Wracam do Was po blisko sześciotygodniowej przerwie.
Wracam wypoczęta, zrelaksowana i z nadzieją.
Wracam tuż przed moimi 37 urodzinami.
Nie czuję już, że życie ucieka mi przez palce, a radość dnia codziennego ulatuje w powietrze.
Zafundowałam sobie wakacje od tego, co mnie w ostatnim czasie najbardziej frustrowało i w związku z czym czułam niewyobrażalną presję.
Cisnęłam blogowanie w kąt aby odzyskać spokój i wiarę we własne siły.
Grudzień był dla mnie niewyobrażalnie ciężkim miesiącem.
Praca zawodowa ( od 9 do 17), praca nad zamówieniami na poduszki( często do późnej nocy i w weekendy), praca nad blogiem, święta, walka o zdrowie i formę -
wszystko to sprawiło, że u progu nowego roku poczułam się jak przekłuty balonik.
Dzisiaj mija 6 miesięcy odkąd zaczęłam intensywnie ćwiczyć.
Nigdy nie byłam gruba ale w ciągu ostatnich lat nie skupiałam się za bardzo na swoim ciele.
Za brak uwagi zapłaciłam bólami stawów i unieruchamiającym bólem kręgosłupa.
Od jakiegoś czasu nie czuję już bólu, a to co widzę w lustrze bardzo mnie cieszy: bo płaski brzuch, zdecydowanie szczuplejsze nogi to "efekt uboczny" moich ćwiczeń.
Energią mogłabym obdzielić kilka koleżanek...chociaż NIE...wolę ją zostawić dla siebie.
Od sześciu miesięcy nie piję też kawy i nie jem słodyczy.
Zaczęłam się dobrze odżywiać.
Przedtem zmulona poranną kawą mogłam nic nie jeść do południa.
Teraz zaczynam dzień od koktajlu owocowego lub warzywnego ( bo nadal rano nie jestem w stanie zjeść nic stałego),
a około dziewiątej zjadam w pracy normalny posiłek.
Im częściej słyszałam, że nie dam rady
tym bardziej chciałam zmienić siebie i swoje życie.
Wystarczy odrobinę samozaparcia, żeby to się udało.
Im częściej słyszałam, że nie dam rady
tym bardziej chciałam zmienić siebie i swoje życie.
Wystarczy odrobinę samozaparcia, żeby to się udało.
Wybaczcie ten nieco przydługi wstęp.
To po trosze nieudolna próba usprawiedliwienia mojej tutaj nieobecności.
Ale też wprowadzenie do dalszej części dzisiejszego posta.
Ale też wprowadzenie do dalszej części dzisiejszego posta.
Chcę Wam przedstawić nowego mieszkańca naszego domu,
,który niewyobrażalnie szybko przygotowuje aksamitny przecier z owoców i warzyw.
Dla niego zrezygnowałam z drewnianego blatu, który miał zagościć w naszej kuchni w styczniu.
Ponieważ zmieniły się priorytety blat kuchenny spadł na drugie miejsce na liście ważności potrzeb.
Dla niego zrezygnowałam z drewnianego blatu, który miał zagościć w naszej kuchni w styczniu.
Ponieważ zmieniły się priorytety blat kuchenny spadł na drugie miejsce na liście ważności potrzeb.
Szczęśliwymi posiadaczami miksera KitchenAid zwanego pieszczotliwie Kicusiem, jesteśmy już od blisko 8 lat.
Sprawdza się znakomicie więc kiedy zamarzył mi się blender kielichowy wiedziałam, że po raz kolejny sięgnę po sprzęt sprawdzony, wytrzymały ale i też niezwykle efektowny.
Od blisko dwu tygodni nasz Kicuś ma towarzysza. Początkowo nie mogłam się zdecydować czy wybrać blender w kolorze czarnym czy białym, a ostatecznie zdecydowałam się na klasyczny beż.
Odwaga nie leży w mej naturze wiec i kolor wybrałam bardzo neutralny ;-).
Od kiedy blender jest z nami zdążyłam zrobić już naprawdę bardzo dużo różnych napojów. Wykorzystywałam: jarmuż, borówki, maliny, melony, pomarańcze, seler, jabłka, pomidory, marchewki, zioła wszelkiej maści.
Jednak najbardziej do gustu przypadł nam zielony koktajl na bazie kiwi i banana z limonką i młodziutkim szpinakiem, z sokiem jabłkowym.
Robimy go w domu kilka razy w tygodniu i nawet Franek, zagorzały przeciwnik szpinaku zawsze prosi o "dolewkę".
Blender prócz klasycznego dużego kielicha ma również kielich o mniejszej pojemności.
Nie użyłam go jeszcze ani razu, bo kiedy tylko zaczynam obierać owoce lub warzywa od razu zgłaszają się chętni na koktajle. Nie twierdzę, że w ten sposób udało mi się całkowicie pozbyć niezdrowych przekąsek z domu ale z pewnością teraz jemy znacznie więcej warzyw i owoców.
Po napełnieniu kielicha produktami( nie trzeba ich wcześniej rozdrabniać, bo noże radzą sobie doskonale z całymi owocami lub warzywami) wystarczy minutka aby rozkoszować się smakiem gotowego produktu.
I voila oto gotowy napój ;-)
Blender to wprawdzie największa ale nie jedyna nowość w mojej kuchni.
Pojawiły się w niej także drobne elementy w kolorze zielonym.
Ściereczka, fartuszek i myjka z egzotycznym liściem pochodzą ze sklepu H&M Home i wpisują się cudownie w trend URBAN JUNGLE.
Pojawiły się w niej także drobne elementy w kolorze zielonym.
Ściereczka, fartuszek i myjka z egzotycznym liściem pochodzą ze sklepu H&M Home i wpisują się cudownie w trend URBAN JUNGLE.
Ramkę domek z motywującym napisem zamieniłam na plakat w zieleni.
Napis "DO WHAT YOU LOVE. LOVE WHAT YOU DO" przypomina mi o tym co najważniejsze,
a co przez ostatnie tygodnie na nowo odkrywałam.
Moja kolekcja drewnianych desek i podkładek stale się rozrasta. Jak tak dalej pójdzie będę musiała zamontować na nie dodatkową półkę.
Do ekspozycji ziół użyłam kilku heksagonalnych półek.
Moja kuchnia jest stosunkowo mała ( jakieś 6 metrów kwadratowych) więc umieszczenie ziół na ścianie to strzał w przysłowiową dziesiątkę.
Mój naścienny ogródek ma się dobrze.
Teraz dodatkowo zioła dodajemy także do koktajli więc niemal co kilka dni muszę wymieniać ekspozycję ;-). Nie ma więc strachu, że ziółka ze względu na słaby dostęp światła uschną.
Zieleń zaczyna panoszyć się w moim domu. Opanowała w dodatkach: salon, sypialnię, kuchnię.
Także w przedpokoju pojawiły się pierwsze zielone akcenty - plakat z żuczkiem,
który widzicie tylko we fragmencie zastąpił czarno biały kalendarz ścienny,
z którego prawie wcale nie korzystaliśmy.
Wszelkie zmiany, które wprowadzam świadczą o tym, że z zielenią przeprosiłam się na dobre.
Miłego dnia dla Was i pięknego tygodnia.
OLA
Mniam,ja takie zielone szejki robię w termomiksie.
OdpowiedzUsuńNawet kiedyś myślałam o tym urządzeniu jednak stylistyka Kitków bardziej do mnie przemawia ;-)
UsuńDobrze, że już jesteś. Pięknie masz u siebie. Motywuj mnie do działania bo u mnie nadal kawa rano, warzywa mijam tylko w warzywniaku a ćwiczenia...mhhh:)
OdpowiedzUsuńSabinko...musisz znaleźć motywację sama, bo jak jej nie masz to żadna moja nie pomoże ;-)
UsuńOlu, podziwiam twoje samozaparcie i trzymam kciuki. Ja obecnie przechodze przez faze rozleniwienia, wiec poczulam sie zmotywowana twoim dzisiejszym postem. Zrezygnowac z kawy, hmmmm, to dopiero byloby wyzwanie!!! Blenderek jak najbardziej fajna sprawa, teraz zaluje, ze "wylozylam srodki" za zakup przystawki do mielenia do kiciusia, ha ha ha, no ale tez jest bardzo przydatna, szczegolnie przy dwoch miesozercach w domu :-) Teraz tylko czekam na post z jakimis fajnymi, sprawdzonymi przepisami na koktajle!! pozdrowionka!!!
OdpowiedzUsuńMagda ja tej kawy znów tak dużo nie piłam...to był raczej napój kawowo mleczny ;-)...ach te przystawki...kosztują ale sprawdzają się znakomicie ;-). Buziaki
UsuńPiękna kuchnia. Bardzo mi się podoba. A koktajle też robię, mmmmm pychotka i samo zdrowie.
OdpowiedzUsuńSamo zdrowie i dla mnie preludium do śniadania ;-)
UsuńMi dzisiaj wybija dokładnie miesiąc ćwiczeń i zdrowego "prowadzenia" się ! Chciałabym za 5 miesięcy móc napisać taki post jak Ty - brawo za samozaparcie :) Zioła na ścianie to strzał w dziesiątkę i tak właśnie coś przyszło mi do głowy ,że może i u mnie znalazłoby się miejsce na coś podobnego :) Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuńKoniecznie pochwal się za jakiś czas jak Ci idzie. Przeżyłaś miesiąc, przeżyjesz następne ;-)
UsuńFajnie Olu, że wróciłaś - na dodatek z nową energią i nowymi pomysłami. Przyznam szczerze, że już zaczynałam się o Ciebie martwić... Kamień z serca!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Wiem Elu...tak porzuciłam blog pod koniec grudnia jakby się coś stało ;-)...no ale nic się nie stało ;-) i to dobrze
UsuńOlu cieszę się, że wróciłaś :) Myślałam o Tobie i Twoim blogu przez ten czas. I podejrzewałam, że odpoczywasz, że coś zmieniasz, że nabierasz nowej, dobrej energii...
OdpowiedzUsuńBlogowanie to ciężka praca, zabiera kawał czasu, ale daje też dużo fajnych możliwości. A jeszcze jak do tego tworzymy rękodzieło i trzeba wykonać coś dla kogoś...to okazuje się, że praca zawodowa plus te wyzwania blogowe - stają się ponad nasze siły. Ja dlatego jakiś czas temu zrezygnowałam z tworzenia stołków GOAT. Nie dawałam rady. Przykro mi gdy muszę odmówić realizacji tego projektu, ale...dom, praca, rodzina są ważniejsze. Podziwiam Twoją dietę i aktywność...mnie też potrzeba pewnych zmian w tej sferze...ale póki co w moim zyciu idą inne, ogromne i stresujące zmiany, które muszę przetrwać...Fajnie, że wróciłaś :) Jak zawsze piękne zdjęcia, dobry tekst i dużo inspiracji :) Olu przytulam i trzymam kciuki :) pa, isz
Życzę Ci, żeby wszystko ułożyło się po Twojej myśli i spokoju Ci życzę...jak Ty to pięknie podsumowałaś...są rzeczy ważne i ważniejsze i wolę się skupiać na ważniejszych ;-)
UsuńSuper,że już wróciłaś :) najważniejsze jednak, że wypoczęłaś i odnalazłaś spokój. Czasem trzeba się "wyłączyć". Gratuluję formy i samozaparcia! A u Ciebie, jak zwykle pięknie, a Twoja energia aż kipi ze zdjęć :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!!!
Bardzo dziękuję, buziaki ślę ;-)
UsuńWitaj z powrotem :) I ja jestem fanką koktajli, też kupiłam specjalnie po to blender. Nie ma dnia bez jakiegos shakea i tak już od 3 miesiecy. Fajna ta Twoja kuchnia, taka z sercem, widac, że się jej używa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Używa się i to jak...nawet teraz zauważyłam, że jedne drzwiczki opadają od tego używania ;-)
UsuńOlu,witamy po przerwie! Czasem trzeba nieco zelżyć i odpuścić,żeby naładować na nowo akumulatory.A dzięki takiemu urządzeniu na pewno się to udaje -owocowe koktajle-mniam!
OdpowiedzUsuńPodziwiam twoje samozaparcie! Ja miałam takie kilka lat temu a teraz strasznie się rozleniwiłam-w kwestii ćwiczeń i zważania na to co jem. Co raz sobie powtarzam-muszę w końcu znów zacząć ćwiczyć no i właśnie ten start jest najtrudniejszy ;p Ze słodyczami i kawą-hm,ciężka sprawa u mnie,nie wiem czy dałabym radę tak zupełnie z nich zrezygnować ;p Czekam z utęsknieniem ciepłych dni żeby zacząć jeździć na rowerze :)
Uściski!
Jeśli chodzi o kawę to ja piłam raczej napój mleczno kawowy ;-), słodyczy nigdy nie jadłam dużo...dlatego mi pewnie łatwiej...a do zmian nakłoniła mnie rzeczywistość...te nieznośne bóle, odbierające oddech ;-)...Ty jeszcze tak pewnie nie masz ;-)...to prawda najtrudniej zacząć...ja w ciągu 10 ciu lat zaczynałam ze sto razy ;-)
UsuńNarobiłaś mi smaka ;-) No zazdroszczę Kiciusia, wiele rzeczy by mi ułatwił, ale dla mnie ciągle to zbyt duży wydatek.
OdpowiedzUsuńTeż zaczęłam ostatnio bardziej myśleć o sobie, podchodzić z dystansem do pewnych spraw, bardziej dbać o siebie, momentami bywa trudno, ale biorę się w garść i kontynuuję to co sobie zaplanowałam. Jesteśmy równolatkami, może to kwestia wieku hehe
Pozdrawiam cieplutko!
Hihi...no możliwe, że to o wiek chodzi ;-)...ale musisz przyznać, że im człowiek starszy to tym gorzej doprowadzić ciało do formy ;-)
UsuńJeju nie dość, że blender tak pięknie się błyszczy i wygląda jak prawdziwy elegant w kuchni, to jeszcze narobiłaś mi ochoty na zielony koktajl. Dobrze, że pracuję z domu, bo inaczej byłabym zdana na czekanie :D. Jestem ogromną fanką półek na zioła. Pasowałyby mi do świeżo urządzonej kuchni. Robiłaś je sama, czy można gdzieś je dostać?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Marta nie, nie sama to jakieś szrotowe półki z JYSKA ale po zawoskowaniu nie wyglądają tak źle ;-)...może są jeszcze dostępne ;-)
Usuńno brawo , aż mi się zachciało takiego koktajlu :))
OdpowiedzUsuńDo dzieła ;-)
UsuńDobrze, że wróciłaś. Trochę się martwiłam tą Twoją nieobecnością, czy jednak nie wzięłaś za dużo na swoje barki - m.in. za moją namową (wyrzuty sumienia chyba by mnie zjadły :/). Cieszę się, że już jesteś :)
OdpowiedzUsuńHihi...nie miej wyrzutów sumienia ;-)...tyle w temacie ;-)
UsuńMy korzystamy z thermomixa. Ale myślę o zakupie zwykłej sokowirówki. Zawsze kochałam własne soki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż fajnie...ja mam w planach zakup czajnika z tej serii...no ale zbieram na niego ;-)
UsuńPozazdrościć konsekwencji! Fajnie, że wprowadziłaś w swoim życiu zmiany, zwłaszcza, jeśli czułaś, że ich potrzebujesz... Ja niestety z kawy zrezygnować całkowicie nie potrafię, ale piję jej mało, a koktajle również stosuję. Polecam do swoich ulubionych zestawów owocowych czy warzywnych dorzucić awokado :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dzięki Marta...awokado wypróbuję...zdecydowanie potrzebowałam zmian ;-)
UsuńCieszę się że wróciłaś z nowymi siłami, mała przerwa zawsze dobrze robi ;) Podziwiam za brak słodyczy w Twojej diecie, nie umiem wytrzymać nawet jednego dnia :P Jakiś czas temu zastanawiałam się nad tym blenderem ale w końcu uznałam że szkoda takiego chować do szafki a nie mam miejsca już na blacie, wystarczy że mam mikser ;) Z niecierpliwością czekam na kolejny pościk ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie trafiłaś w punkt, gdybym miała chować to szafki to bym bardzo rzadko go używała. a nie o to w tym wszystkich chodzi przecież ;-0
UsuńDobrze że już jesteś Olu, bo cholernie mi brakowało typowo świątecznego postu u Ciebie.No i nie ukrywam że czekam na jakieś fajowe DIY,takie jak tylko Ty potrafisz.Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNoo było u mnie w grudniu na blogu bardzo nieświątecznie ;)
Usuńrety, tym wpisem mogłabyś obdarzyć kilka postów. gratuluję samozaparcia i samodyscypliny. podziwiam. super, że udało ci się do koktajli przekonać pozostałych, bo u mnie to tylko słodkie chcą pić. ja też uwielbiam napoje bazie kiwi, ale w ostatnim czasie nie udało mi się kkupić dobrego. wyrzuciłam już kilka bardzo gorzkich. aż się odechciewa dalej próbować.
OdpowiedzUsuńa kuchnia bardzo mi się podoba w nowym wydaniu.
no i bardzo się cieszę, że masz dużo pracy przy poduszkach!! znaczy, że trafiły w gusta!?
UsuńTrafiły, trafiły...te koktajne w sumie też słodkie ale bardziej przez słodycz owoców...czasem kwaśne, a kwaśne to u nas lubią wszyscy ;-)
UsuńJestem u Ciebie pierwszy raz, ależ pięknie mieszkasz. Zakochałam się w Twojej kuchni.
OdpowiedzUsuńA co do koktajli uwielbiam je. Świetny sposób na przemycenie cennych witamin dla dzieci.
Pozdrawiam serdecznie Marta
Dziękuję Marta...u nas generalnie jest mało słodyczy, ale jednak paluszki, precelki są ;-(. Cieszę się, że mój synek tak polubił te koktajle, bo to był dla mnie priorytet ;-)
UsuńKuchnia coraz piękniejsza, ale chyba najbardziej wbijają mi się pamięć Twoje deski. Po prostu świetne są! Też lubię fajne deski, tylko dotąd nie przyszło mi do głowy je kolekcjonować. Kupuję następną, jak poprzednią zużyję. A może to błąd? :)))
OdpowiedzUsuńNoo zaczęłam kolekcjonować ;-)
Usuńkurcze ja też muszę przestawić trybiki ...podziwiam Cię ,że ci się udało Ola:))) SZACUN ....ja oczywiście gadam ,że zacznę na nowym ,ale strach już w lustro zerkać ,a lata nie oszczędzają człowieka ni ciut .....a tu wiosna w powietrzu wisi ...fajnie że jesteś ...zazdroszczę Kiciusia i to niech już wystarczy bo jeszcze pęknę :))))buziaki
OdpowiedzUsuńHahah...buziek...i Ty się tak nie stresuj, przyjdzie czas i na Ciebie ;-)
UsuńMmm, pychotka, uwielbiam zielone koktajle :)
OdpowiedzUsuńhttp://w-pogoni-za-idealem.blogspot.com/ - NOWY POST! (klik)
Miło znowu widzieć Twoje wpisy :-) Kuchnia i kiciusie cudne!!A zioła pięknie się prezentują w tych półeczkach.Też ćwiczę i jem więcej warzyw.Mam nadzieję, że schudnę do lata...Miłego blogowania :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńJa nie spadam z wagi...tylko zmieniają się mi proporcje ;-)
UsuńBardzo motywujący post, bo Twoje zdjęcia wyjątkowo apetyczne :))
OdpowiedzUsuńOlu, może zabrzmi to jak kokieteria, ale ostatnio autentycznie wpadła mi taka myśl, nagle ot przy jakichś domowych codziennych obowiązkach: "Dawno nie widziałam Oli Zebry. Nic nie pisze. Jakoś tak mi jej brak..." I oto jesteś:) Bardzo się cieszę na ten Twój powrót, i to jaki?! Energetyczny, zielony, smukły (!) (rewelacyjne jest to ostatnie zdjęcie, takie nostalgiczne, a zarazem zwykłe, codzienne, prawdziwe...) Cieszę się, że wróciłaś:)
OdpowiedzUsuńA co do blendera, właśnie jesteśmy przed zakupem i wciąż rozważamy czy kupić kielichowy, czy taki na nóżce, ale po przeczytaniu Twojego posta znów szala przechyla się ku opcji pierwszej:)
Pozdrawiam Cię ciepło,
Marta
Kupuj kielichowy ;-)...nawet nie wiesz jak mi miło...wierzę, ze czasem tak się myśli o ludziach zupełnie bezinteresownie, z troską...dziękuję. A ostatnie zdjęcie, cóż z życia ;-)
Usuńrozumiem Cię i trzymam kciuki za dalszą pracę nad sobą:))))) tak trzymać;)
OdpowiedzUsuńOlu fajnie, ze jestes, ze napwasz nas nowa energia, jaka bije od Ciebie.
OdpowiedzUsuńzazdroszcze samozaparcia. ja 1,5mca latalam regularnie na fitness ale to co sie dzialo pozniej w pracy i nagle fakt,ze po tylu latach jestem jedyna, jakoby niezastapiona i musze zrobic to to i to powalily mnie na kolana i musialam w tych godzinach co na zajeciahc byc w pracy.po pracy i pracy w domu dodatkowej i zajeciu sie dziecmi to juz sil mi na nic nie starczalo.i oczywiscie wszystkie stracone kg z nawiazka niewielka bo niewielka odzyskalam :( nz kawy ciezko mi zrezygnowac,slodycze kupne luz ale domowe oj tym trudniej :) zeby chociaz cwiczyc bo zdrowe odzywianie jest i staram sie wszystkich zarazc nim :)
pozdrawiam i badz juz choc rozumiem czemu musialas odpoczac
kicius superasny
Ależ wiosenny i pozytywny post! Heh, widać, że się zazieleniło u Ciebie - i zewnętrznie, i wewnętrznie, wszak zielony to kolor życia, a to u Ciebie przewartościowane i rozkwitające :)
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do domowych koktajli - muszę je wreszcie spróbować!
Olu, jak to miło rozgościć się znowu u Ciebie! Nie powiem bardzo mi tego brakowało, ale doskonale rozumiem powody dla których powiedziałaś BASTA! Pamiętaj, że zawsze najważniejsze jest Twoje samopoczucie i Ty :) Cieszę się też czytając, że u Ciebie tyle pozytywnych zmian - ćwiczenia, zdrowe żywienie. Ściskam ciepło :)
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć że wszystko dobrze a nawet lepiej u Ciebie Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJa też mam Kiciusia <3 i przystawkę do mielenia, tarkę do warzyw (6 rodzajów) i wyciskarkę do cytrusów. Marzy mi się dobry blender, mam teraz taki słaby - ma problem z blendowaniem jabłka, tylko ten z KA jest koszmarnie drogi :( (z resztą tak jak Kiciuś) - ale ten dizajn ... super! :)
OdpowiedzUsuńA dobrze mieli? Potrafi zrobić taką papkę np. z jabłka albo marchewki?
Tak trzynać! Pięknie harmonia w kuchni i sercu :)
OdpowiedzUsuńbardzo spodobała mi się twoja kuchnia :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, a kuchnia cóż... cudowna:)) Olu na jaki sklep zdecydowałaś się kupując blender? Mój jest na kipnięciu, więc również będę rozglądać się za nowym:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)