25 sie 2014

Projekt skrzynia CZĘŚĆ PIERWSZA

 Witajcie ;-)
  Kupiłam sobie skrzynię.
Skrzynia dość wiekowa, a kosztowała niewiele ;-).
Nie był to zakup przez internet więc zdecydowanie widziały gały co brały.
No może nie aż tak dokładnie widziały, bo skrzynia była niemiłosiernie brudna.
I cena była taka kusząca, że głos rozsądku został stłumiony w głowie przez chęć posiadania.
Tyle mam na swoje usprawiedliwienie.

Oto jak teraz wygląda. Musiała jednak przejść naprawdę długą drogę aby mogła zająć miejsca w naszej sypialni ;-)...nie jest jeszcze ukończona.
I chociaż zdjęcia zdradzają jeszcze mnóstwo niedoskonałości
MUSIAŁAM się Wam nią pochwalić.





Mam nadzieję, że Was nie zanudzę tym postem.
Myślę jednak, że ten kto lubi wpisy z cyklu BEFORE & AFTER będzie zachwycony.

Zaczynamy ;).
Po wyszorowaniu  skrzyni wodą z mydłem moim oczom ukazały się  się setki dziur - śladów bytności jakiegoś szkodnika  drewna.
Obstawiałam kołatka. 
O naiwności ludzka !!!
Prócz dziurek o kształcie i rozmiarze typowym dla kołatka ( do 2mm, wyloty okrągłe) znalazłam
kilkanaście dziurek o średnicy około 6m...ze spłaszczonym wylotem.
Jak widać i spuszczel miał stać się mym przeciwnikiem w tej wojnie ;-).
Tak, tak WOJNIE...bo zanim przejdziemy do stylizacji mebla, zanim osiągniemy  efekt finalny trzeba stoczyć bój z przeciwnikiem odpornym i bardzo podstępnym.
Może nie skończyć się na jednej bitwie ;-).

Owadów wszelkiej maści  wyjątkowo nie lubię. Brzydzę się muchami, komarami, pająkami...żuczkami także.
Wygooglowałam sobie jak takowy spuszczel wygląda i nawet teraz wspomnienie zdjęcia napawa mnie obrzydzeniem,
a po  plecach (na myśl o tym dla jakich  jeszcze żyjątek moja skrzynia mogła być domem) przechodzą ciarki. 
 W skrzyni owady poczyniły gigantyczne uszkodzenia znacznie osłabiając całą  konstrukcję.
Chciałabym abyście mieli blade pojęcie z czym przyszło nam się mierzyć...
grozę sytuacji oddają poniższe zdjęcia...a uwierzcie, że nie wybrałam najgorszych!!!





Niemalże w chwili zakupu zdecydowałam się na  pewne zmiany, które wpłynęły na kształt ostateczny mebelka.
Pierwotnie skrzynia miała podest, który był bardzo zniszczony i sprawiał, że skrzynia
była dość toporna. Ja potrzebowałam mebelka wizualnie lżejszego ;-).   
Pozbyliśmy się więc podestu i zastąpimy go nowiutkimi dębowymi toczonymi nogami, których na zdjęciach jeszcze nie widać...bo moje wrodzone roztrzepanie dało o sobie znać i nóżki zostały w Krakowie  ;-).
Poniżej rysunek poglądowy...wybaczcie jakość ale mistrzynią rysunku nie jestem...całe szczęście że nie o jakość tutaj chodzi ale ogólne wyobrażenie
jak moja skrzynia wyglądała przed zmianami ;-)


 Podłogę  także musieliśmy wymienić całkowicie, bo gdy zrobiliśmy małą dziurkę na jej powierzchni...z dziurki zaczęła wysypywać się mączka drzewna.
Dziurka w podłodze sprawiła, że uświadomiłam sobie w jak złym stanie jest mój mebel.
"Sypiące się" drewno to chyba najgorszy koszmar renowatora amatora.
Przyznam szczerze, że był moment kiedy chciałam spalić staruszkę.
Ale wtedy niczym zimny prysznic spłynęły na mnie słowa Męża:
" Wiemy w jakim skrzynia jest stanie i nie ma co biadolić tylko trzeba zabrać się do pracy".

Nie miałam pewności czy coś nadal w niej coś żyje( test słuchowy wypadł negatywnie) jednak wolałam nie ryzykować i zdecydowałam się na nasączenie skrzyni chemią. 
Na skrzynię o wymiarach 104x60x45 zużyłam 5 litrów preparatu Hylotox Q...dosłownie zlałam skrzynię preparatem na zewnątrz i od środka pamiętając o dokładnym nasączeniu łączeń drewna. 
Następnie całość owinęłam folią stretch i na dwa tygodnie odstawiłam do garażu, 
starając się zapomnieć o wszystkich trudach, które jeszcze przede mną.

Dwa tygodnie zamieniły się w trzy...a ja nie miałam najmniejszej ochoty zmierzyć się z wyzwaniem.
Wena poszła w las... ( oczywiście mogłabym napisać dosadniej ;-))
Wydawało mi się, że nie podołam, że to wszystko mnie przerasta.
Następne tygodnie mijały, a ja garaż omijałam szerokim łukiem.
Wróciliśmy z wakacji i wtedy w Zebrę wstąpiły nowe siły ;-).
Wyciągnęłam skrzynię z garażu, wywietrzyłam( a wymagała naprawdę solidnego wietrzenia) i zabrałam się za kitowanie dziurek i dziur.
Kto raz to robił ten wie, że to bardzo żmudne zajęcie ;-).
Zajęcie, które zdecydowanie uczy cierpliwości ;-).
Tutaj skrzynia z wymienioną podłogą przed szlifowaniem.
Ponieważ dół ze względu na zniszczenie skrzyni postanowiłam  całkowicie pokryć farbą nie zależało mi zbytnio na tym aby kit do drewna idealnie wpasował się z kolor skrzyni.


Po wypełnieniu dziurek przyszedł czas na ostatecznie oszlifowanie skrzyni,odpylenie i stylizację -
czyli coś co kocham najbardziej ;-).
Ponieważ wieko skrzyni było w stosunkowo dobrym stanie postanowiłam ten fragment zawoskować.
Drewno spragnione pielęgnacji  "piło" wosk. Od dawna używam wosku Liberon, bo doskonale się wchłania i jego bazą jest wosk pszczeli przez co pięknie pachnie.


Ponieważ w naszym letnim domku większość dodatków jest w kolorze niebieskim zdecydowałam, że w skrzyni "blue" będzie kolorem dominującym. Także tym razem użyłam farb kredowych Autentico. Jestem w nich absolutnie zakochana!!!



Farby kupiłam w sklepie CHALKHOUSE. Dziękuję Agnieszce Tyszeckiej za fachową poradę i za cierpliwość, którą musiała się wykazywać na każdym etapie naszej korespondencji.
Ponieważ na stronie sklepu nie jest dostępny jeden odcień niebieskiego, a ja byłam straszliwie niezdecydowana Agnieszka fantastycznie mi wybór ułatwiła zamieszczając na swoim instagramowym profilu to oto zdjęcie.


Zdecydowałam się na kolor SUMMER SKY.
Ponieważ bardzo lubię szablony w projekcie ze skrzynią postanowiłam je wykorzystać.
W poście dotyczącym łóżka napisałam, że farba ma doskonałą konsystencję...szybko i łatwo można ją nałożyć na duże powierzchnie. Jeśli chodzi o jej wykorzystanie w pracy z szablonami też sprawdza się doskonale...nic się nie rozmazuje i nic nie ścieka ( a szablon w ramach testu używałam na poziomej i na pionowej powierzchni).
Farba ma jeszcze jedną fajną cechę...jest praktycznie bezwonna.


Dół skrzyni jak wiecie zamalowałam na niebiesko...był on tak zniszczony, że samo woskowanie nie wchodziło w grę...inna sprawa, że przy tej stylizacji chciałam troszkę poeksperymentować i może też troszkę poszaleć.
Farbę Autentico trzeba koniecznie pokryć woskiem...ja użyłam bezbarwnego...chociaż na stronie dostępne są woski w trzech kolorach.
Wosk zabezpiecza pomalowaną powierzchnię przez co staje się ona odporna na zarysowania.

Kochani!!!
Spędziłam bardzo pracowite dwa dni...
nie udało mi się jednak skończyć skrzyni całkowicie.
Czeka mnie jeszcze montaż nóżek i muszę naprawić wnętrze skrzyni, które także jest bardzo zniszczone...mam już pomysł jak sobie z tym problemem poradzić.

Zapowiada się znów bardzo pracowity weekend,
możecie być więc pewni, że CIĄG DALSZY NASTĄPI ;-).

Tymczasem dobrego dnia dla Was i wspaniałego tygodnia.

OLA


 
SHARE:

20 sie 2014

Inspiracje z metalem w tle

Już zapewne dawno zauważyliście, że wachlarz moich wnętrzarskich fascynacji jest bardzo szeroki
 ale od jakiegoś czasu  największą atencją darzę wnętrza w których dominuje styl loftowy.
Uwielbiam!!!
Chociaż kto widział  kiedykolwiek zdjęcia z naszego wiejskiego domku to pewnie w tej chwili się uśmiecha,
bo z loftem nasz wiejski dom nie ma nic wspólnego.
Przestrzenie,  lekko mroczny klimat, metal, odrapane ściany, stare drewno i warsztatowe elementy wystroju 
z tym kojarzy mi się loft z "krwi i kości".
Kocham wszystkie te elementy zmiksowane i kocham każdy oddzielnie. 
W moim miejskim lokum staram się je nieśmiało przemycać.
W swych działaniach muszę brać pod zdanie mojego W., któremu wygląd mieszkania nawiązujący 
do hali produkcyjnej w żadnym stopniu nie odpowiada ;-).
No cóż może kiedyś zmieni zdanie...tylko czy jeśli  to "kiedyś" wreszcie nastąpi to moja miłość do loftu będzie równie silna??;-)

Celowo dzisiaj na tapecie druciane twory, bo jeśli myślę o lofcie to myślę i o druciakach.
 I teraz sama już nie wiem która miłość była pierwsza do loftu czy do druciaków właśnie. 
Jak się oprzeć tym wszystkich genialnym rzeczom, które z drutu da się zrobić ;-)??
Ja nie potrafię ;-)
Drut ma naprawdę duży potencjał wystarczy tylko umieć go wykorzystać ;-).

Miłego oglądania...wszystkie zdjęcia via Pinterest ;-) no prawie...bo jedno moje własne ;-)...(chyba zgadniecie bez pudła które to ;-))

Bardzo podobają mi się takie krzesła...mogłabym kilka takich mieć u siebie, tylko czy są wygodne?? ;-)





Lampy to moja miłość do dawna, a takie zdecydowanie nadadzą każdemu wnętrzu charakteru.





Druciaki na ścianie również są mile widziane ;-). W postaci półek i drucianych tablic ;-).


I druciane kosze i ozdoby ;-). Nie miałabym nic przeciw temu aby przygarnąć parę sztuk ;-)






Celowo w mych poszukiwaniach skupiłam się na kolorze czarnym lub srebrnym...te kolory są bardzo w moim stylu ;-).
A poniżej coś co nie daje mi spać od kilku dni...
a może pokusić się o wygięcie takiego napisu z drutu ;-)???



Kochani już w przyszłym tygodniu szykuję dla Was małą niespodziankę.
Wszak żadnej zabawy u mnie ostatnio nie było i chyba najwyższy czas na takową.
Powodów do radości mi ostatnio nie brakuje i mam nadzieję, że moje cukierasy ucieszą i Was ;-).
Udanej środy dla Was i pięknego końca tygodnia.
OLA
SHARE:

18 sie 2014

Pracowity piątek

 Witajcie Kochani !!!
Wypoczęci??..Ja dochodzę do siebie po sobotniej imprezie weselnej...i bynajmniej nie chodzi mi o leczenie gigantycznego kaca( a szkoda ;-))...od niedzieli czuję, że moje gardło najeżone jest tysiącem kolców...tabletki przynoszą tylko chwilową ulgę ;-(.
Mam nadzieję jednak, że ten stan nie będzie trwał wieki. Prawda?

 W czwartek pojechaliśmy do Chatki.
Chociaż pojechaliśmy popracować naprawdę dobrze było zobaczyć nasze kąty.
Nawet nie wiedziałam, że tak bardzo za naszym domkiem tęskniłam.
W piątek po paru godzinach pracy...(samo malowanie okazało się bardzo przyjemnym zajęciem...ale prócz malowania łóżka( jak zapewne pamiętacie)  chciałam wytapicerować podnóżek oraz w czwartkowy wieczór wpadłam na pomysł aby przygotować wstępnie skrzynię na pościel do malowania więc pracy miałam co nie miara ;-)); udało się skończyć malowanie łóżka.
Ogłaszam więc wszem i wobec, że łóżko jest BIAŁE.
 TUTAJ można zobaczyć jak wyglądało wcześniej. Muszę zaznaczyć, że łóżko ma cztery lata, a ponieważ korzystamy z niego tylko podczas naszych pobytów na działce więc nie było zniszczone...zamarzyło mi się jednak  zmienić jego kolor przez co bardziej teraz pasuje  do naszej sypialni. Ot takie moje małe zboczenie kolorystyczne.

Do Chatki przywiozłam kupione wcześniej tekstylia.
Pięknie wpasowały się w klimat.
Na brak poduszek nie narzekamy, a mimo to do domu dokupuję kolejne egzemplarze.
Są to małe przyjemności, których nie zamierzam sobie odmawiać ;-).
Zwłaszcza teraz kiedy kupiłam bardzo zniszczoną skrzynię na pościel i już wkrótce będę miała gdzie je chować ;-).
Widzieliście już lampiony ze sklepu FROMNORD i one w Chatce znalazły swe miejsce ;-).
Uważam, że pasują doskonale.









Jak wiecie łóżko malowałam farbami kredowymi Autentico.
Dzisiaj tylko kilka słów o farbach Autentcio. Łóżko nie jest zbyt wdzięcznym obiektem do fotografowania więc stwierdziłam, że przy malowaniu skrzyni na pościel szczegółowo opiszę pracę z farbą ;-).
Moje spostrzeżenia. Farbę ma bardzo fajną konsystencję przez co dobrze i szybko się nakłada ;-) o wiele lepiej niż farba Annie Sloan, którą ja osobiście rozcieńczam. Nałożenie jednej warstwy farby zajmuje około trzydziestu minut. Musiałam nałożyć dwie warstwy, bo kolor pierwotny był bardzo ciemny i po jednokrotnym pomalowaniu przebijał spod warstwy. Farba szybko schnie i jest bardzo wydajna.
Nie chciałam aby białe łóżko było zbyt "nudne". Dlatego też przetarłam przed zawoskowaniem niektóre krawędzie papierem ściernym ;-) ( na zdjęcie załapał się mały kłaczek ;))


Nie udało mi się w piątek  skończyć tapicerowania podnóżka. Być może gdybym wstała dwie godziny wcześniej wszystko byłoby skończone. Ale pobyty na wsi nie sprzyjają zrywaju się z łóżka o świcie ;-).
Przy tapicerowaniu korzystam z pewnej doskonałej książki...mam na myśli "Tapicerowanie" Nicole Fulton. Autorka na przykładach tłumaczy jak  tapicerować krok po kroku.. Książka przyda się zarówno wtedy kiedy chcemy tapicerować tradycyjnie, jak i wtedy gdy będziemy używać pianki tapicerskiej. Ja swój egzemplarz kupiłam dawno temu, nie wiem czy obecnie dostępny jest w sprzedaży.


A oto ile udało mi się zrobić ;-)


1. Pierwsza warstwa - SPÓD Nie miałam na stanie juty...akurat wyszła. Kawałek materiału z Ikea okazał się kapitalny jako warstwa spodnia. Jednak zgodnie ze sztuką powinna być juta i raczej gwoździe tapicerskie zamiast zszywek. Praca z zszywaczem znacznie jednak ułatwia pracę ale wymaga też siły.
2. Druga warstwa - TRAWA MORSKA.Trawę morską miałam...została z dawnego projektu. Zapach ma bardzo intensywny. Po kilku latach leżenia w worku nadal pachnie łąką. Trawę kładziemy bezpośrednio na warstwie wierzchniej - musi być jej naprawdę dużo.
3. Warstwa trzecia: Trawę zamykamy pod warstwą juty ( w moim przypadku znów materiał z Ikea). Materiał musi być dobrze naciągnięty, a jego włókna powinny "iść" prosto.

Tapicerowanie tradycyjne to nie lada wyzwanie.
Przede mną ...wzmacnianie krawędzi ściegiem, dokładanie trawy morskiej na wierzch, kolejna warstwa juty, warstwa włókniny, warstwa  surówki bawełnianej i dopiero finish w postaci nakładania wybranego materiału obiciowego.
Taki mały podnóżek, a będzie nosił aż sześc halek pod właściwą suknią. 
Jeśli chodzi o postęp prac jestem na półmetku ;-).

A oto jak moje paznokcie wyglądały w piątek  po dniu ciężkiej pracy.
Manicure robiłam w czwartek. Całe szczęście, że ucierpiał tylko lakier ;-)


Moi drodzy to tyle w dniu dzisiejszym...
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was dzisiejszym postem.
Życzę Wam udanego poniedziałku i wspaniałego tygodnia.

Buziaki dla Was

Ola
SHARE:

14 sie 2014

R jak RADOŚĆ

Wielka RADOŚĆ...tylko to dzisiaj w mojej głowie.
A dlaczego mam taki rewelacyjny humor...dowiecie się jeśli dotrwacie do końca posta ;-).
A jeśli byliście wczoraj na blogu u Karoliny z HOUSE LOVES to już wiecie i nici z niespodzianki ;-)
Jeśli jednak nie wiecie to zaczynamy...


Jedna z moich blogowych koleżanek 
zapytała w komentarzach pod poprzednim postem czy na urlopie udało mi się naładować baterie.
Kochani odpowiadam więc, że czuję się wspaniale
i nowe pomysły kiełkują w mej głowie, a stare...
no cóż... nad realizacją starych będę pracować już jutro.

Ponieważ nadchodzące dni zapowiadają się u mnie baardzo intensywnie
nie będę mogła przeznaczyć na przyjemności( o tak!!! praca nad zmianami w naszej Chatce to dla mnie czysta przyjemność ;-)); zbyt wiele czasu.
Już dzisiaj pędzimy do Chatki, żeby coś "zmalować", a właściwie pomalować ;-).
Mianowicie brązowe łóżko w naszej sypialni powinno być wkrótce białe, a podnóżek wytapicerowany ;-).
Myślicie, że uda się to zrobić w jeden dzień???
Ja myślę, że damy radę, a grunt to właściwe nastawienie ;-).
Będę malować łóżko  farbami kredowymi , które bardzo szybko schną więc praca powinna pójść jak "po maśle". Tym razem użyję farb Autentico. Bardzo jestem ciekawa pracy z nimi więc pewnie nie omieszkam podzielić się wrażeniami ;-).


Jest połowa sierpnia...na zmiany w Chatce mamy czas do października.
 Wtedy nasz dom zapada w zimowy sen.
Najwyższy więc czas  zakasać rękawy i wziąć się ostro do roboty.
Chciałabym w tym roku jeszcze skończyć renowację skrzyni na pościel...
gdyby się to udało byłabym wniebowzięta ;-).

W sobotę koniecznie musimy być w Krakowie ze względu na pewne ważne wydarzenie.
Przed nami ślub bardzo bliskich nam osób.
Liczymy na wspaniałą zabawę i niezapomniane przeżycia ;-).


Zupełnie przypadkowo stałam się właścicielką drewnianych literek.
Wpadł mi do głowy pewien pomysł na ich wykorzystanie ale nie zdradzę Wam JESZCZE szczegółów ;-).
Anicjo jak sama widzisz literki to nadal dla mnie HIT ;-)



Kochani, a teraz o powodach mojej radości.
Mój blog znalazł się  w rubryce HIPERBLOG czasopisma CZAS NA WNĘTRZE.
To niesamowita radość, kiedy ktoś docenia naszą pracę.
Radość tym większa, że towarzystwo doborowe ;-) i utytułowane i znane szerokiej "publiczności" doskonale ;-).
Dziękuję IZO za umożliwienie mi wzięcia udziału w tej przygodzie ;-).
Serdecznie gratuję wszystkim Dziewczynom, które wraz ze mną goszczą w rubryce ;-).
 Nie udało mi się kupić jeszcze wydania papierowego ale wklejam zdjęcia z e-wydania
 i tym samym wychodzę z ukrycia, bo po raz pierwszy macie okazję zobaczyć jak wygląda ZEBRA ;-).





Jak sami widzicie dzieje się naprawdę dużo ale ja to bardzo lubię ;-).

Buziaki dla Was i udanego czwartku ;-), a ponieważ jest to mój ostatni post przed weekendem
życzę Wam także udanego weekendu.
Jak zamierzacie go spędzić??

OLA
SHARE:

11 sie 2014

Powroty

Powroty.
Z jednej strony powroty mnie cieszą.
Zdecydowanie mam do czego wracać.
Czekają na mnie kochający krewni,
dwa domy i "zaniedbany" dwu tygodniową nieobecnością ogród.
Wracam wypoczęta z nadzieją na szybką realizację odłożonych na półkę pomysłów.

Z drugiej strony powroty bywają trudne...
bo do ludzi i miejsc bardzo szybko się przywiązuję i
niemalże w każdej lokalizacji zostawiam część siebie.

 Tak było i tym razem.
Nic tak nie cieszy jak spotkanie na swej drodze ludzi z pasją,
którzy zapraszają Cię do swego domu i otwierają serce,
którzy w pocie czoła pracują aby nadać swemu domowi kształt jaki sobie wymarzyli.
Jak ja te ich zmagania rozumiem ;-)
Efekty ich pracy materializują się między innymi w
maleńkim tajemniczym ogrodzie do którego
Was dzisiaj zapraszam ;).

Ogród jest naprawdę niewielki(około 4 ary powierzchni) ale składa się z mnóstwa urokliwych zakątków.
Mnie  urzekły żeliwne meble i rozstawione na całej powierzchni ogromne donice z kwiatami ;-).
Właścicielka ma świetną rękę do roślin... które
w zamian za uwagę pięknie jej się odwdzięczają ;)





W ogrodzie nie brakuje także samotnych krzeseł, leżaków i rattanowych mebli. W większości wykorzystywane są jako kwietniki ;). Dodam tylko, że naturalne materiały pokryte są patyną ;-) w oszałamiającym szarym odcieniu.


A tutaj w tle moje ulubione miejsce wypoczynku po "trudach" dnia codziennego ;-).


W ogrodzie nic nie jest przypadkowe ...chciało by się rzec, że każda najmniejsza roślinka zna swoje miejsce. Pnącza chętnie okalają białe murki, a wszelkiej maści mchy malowniczo wrastają w bruk. I nawet kute balustrady wpisują się pięknie w krajobraz ;-).
Tyle tytułem komentarza wszak lepiej niż słowa przemówią obrazy ;-).








Mam nadzieję, że ta mała powierzchnia urzekła Was w takim samym stopniu jak i mnie.
Gdyby nie to, że mam już swój mały wiejski raj z chęcią bym została w tym nowo poznanym na dłużej ;-)
Na szczęście zostaną mi wspomnienia i mnóstwo zdjęć, które pomogą pamięci kiedy obrazy zaczną blednąć ;-).

W czasie mojej nieobecności "zasypaliście"( DOSŁOWNIE!!!) mnie ilością komentarzy i maili.
Za wszystkie serdecznie dziękuję. 
Dziękuję za Wasze dowody sympatii i wsparcie.
JESTEŚCIE WSPANIALI!!!
Mogę chyba napisać, że mam szczęście do ludzi ;-)
Buziaki dla Was ;-)

Udanego poniedziałku i wspaniałego tygodnia.

OLA


SHARE:
© O Zebrze - blog lifestylowy - wnętrza, inspiracje, DIY. All rights reserved.
BLOGGER TEMPLATE DESIGNED BY pipdig