Mieszkamy bardzo blisko jednej z najruchliwszych ulic miasta,
w starym czteropiętrowym bloku. A mimo wszystko możemy cieszyć się względną ciszą i spokojem.
Między blokami jest "oddech", mamy więc namiastkę prywatności. Przez lata małe drzewa urosły i odgradzają nas od ulicznych sygnałów, o świcie budzą mnie: dzięcioły, kosy, wróble, szpaki i słowiki.
Nawet teraz kiedy piszę do moich uszu docierają ptasie trele.
Nie mamy tutaj wybetonowanych podwórek, a ja z przyjemnością patrzę na równo przycięte trawniki poprzecinane wąskimi alejkami.
Dlatego pewnie znacznie łatwiej odnaleźć mi się w miejskiej dżungli.
Poranki i popołudnia spędzone w korkach rekompensuje mi zieleń.
Nie umiałabym już chyba żyć bez niej.
Kiedy tylko się da uciekamy do letniego domu, który tonie w zieleni.
A w mieście nawet jeśli " trafiło się" zielone otoczenie mieszkania
chciałam ten kolor przenieś także do wnętrza, cieszyć się nim bez potrzeby opuszczania lokum w ciągu tygodnia pracy,
wryć się w przyrodę na zewnątrz i stać się jej częścią
Potencjał mojego małego balkonu dostrzegłam kilka lat temu.
Wymieniłam posadzkę, posadziłam kilka kwiatów i ziół
Było lepiej ale chciałam o wiele więcej.
Marzył mi nie balkon ale pokój tylko dla mnie - azyl.
Miejsce gdzie będę obcować z zielenią,
gdzie będę ładować akumulatory po ciężkim dnia,
gdzie w spokoju wypiję herbatę słuchając ptasich treli i gdzie wieczorem nacieszę oczy blaskiem świec.
W naszym małym mieszkaniu nie mam swojej pracowni,a podział pomieszczeń nastąpił automatycznie: Franek rządzi w pokoju dziecięcym; mąż w sypialni, ja zaadaptowałam na swoje potrzeby jadalniany stół.
Jednak przy jadalnianym naprawdę kiepsko się wypoczywa,
stworzenie na balkonie miejsca tylko dla mnie było wręcz niezbędne.
W naszym małym mieszkaniu nie mam swojej pracowni,a podział pomieszczeń nastąpił automatycznie: Franek rządzi w pokoju dziecięcym; mąż w sypialni, ja zaadaptowałam na swoje potrzeby jadalniany stół.
Jednak przy jadalnianym naprawdę kiepsko się wypoczywa,
stworzenie na balkonie miejsca tylko dla mnie było wręcz niezbędne.
Miłość do drewna mam w genach.
Mój dziadek był stolarzem pasjonatem, pamiętam ferie i wakacje spędzane przy jego stole stolarskim, wśród cudnie pachnących drewnianych odpadków. Pamiętam malutkie mebelki dla lalek budowane z drewnianych deseczek i swoje pierwsze drewniane konstrukcje.
Uwielbiam w drewnie jego trwałość i estetykę.
Nie wyobrażałam sobie, żeby mój balkon pozbawiony był tego materiału.
Drewniane skrzynki, drewniana ławeczka, drewniany blat stołu, girlanda z drewnianych kulek i od niedawna drewniana podłoga - wszystko to pozwoliło zrealizować marzenie.
Po przekroczeniu progu drzwi balkonowych moja goła stopa nie trafia już na zimną gresową płytkę(
o ile w dni słoneczne nie było ta takie tragiczne doświadczenie, to w zimniejsze musiałam ratować się butami - należę do osób, które za pantoflami nie przepadają)), a na ryflowaną jesionową, ciepłą podłogę. Granica między dwoma pomieszczeniami ( salonem i balkonem) została zatarta, a balkon stał się integralną częścią mieszkania.
Nowa balkonowa podłoga to TARAS GUMI - produkt Firmy Drewex.
Ułożenie jej na naszej niewielkiej powierzchni zajęło mi jedno popołudnie i przypominało zabawę klockami Lego. Drżącymi rękoma rozrywałam kolejne paczki z częściami układanki. Z niecierpliwością z jaką moje dziecko otwiera kolejne woreczki nowych zestawów,
budowałam według schematu doskonale spasowaną balkonową powierzchnię.
Klocek po klocku, deska po desce.
Antypoślizgowe, gumowe łączniki zastąpiły wkręty i gwoździe.
Jedynym "narzędziem" użytym przy układaniu podłogi była para rąk ;-).
Wszystkie części układanki znalazły swoje miejsce na moim balkonie,
zostało tylko kilka nadprogramowych łączników i foliowe opakowania.
Ułożenie jej na naszej niewielkiej powierzchni zajęło mi jedno popołudnie i przypominało zabawę klockami Lego. Drżącymi rękoma rozrywałam kolejne paczki z częściami układanki. Z niecierpliwością z jaką moje dziecko otwiera kolejne woreczki nowych zestawów,
budowałam według schematu doskonale spasowaną balkonową powierzchnię.
Klocek po klocku, deska po desce.
Antypoślizgowe, gumowe łączniki zastąpiły wkręty i gwoździe.
Jedynym "narzędziem" użytym przy układaniu podłogi była para rąk ;-).
Wszystkie części układanki znalazły swoje miejsce na moim balkonie,
zostało tylko kilka nadprogramowych łączników i foliowe opakowania.
Ciężar i grubość klepki daje poczucie solidności, a jesionowe drewno, wykończone olejem sprawia bardzo przyjemne wrażenie. Jestem od lat użytkowniczką olejowanej werandy w naszym letnim domku więc mam świadomość, że taki rodzaj wykończenia wymaga odpowiedniej pielęgnacji ale gwarantuje jednocześnie piękny wygląd drewna i trwałość przez lata.
Dobrze zaolejowane drewno nie wchłania wilgoci więc doskonale nadaje się na konstrukcje "pod chmurką". Od dwu dni patrzę jak moja podłoga moknie na deszczu i wcale nie napawa mnie to strachem ;-). Przecież produkt dobrej jakości broni się sam, a z pewnością TARAS GUMI można do takich zaliczyć.
Dobrze zaolejowane drewno nie wchłania wilgoci więc doskonale nadaje się na konstrukcje "pod chmurką". Od dwu dni patrzę jak moja podłoga moknie na deszczu i wcale nie napawa mnie to strachem ;-). Przecież produkt dobrej jakości broni się sam, a z pewnością TARAS GUMI można do takich zaliczyć.
Ułożenie podłogi wymagało całkowitego "wyczyszczenia" balkonu z dekoracji.
Pusta przestrzeń pozwoliła mi nieco inaczej spojrzeć na małą przestrzeń.
W ruch poszły pędzle i farby, pojawiły się nowe pomysły.
Z czegoś zrezygnowałam, a coś dołożyłam.
Pusta przestrzeń pozwoliła mi nieco inaczej spojrzeć na małą przestrzeń.
W ruch poszły pędzle i farby, pojawiły się nowe pomysły.
Z czegoś zrezygnowałam, a coś dołożyłam.
Aby nieco poprawić proporcje kącik wypoczynkowy i kącik roślinny zorganizowałam po dwu przeciwległych stronach balkonowej powierzchni
W jednej części postawiłam drewnianą ławkę, wraz z niewielkim balkonowym stoliczkiem, o którym pisałam TUTAJ. Ławeczkę zarzuciłam siedziskami z trawy morskiej i tekstylnymi poduszkami własnoręcznie barwionymi. Czernie, szarości, brązy, zielenie stały się pięknym tłem dla żółci, której kropla zagościła także na moim balkonie.
Mam świadomość, że nie wszystkim ta kolorystyka będzie odpowiadać.
Ja jednak na moim balkonie całkowicie odpoczywam i czuję się wyśmienicie.
Mam świadomość, że nie wszystkim ta kolorystyka będzie odpowiadać.
Ja jednak na moim balkonie całkowicie odpoczywam i czuję się wyśmienicie.
W razie potrzeby trawiaste siedziska lądują na podłodze. Kiedy zapraszam na balkon Franka możecie zastać nas w parterze, nie ma przecież nic wspanialszego niż zabawa na podłodze.W tej części swoje miejsce znalazł czarno szary dywanik. Dzięki drewnianej podłodze pełni teraz tylko i wyłącznie funkcje dekoracyjną, kilka tygodni wcześniej miał za zadanie chronić nasze stopy przed zimnem.
Po przeciwległej stronie balkonu znajduje się część roślinna. Na starych skrzynkach postawiłam szałwię, rozmaryn, chryzantemy, . W mniejszych i większych doniczkach. To zróżnicowanie wzorów, kolorów, faktur tworzy mariaż doskonały. Trochę się obawiałam, że różne odcienie brązów: brązy na doniczkach i ciepły odcień olejowanej podłogi " nie zagrają" na tak małej przestrzeni. Według mnie jednak razem wyglądają wyśmienicie.
W tym roku po raz pierwszy wykorzystuję parapet. Po lekkim odświeżeniu stał się miejscem gdzie wyeksponowałam kolejne doniczki i metalowe ozdobne lampiony. Pamiętacie przecież doskonale,
że mój balkon miał mieć nieco orientalny charakter.
A wieczorem...cieszę oczy jednym z najcudowniejszych balonowych widoków. Ciepłe brązy, pomarańcze, żółcie, szarości...teatr światła i cieni na ścianach. Cisza wokół i wszechogarniające uczucie szczęścia. I chociaż jeszcze nie tak ciepło na zewnątrz jak bym sobie życzyła, to otulona w koc i z herbatką na wyciągnięcie ręki mogłabym spędzić w moim malutkim azylu chociażby całą noc.
Miłego dnia dla Was i pięknego tygodnia
OLA
Post powstał przy współpracy z Firmą DREWEX - producentem drewnianych tarasów GUMI do samodzielnego montażu.