU nas też przygotowania do szkoły trwają. Młody jednak korzysta z ostatnich chwil wakacji i trochę marudzi, że takie krótkie i nie dał rady wypocząć :)
OdpowiedzUsuńU nas inaczej...ale pewnie jak zacznie chodzić to będzie mówił, że woli wakacje ;-)
UsuńMogę się tylko uśmiechnąć Olu - to już za mną, a prawdziwy przeskok w inną rzeczywistość będzie w 4 klasie! Struganie kredek - hyhy - ja też z tych matek, co to roku strugają kredki przez wrześniem, by młody miał pełen komplet. W tym roku ODPUŚCIŁAM...i kupiłam pastele ;-) Piórnik - potwierdzam, tylko saszetka, nic z gumkami się nie sprawdza, potem lata to po całym tornistrze.
OdpowiedzUsuńKsiążki juz kupione uff, zeszytów nie za dużo, resztę się uzupełni w trakcie.
Miłego dnia!
Mam takie podejście jak Ty Asiu ;-)
UsuńUff, jak dobrze, że jeszcze nie mam takich "zmartwień", ale te kilka lat pewnie bardzo szybko zleci... ;)
OdpowiedzUsuńjuż to pisałam, ale powtórzę - pokoik boski :)
;-) zleci tego możesz być pewna ;-)
UsuńOla, z Ciebie to już weterana wyprawka, ja przechodzę stres wyprawki do zerówki a tyyyyyyle tego na liscie i w takich ilościach, że czuję się jak szkolny sponsor...
OdpowiedzUsuńPoproszę o medal - Yoda jest pod pomarańczową kredką ; -)
;-) zgadłaś...masz medal...z czasem się nabiera luzu ;-)...w przedszkolu było tego sporo to prawda ;-)
UsuńWeteranka wyprawkowa miało być :-)
OdpowiedzUsuńUfff... ja w tym roku już jestem wolna. Syn na studia a córka w gimnazjum pokupowała sobie wszystko sama :))) Ale pamiętam zebranie wszystkiego jest nie lada wyzwaniem, zatem powodzenia :)
OdpowiedzUsuńBeatko to teraz masz więcej luzu...co rok to inne problemy ;-)
UsuńU nas przeskok ze żłobka do przedszkola. Póki co mam kupioną nową piżamkę z DPAMu, kapcie żłobkowe z Decathlonu i przymały plecak z Myszką Mickey, który Leo dostał na 3 urodziny. Nie mam pojęcia czy na tym się kończy wyprawka przedszkolaka, ale pozostaje mi ufać, że tak ;)
OdpowiedzUsuńHihi to mam nadzieję, że tak ;-)...
UsuńGdy mi przychodzi na myśl wyprawka, to od razu przypomina mi się zapach świeżego papieru zeszystów i książek :)
OdpowiedzUsuńJa też mam takie wspomnienia...miłego dnia Marysiu ;-)
UsuńPokoik Franka jest cudowny! po prostu marzenie :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w szkole! ;)
Buziaki dla Ciebie, bardzo dziękuję ;-)
UsuńMój Jasiu zacznie w tym roku naukę w klasie I.
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że jestem przerażona, bo pójdzie do niej jako sześciolatek...
Żal mi go, bo moim zdaniem to jeszcze nie jest wiek na naukę.
Widzę po nim i jego rówieśnikach, że to małe dzieci, które chcą się bawić, a nie siedzieć w ławkach.
Mam nadzieję, że moje obawy okażą się bezpodstawne i ten pierwszy rok szkolny będzie udany :)
Dzięki za podpowiedzi odnośnie wyprawki.
Pozdrawiam. Marta
Marta...ja nie zdecydowałam się posłać Franka do szkoły jako 6 latka mieliśmy wybór...w wieku 7 lat pisanie sprawiało mu nie lada problem i był płacz i zgrzytanie zębów kiedy pisaliśmy te wszystkie literki...Franek nie wielbi prac plastycznych wcale...Życzę Wam powodzenia i spokoju...trzeba wierzyć, że będzie dobrze ;-)
UsuńI ja nie posłałabym go gdybym miała wybór, ale cóż ktoś inny zdecydował za mnie...
UsuńBoję się, że tak szybko podjęta edukacja może doprowadzić do zniechęcenia nauką w latach kolejnych...
Mam tyle wątpliwości i obaw, ale przed Jaśkiem skrzętnie je ukrywam, nie chcę, aby przejmował mój strach...
Trzeba wierzyć :)
Dzięki za dobre słowo. Pozdrawiam!
O tak. Mały Mysz idzie do 2. klasy. Mamy bardzo dobrej jakości, choć wcale niedrogi plecak. Piórnik z wyposażeniem, bo Mysz zauroczony został przez Spider-Mana, choć masz rację - zawartość nie powala na kolana jakością a gumeczki doprowadzają mnie do szału. Namawiałam go na tubę,ale bezskutecznie. Poza tym... podoba mi się rozwiązanie podzielenia książek na kilka części. Dla maluchów uwolnienie się od ciężaru to zbawienie. A do szkoły.... wróciłabym bez zastanowienia - jako nauczycielka języka polskiego, bo taki jest mój ukochany, wymarzony i wyśniony zawód... Los rzucił mnie jednak na pożarcie urzędniczemu stołeczkowi :)
OdpowiedzUsuńU mnie saszetka też z ulubionymi bohaterami ;-)...ja gumki kupuję sprawdzone...miałam takie pelikana 20 lat temu i nadal są dostępne...nigdy na zmiany nie jest za późno...tak gadam, bo ze mnie to generalnie straszny cykor jest ;-)
UsuńPiękny pokój! A wyprawka do klasy 5 w trakcie przygotowania :) Na szczęście kredki już na ostrzone, zeszyty obłożone, podpisane...brakuje jeszcze kilku szczegółów.
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru, Marta :)
Martuś to widzę że jak u mnie...brak kilku szczegółów ;-)
UsuńCudny ten pokój, zatęskniłam za takim kaloryferem;)
OdpowiedzUsuńDzięki ;-)
UsuńMoja córcia już wyrosła ze szkolnych wyprawek, to już studentka i teraz sama się zaopatruje.
OdpowiedzUsuńAle uwielbiałam te zakupy, zawsze wspólnie chodziłyśmy i wybierałyśmy, przebierałyśmy.... ależ to było fajne :))
Franek pewnie zachwycony taka ilością skarbów :)
Tak cieszy się ale nie tak jak ja wtedy kiedy byłam mała...teraz komplet kredek to żaden rarytasik ;-)
UsuńOla, ja śledzę wszystkie posty i ten również jest bardzo ciekawy. Prawda jest taka, że dobre jakościowo rzeczy (nie mylić z: drogie, to nie zawsze to samo) starczają nie tylko na dłużej, ale i można je sprzedać, jak sama piszesz, więc wychodzi na to samo :). Uściski!
OdpowiedzUsuńDzięki Aniu...staramy się wybierać z głową...doleję oliwy do stwierdzenia o jakości. Dywanik Bloomingville koszt 170 zł, prany zgodnie z zaleceniami i wzór w kreseczki po jednym praniu całkowicie wyblakł...zła jestem jak nie wiem co ;-). Miłego dnia ;-)
UsuńMoja córcia też trzecioklasistka, i kruszynka więc zdecydowałam się na plecak z kółkami.
OdpowiedzUsuńCo do piórników , to i mamy kosmetyczkę i tubę, i piórnik z wyposażeniem, ten ostatni jest na początku, bo jest nowiutki, czyściutki a potem to już na zameczek, bo szybciej się wyjmuje, nie trzeba układać kredek a tego to już moja córcia nie lubi, hi hi hi . I mamy tak samo, im więcej temperówek, ołówków, gumek tym szybciej jakimś dziwnym trafem znikają i jak potrzebne to nie ma.
W tym roku jakoś na luzie bo lato takie piękne, ze zupełnie nie czuję, ze to już szkoła, a do tego w tym roku przedłużamy trochę wakacje , pozdrawiam
A tutaj tylko parę dni i szkoła...u nas być może nawet w połowie roku się skończy na plecaku z kółeczkami, bo to jest największe marzenie Franka. Miłego dnia dla Ciebie ;-)
UsuńOd tygodnia jestem w stresie, bo zapracowanej matce się przypomniało, że jej córka nie ma ani książek ani zeszytów. Książki zamówiłam przez internet, bo było dużo taniej i wczoraj przyszły. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że język polski, cały zestaw jest do piątej klasy, nie do szóstej. Mało na zawał nie zeszłam, bo co teraz? Muszę dziś "atakować" sprzedawcę by mi oddał pieniądze, bo raczej wątpię żeby zdążyły te z piątej dojść do niego i wrócić do mnie właściwe. Dziś jedziemy po zeszyty, bo chyba najwyższa pora ;P Jestem zestresowana jak żadnego roku, tą wyprawką, tym, że to już ostatnia klasa i trzeba będzie wybrać gimnazjum... Zgadzam się, że im starsze dziecko tym więcej kłopotów hihi
OdpowiedzUsuńUściski Olunia :*
Biedna Ty...mam nadzieję, że uda się wszystko odkręcić ;-)...ale jak czytałam Twoje zmagania to śmiać mi się trochę chciało...tak superancko to opisałaś ;-). Buziaki ślę i pięknego dnia ;_)
Usuńświetna wyprawka. masz absolutna racje w ograniczeniu zapasów i inwestowaniu w lepsze jakościowo i drozsze produkty. sprawdza mi się ten patent.
OdpowiedzUsuńa stres sobie zostaw na przyszły rok. choć tak naprawdę szkoła bardziej straszy o trudnym przejściu do czwartej klasy, w rzeczywistosci dzieciaki świetnie się odnajduję w nowej grupie wiekowej.
bardzo lubię szkolne przygotowania,oprawiać i podpisywać zeszyty,układać wszystko ładnie synowi w piórniku choć wiem,że za chwile i tak on wszystko poprzestawia :) a pióro mamy to samo bo również przekonaliśmy się,że te tańsze to tylko strata pieniędzy..
OdpowiedzUsuń