Witajcie ;-)
Kupiłam sobie skrzynię.
Kupiłam sobie skrzynię.
Skrzynia dość wiekowa, a kosztowała niewiele ;-).
Nie był to zakup przez internet więc zdecydowanie widziały gały co brały.
No może nie aż tak dokładnie widziały, bo skrzynia była niemiłosiernie brudna.
I cena była taka kusząca, że głos rozsądku został stłumiony w głowie przez chęć posiadania.
I cena była taka kusząca, że głos rozsądku został stłumiony w głowie przez chęć posiadania.
Tyle mam na swoje usprawiedliwienie.
Oto jak teraz wygląda. Musiała jednak przejść naprawdę długą drogę aby mogła zająć miejsca w naszej sypialni ;-)...nie jest jeszcze ukończona.
I chociaż zdjęcia zdradzają jeszcze mnóstwo niedoskonałości
MUSIAŁAM się Wam nią pochwalić.
Oto jak teraz wygląda. Musiała jednak przejść naprawdę długą drogę aby mogła zająć miejsca w naszej sypialni ;-)...nie jest jeszcze ukończona.
I chociaż zdjęcia zdradzają jeszcze mnóstwo niedoskonałości
MUSIAŁAM się Wam nią pochwalić.
Mam nadzieję, że Was nie zanudzę tym postem.
Myślę jednak, że ten kto lubi wpisy z cyklu BEFORE & AFTER będzie zachwycony.
Zaczynamy ;).
Myślę jednak, że ten kto lubi wpisy z cyklu BEFORE & AFTER będzie zachwycony.
Zaczynamy ;).
Po wyszorowaniu skrzyni wodą z mydłem moim oczom ukazały się się setki dziur - śladów bytności jakiegoś szkodnika drewna.
Obstawiałam kołatka.
O naiwności ludzka !!!
Prócz dziurek o kształcie i rozmiarze typowym dla kołatka ( do 2mm, wyloty okrągłe) znalazłam
kilkanaście dziurek o średnicy około 6m...ze spłaszczonym wylotem.
Jak widać i spuszczel miał stać się mym przeciwnikiem w tej wojnie ;-).
Tak, tak WOJNIE...bo zanim przejdziemy do stylizacji mebla, zanim osiągniemy efekt finalny trzeba stoczyć bój z przeciwnikiem odpornym i bardzo podstępnym.
Może nie skończyć się na jednej bitwie ;-).
Owadów wszelkiej maści wyjątkowo nie lubię. Brzydzę się muchami, komarami, pająkami...żuczkami także.
Wygooglowałam sobie jak takowy spuszczel wygląda i nawet teraz wspomnienie zdjęcia napawa mnie obrzydzeniem,
a po plecach (na myśl o tym dla jakich jeszcze żyjątek moja skrzynia mogła być domem) przechodzą ciarki.
Obstawiałam kołatka.
O naiwności ludzka !!!
Prócz dziurek o kształcie i rozmiarze typowym dla kołatka ( do 2mm, wyloty okrągłe) znalazłam
kilkanaście dziurek o średnicy około 6m...ze spłaszczonym wylotem.
Jak widać i spuszczel miał stać się mym przeciwnikiem w tej wojnie ;-).
Tak, tak WOJNIE...bo zanim przejdziemy do stylizacji mebla, zanim osiągniemy efekt finalny trzeba stoczyć bój z przeciwnikiem odpornym i bardzo podstępnym.
Może nie skończyć się na jednej bitwie ;-).
Owadów wszelkiej maści wyjątkowo nie lubię. Brzydzę się muchami, komarami, pająkami...żuczkami także.
Wygooglowałam sobie jak takowy spuszczel wygląda i nawet teraz wspomnienie zdjęcia napawa mnie obrzydzeniem,
a po plecach (na myśl o tym dla jakich jeszcze żyjątek moja skrzynia mogła być domem) przechodzą ciarki.
W skrzyni owady poczyniły gigantyczne uszkodzenia znacznie osłabiając całą konstrukcję.
Chciałabym abyście mieli blade pojęcie z czym przyszło nam się mierzyć...
grozę sytuacji oddają poniższe zdjęcia...a uwierzcie, że nie wybrałam najgorszych!!!
Niemalże w chwili zakupu zdecydowałam się na pewne zmiany, które wpłynęły na kształt ostateczny mebelka.
Pierwotnie skrzynia miała podest, który był bardzo zniszczony i sprawiał, że skrzynia
była dość toporna. Ja potrzebowałam mebelka wizualnie lżejszego ;-).
Pozbyliśmy się więc podestu i zastąpimy go nowiutkimi dębowymi toczonymi nogami, których na zdjęciach jeszcze nie widać...bo moje wrodzone roztrzepanie dało o sobie znać i nóżki zostały w Krakowie ;-).
Poniżej rysunek poglądowy...wybaczcie jakość ale mistrzynią rysunku nie jestem...całe szczęście że nie o jakość tutaj chodzi ale ogólne wyobrażenie
jak moja skrzynia wyglądała przed zmianami ;-)
Podłogę także musieliśmy wymienić całkowicie, bo gdy zrobiliśmy małą dziurkę na jej powierzchni...z dziurki zaczęła wysypywać się mączka drzewna.
Dziurka w podłodze sprawiła, że uświadomiłam sobie w jak złym stanie jest mój mebel.
"Sypiące się" drewno to chyba najgorszy koszmar renowatora amatora.
Chciałabym abyście mieli blade pojęcie z czym przyszło nam się mierzyć...
grozę sytuacji oddają poniższe zdjęcia...a uwierzcie, że nie wybrałam najgorszych!!!
Niemalże w chwili zakupu zdecydowałam się na pewne zmiany, które wpłynęły na kształt ostateczny mebelka.
Pierwotnie skrzynia miała podest, który był bardzo zniszczony i sprawiał, że skrzynia
była dość toporna. Ja potrzebowałam mebelka wizualnie lżejszego ;-).
Pozbyliśmy się więc podestu i zastąpimy go nowiutkimi dębowymi toczonymi nogami, których na zdjęciach jeszcze nie widać...bo moje wrodzone roztrzepanie dało o sobie znać i nóżki zostały w Krakowie ;-).
Poniżej rysunek poglądowy...wybaczcie jakość ale mistrzynią rysunku nie jestem...całe szczęście że nie o jakość tutaj chodzi ale ogólne wyobrażenie
jak moja skrzynia wyglądała przed zmianami ;-)
Podłogę także musieliśmy wymienić całkowicie, bo gdy zrobiliśmy małą dziurkę na jej powierzchni...z dziurki zaczęła wysypywać się mączka drzewna.
Dziurka w podłodze sprawiła, że uświadomiłam sobie w jak złym stanie jest mój mebel.
"Sypiące się" drewno to chyba najgorszy koszmar renowatora amatora.
Przyznam szczerze, że był moment kiedy chciałam spalić staruszkę.
Ale wtedy niczym zimny prysznic spłynęły na mnie słowa Męża:
" Wiemy w jakim skrzynia jest stanie i nie ma co biadolić tylko trzeba zabrać się do pracy".
Nie miałam pewności czy coś nadal w niej coś żyje( test słuchowy wypadł negatywnie) jednak wolałam nie ryzykować i zdecydowałam się na nasączenie skrzyni chemią.
Na skrzynię o wymiarach 104x60x45 zużyłam 5 litrów preparatu Hylotox Q...dosłownie zlałam skrzynię preparatem na zewnątrz i od środka pamiętając o dokładnym nasączeniu łączeń drewna.
Następnie całość owinęłam folią stretch i na dwa tygodnie odstawiłam do garażu,
starając się zapomnieć o wszystkich trudach, które jeszcze przede mną.
Dwa tygodnie zamieniły się w trzy...a ja nie miałam najmniejszej ochoty zmierzyć się z wyzwaniem.
Wena poszła w las... ( oczywiście mogłabym napisać dosadniej ;-))
Wydawało mi się, że nie podołam, że to wszystko mnie przerasta.
Następne tygodnie mijały, a ja garaż omijałam szerokim łukiem.
Następne tygodnie mijały, a ja garaż omijałam szerokim łukiem.
Wróciliśmy z wakacji i wtedy w Zebrę wstąpiły nowe siły ;-).
Wyciągnęłam skrzynię z garażu, wywietrzyłam( a wymagała naprawdę solidnego wietrzenia) i zabrałam się za kitowanie dziurek i dziur.
Kto raz to robił ten wie, że to bardzo żmudne zajęcie ;-).
Zajęcie, które zdecydowanie uczy cierpliwości ;-).
Tutaj skrzynia z wymienioną podłogą przed szlifowaniem.
Ponieważ dół ze względu na zniszczenie skrzyni postanowiłam całkowicie pokryć farbą nie zależało mi zbytnio na tym aby kit do drewna idealnie wpasował się z kolor skrzyni.
Po wypełnieniu dziurek przyszedł czas na ostatecznie oszlifowanie skrzyni,odpylenie i stylizację -
czyli coś co kocham najbardziej ;-).
Ponieważ wieko skrzyni było w stosunkowo dobrym stanie postanowiłam ten fragment zawoskować.
Drewno spragnione pielęgnacji "piło" wosk. Od dawna używam wosku Liberon, bo doskonale się wchłania i jego bazą jest wosk pszczeli przez co pięknie pachnie.
Ponieważ w naszym letnim domku większość dodatków jest w kolorze niebieskim zdecydowałam, że w skrzyni "blue" będzie kolorem dominującym. Także tym razem użyłam farb kredowych Autentico. Jestem w nich absolutnie zakochana!!!
Farby kupiłam w sklepie CHALKHOUSE. Dziękuję Agnieszce Tyszeckiej za fachową poradę i za cierpliwość, którą musiała się wykazywać na każdym etapie naszej korespondencji.
Ponieważ na stronie sklepu nie jest dostępny jeden odcień niebieskiego, a ja byłam straszliwie niezdecydowana Agnieszka fantastycznie mi wybór ułatwiła zamieszczając na swoim instagramowym profilu to oto zdjęcie.
Zdecydowałam się na kolor SUMMER SKY.
Ponieważ bardzo lubię szablony w projekcie ze skrzynią postanowiłam je wykorzystać.
W poście dotyczącym łóżka napisałam, że farba ma doskonałą konsystencję...szybko i łatwo można ją nałożyć na duże powierzchnie. Jeśli chodzi o jej wykorzystanie w pracy z szablonami też sprawdza się doskonale...nic się nie rozmazuje i nic nie ścieka ( a szablon w ramach testu używałam na poziomej i na pionowej powierzchni).
Farba ma jeszcze jedną fajną cechę...jest praktycznie bezwonna.
Dół skrzyni jak wiecie zamalowałam na niebiesko...był on tak zniszczony, że samo woskowanie nie wchodziło w grę...inna sprawa, że przy tej stylizacji chciałam troszkę poeksperymentować i może też troszkę poszaleć.
Farbę Autentico trzeba koniecznie pokryć woskiem...ja użyłam bezbarwnego...chociaż na stronie dostępne są woski w trzech kolorach.
Wosk zabezpiecza pomalowaną powierzchnię przez co staje się ona odporna na zarysowania.
Kochani!!!
Spędziłam bardzo pracowite dwa dni...
nie udało mi się jednak skończyć skrzyni całkowicie.
Czeka mnie jeszcze montaż nóżek i muszę naprawić wnętrze skrzyni, które także jest bardzo zniszczone...mam już pomysł jak sobie z tym problemem poradzić.
Zapowiada się znów bardzo pracowity weekend,
możecie być więc pewni, że CIĄG DALSZY NASTĄPI ;-).
Tymczasem dobrego dnia dla Was i wspaniałego tygodnia.
OLA
Zajęcie, które zdecydowanie uczy cierpliwości ;-).
Tutaj skrzynia z wymienioną podłogą przed szlifowaniem.
Ponieważ dół ze względu na zniszczenie skrzyni postanowiłam całkowicie pokryć farbą nie zależało mi zbytnio na tym aby kit do drewna idealnie wpasował się z kolor skrzyni.
Po wypełnieniu dziurek przyszedł czas na ostatecznie oszlifowanie skrzyni,odpylenie i stylizację -
czyli coś co kocham najbardziej ;-).
Ponieważ wieko skrzyni było w stosunkowo dobrym stanie postanowiłam ten fragment zawoskować.
Drewno spragnione pielęgnacji "piło" wosk. Od dawna używam wosku Liberon, bo doskonale się wchłania i jego bazą jest wosk pszczeli przez co pięknie pachnie.
Ponieważ w naszym letnim domku większość dodatków jest w kolorze niebieskim zdecydowałam, że w skrzyni "blue" będzie kolorem dominującym. Także tym razem użyłam farb kredowych Autentico. Jestem w nich absolutnie zakochana!!!
Ponieważ na stronie sklepu nie jest dostępny jeden odcień niebieskiego, a ja byłam straszliwie niezdecydowana Agnieszka fantastycznie mi wybór ułatwiła zamieszczając na swoim instagramowym profilu to oto zdjęcie.
Zdecydowałam się na kolor SUMMER SKY.
Ponieważ bardzo lubię szablony w projekcie ze skrzynią postanowiłam je wykorzystać.
W poście dotyczącym łóżka napisałam, że farba ma doskonałą konsystencję...szybko i łatwo można ją nałożyć na duże powierzchnie. Jeśli chodzi o jej wykorzystanie w pracy z szablonami też sprawdza się doskonale...nic się nie rozmazuje i nic nie ścieka ( a szablon w ramach testu używałam na poziomej i na pionowej powierzchni).
Farba ma jeszcze jedną fajną cechę...jest praktycznie bezwonna.
Dół skrzyni jak wiecie zamalowałam na niebiesko...był on tak zniszczony, że samo woskowanie nie wchodziło w grę...inna sprawa, że przy tej stylizacji chciałam troszkę poeksperymentować i może też troszkę poszaleć.
Farbę Autentico trzeba koniecznie pokryć woskiem...ja użyłam bezbarwnego...chociaż na stronie dostępne są woski w trzech kolorach.
Wosk zabezpiecza pomalowaną powierzchnię przez co staje się ona odporna na zarysowania.
Kochani!!!
Spędziłam bardzo pracowite dwa dni...
nie udało mi się jednak skończyć skrzyni całkowicie.
Czeka mnie jeszcze montaż nóżek i muszę naprawić wnętrze skrzyni, które także jest bardzo zniszczone...mam już pomysł jak sobie z tym problemem poradzić.
Zapowiada się znów bardzo pracowity weekend,
możecie być więc pewni, że CIĄG DALSZY NASTĄPI ;-).
Tymczasem dobrego dnia dla Was i wspaniałego tygodnia.
OLA