Z postów wieje nudą.
Musicie wybaczyć ale moje myśli i działania krążą ostatnio tylko wokół jednej rzeczy.
A mianowicie ukończenia projektu: KUCHNIA W DOMKU NA WSI
Zmiany miały być niskobudżetowe.
Niestety remont pochłania coraz więcej środków( no kto się spodziewał, że remont nie zamknie się w wyznaczonym budżecie??) i mnóstwo rzeczy robimy sami . Goni nas czas...bo do zamknięcia domu na wsi na zimę zostały dwa miesiące. "Mało casu, kruca fuks, mało casu" - powtarzam za epizodycznym bohaterem filmu VABANK, bo do Chatki jeździmy tylko w weekendy.
O te weekendowe wyjazdy też zaczynam się obawiać, bo Franek poszedł w tym roku do czwartej klasy i jak sam mówi, jego "dzieciństwo jest skończone".
Na dodatek ledwo kończę jeden projekt w głowie siedzą mi już następne, które chciałabym zrealizować.
Mój mąż chodzi skołowany i pyta o moje plany na najbliższe dwa tygodnie ;-).
A ja sama ich nie znam.
Kiedy już zagościł u nas jeden biały drewniany blat w kąciku ze zlewozmywakiem TUTAJ i postanowiłam szafkę po babci zaopatrzyć także w biały blat, który wyługowałam i zabezpieczyłam białym olejem TUTAJ;
ciemny blat kuchennego stołu przestał mi pasować.
Pojawił się pomysł na zmianę.
Tak wygląda teraz kuchnia skąpana w popołudniowych promieniach słonecznych.
Udawajcie, że nie widzicie tych okropnych, spiralnych, energooszczędnych żarówek..OKEJ?? ;-)
Kiedyś je zmienię, obiecuję!!
Znacie to? Jest AKCJA musi być natychmiastowa REAKCJA.
A ponieważ to ja jestem przyczyną ten akcji, nie pozostaje mi nic innego tylko zakasać rękawy i zabrać się do roboty.
Mój mąż okazuje mi nieustające wsparcie, przede wszystkim swoją postawą: zgadza się na wszelkie moje pomysły (czasami zaskakujące i mocno dyskusyjne) ale także chce mieć jak najmniej wspólnego z ich realizacją. Jeśli jednak poproszę o pomoc ZAWSZE mogę na niego liczyć.
Ćwiczenia na siłowni zdecydowanie się na coś przydają, bo nawet po 4 godzinach szlifowania mogę powiedzieć: "Spoko!! Luz, daję radę ;-). Łapy nie bolą, a ja nie mam trzęsawki."
Inna sprawa, że ja po prostu lubię: szlifować, ciąć i malować.
Kilka lat temu blat stołu ( stół robiliśmy samodzielnie...nie pytajcie jak, bo nie sądziłam, że taki temat, mógłby kogoś zainteresować więc nie mam nawet zdjęć, z etapów jego powstawania) pokryłam olejem w kolorze venge. Kiedy się za niego teraz zabierałam wyglądał jak na zdjęciu poniżej: dość ciemny i miejscami porysowany.
Pojawił się pomysł na zmianę.
Tak wygląda teraz kuchnia skąpana w popołudniowych promieniach słonecznych.
Udawajcie, że nie widzicie tych okropnych, spiralnych, energooszczędnych żarówek..OKEJ?? ;-)
Kiedyś je zmienię, obiecuję!!
Znacie to? Jest AKCJA musi być natychmiastowa REAKCJA.
A ponieważ to ja jestem przyczyną ten akcji, nie pozostaje mi nic innego tylko zakasać rękawy i zabrać się do roboty.
Mój mąż okazuje mi nieustające wsparcie, przede wszystkim swoją postawą: zgadza się na wszelkie moje pomysły (czasami zaskakujące i mocno dyskusyjne) ale także chce mieć jak najmniej wspólnego z ich realizacją. Jeśli jednak poproszę o pomoc ZAWSZE mogę na niego liczyć.
Ćwiczenia na siłowni zdecydowanie się na coś przydają, bo nawet po 4 godzinach szlifowania mogę powiedzieć: "Spoko!! Luz, daję radę ;-). Łapy nie bolą, a ja nie mam trzęsawki."
Inna sprawa, że ja po prostu lubię: szlifować, ciąć i malować.
Kilka lat temu blat stołu ( stół robiliśmy samodzielnie...nie pytajcie jak, bo nie sądziłam, że taki temat, mógłby kogoś zainteresować więc nie mam nawet zdjęć, z etapów jego powstawania) pokryłam olejem w kolorze venge. Kiedy się za niego teraz zabierałam wyglądał jak na zdjęciu poniżej: dość ciemny i miejscami porysowany.
Szlifować każdy umie(przynajmniej tak zakładam) więc nie będę tego procesu rozwlekle opisywać.
Ja zaczęłam gładzić blat stołu papierem o gradacji 60, potem 80, skończyłam na 120.
Szlifujemy dopóki pył z blatu nie zrobi się "suchy"...na początku szlifowania ze stołu schodzi wilgotna skulkowana paciaja.
Szlifujemy dopóki pył z blatu nie zrobi się "suchy"...na początku szlifowania ze stołu schodzi wilgotna skulkowana paciaja.
Po trzykrotnym przetarciu blatu papierem o gradacji 60, wygląda on tak.
Nie jest źle ale takie szlifowanie to nie bułka z masłem. Po szlifowaniu papierem 80 także trzykrotnym, w wyglądzie blatu zmieniło się bardzo niewiele.
Dopiero użycie papieru o gradacji 120 wyraźnie poprawiło jego wygląd.
Najciężej szlifuje się boczne krawędzie stołu...powierzchnia tutaj jest mała, a drewno cięte w poprzek usłojenia i najtrudniej docisnąć stopę urządzenia do drewnianej powierzchni.
Kiedy już osiągnęłam zadowalający efekt, całość odpyliłam. Na początku użyłam miękkiej szczotki, a potem całość umyłam gąbką zwilżoną wodą. Pozwoliłam całości dokładnie wyschnąć.
A potem mogłam oddać się stylizacji.
ŁUGOWANIE -
czyli wybielanie powierzchni surowego drewna. Oczywiście miałam wątpliwości czy mogę użyć tego preparatu na zeszlifowanym blacie. Olej podobnie jak bejca to takie dziadostwo, że włazi w pory drewna przez co niezwykle trudno się go z drewna pozbyć. U mnie na całej powierzchni blatu zostały małe, ciemniejsze kreseczki. Po nałożeniu dwu warstw preparatu na powierzchni pozostają w tych miejscach ciemniejsze smugi...Uzyskany efekt zupełnie mi nie przeszkadza ;-).
OLEJOWANIE BLATU
Po całkowitym wyschnięciu ługu, blat musi zostać zabezpieczony...ja blat zabezpieczyłam białym olejem ...z braku laku użyłam takiego jaki pozostał mi po olejowaniu blatu kuchennego. Olejowałam dwa razy, w odstępach co osiem godzin. Drugą warstwę oleju, kładłam tuż przed niedzielnym wyjazdem z Chatki..przez tydzień olej spokojnie się utwardzał.
STYLIZACJA NÓG PRZY POMOCY FARB KREDOWYCH
Ponieważ nie lubię tracić czasu, po zaolejowaniu blatu zabrałam się do stylizacji nóżek
Użyłam odrobiny farby, która została mi ze stylizacji kredensu.
Nałożyłam dwie warstwy, przetarłam krawędzie papierem o małej gradacji i całość zawoskowałam.
Prócz dumy, która akurat wprawia mnie w całkiem niezły nastrój dorobiłam się
gigantycznego bólu odcinka lędźwiowego i solidnych rozmiarów siniaka na goleni.
Osiągnięty efekt cieszy jednak na tyle, że na ból i siniec przymykam oko.
Coś jest we mnie z babci, nie mojej własnej, ale z babci mojego męża.
To uwielbienie dla: obłych kształtów, majkowych różów i rozmytych niebieskości, wzorów kwiatowych i w listki; haftu krzyżykowego; to taki mianownik wspólny nas łączący.
Tracę nadzieję, że ten nasz wiejski dom uda mi się kiedyś unowocześnić,
bo babcia we mnie wiecznie żywa ;-).
Udanego dnia dla Was i miłego tygodnia.
OLA
Ale po co unowocześniać, skoro taki styl tak pięknie Wam wychodzi. poza tym, jak sama nazwa wskazuje jest to domek wiejski, więc idealnie pasuje i stanowi na pewno przyjemną odmianę ;-)
OdpowiedzUsuńBo jednak wolałabym tak wiesz...tchnąć w niego nowe życie ;-)
UsuńPięknie wyszło!
OdpowiedzUsuńP.S. We mnie chyba też jest coś z babci Twojego męża :D
Haha, no nawet myślę, że jest nas tutaj trochę takich babć ;-)
UsuńJest piękny, subtelny i bardzo stylowy. Super przemiana :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Beatko po stokroć, że jesteś i zaglądasz ;-)
UsuńOlu kochana to my tu chyba wszystkie już babuleńki.Taka blogerska geriatria powstaje;)Wiesz jak ja uwielbiam starocie i wszelkie przeróbki na nich.Zastanawiam się tylko dlaczego nigdy nic nie ługowałam ani nie olejowałam bo efekty są fantastyczne.Muszę to w najbliższym czasie nadrobić.Pozdrawiam serdecznie i działaj dalej bo uwielbiam oglądać Twoje prace.
OdpowiedzUsuńAdriana do dzieła...to bardzo proste więc w sam raz dla każdego ;-)
UsuńJak zwykle kawał dobrej roboty :) Z remontami tak już bywa, że na jednej rzeczy się nie kończy:) Uwielbiam obserwować jak działasz w dwóch różnych stylach. Twój dom i domek na wsi.. BRAWO!
OdpowiedzUsuńTeraz bardziej w tym jedym miejscu...no ale jesień idzie to wkrótce mogę działać znów w domu ;-)
UsuńWyszło pięknie! A kto powiedział, że "babciny styl" jest bee? Ważne ,że Tobie podoba się. A właściwie nie tylko Tobie:-) Tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dorota
Dorotko ja nie twierdzę, że bee tylko chciałabym, żeby dom nabrał świeżości ;-)
UsuńOla świetna robota i jak wiesz wszystko co piszesz na temat remontu domu jest mi bliskie i wszystko rozumiem ;) Ja mysle o ługowaniu tez blatów kuchennych i stołu. Jeszcze tej jesienni musze ruszyc parę tematów w mojej kuchni ;) ps. kredens wyszedł bajecznie i choc myslałam ze ładniejszy niz biay byc nie moze to jednak lepiej mu w szarosciach :D
OdpowiedzUsuńIza kredensem to sama jestem zaskoczona, myślę, że to duża zasługa tych białych ścian...jest fajnie i świeżo ;-)
UsuńFajnie wyszło! Nie ważne jaki styl jest na topie, ale ważne w jakim się dobrze czujemy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie-D.
Ja raczej nie podążam za trendami ;-)
UsuńŚwietny sposób na odnowienie blatu, w bieli bardzo mu ładnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i miłego dnia ;-)
UsuńŚlicznie, klimatyczni i przytulnie! Po co na siłę "nowoczesność" tam wtłaczać? W ostatni weekend byłam po raz pierwszy u pewnych znajomych w domu i powiem Ci że u nich też jest bardziej babcino niż nowocześnie. Ale dzięki temu tak domowo i przytulni i bezpretensjonalnie że zakochałam się w ich domu. Tak trzymaj - jest super! :) Ściskam!
OdpowiedzUsuńBeatko...tutaj nie chodzi o to, żeby robić drastyczne zmiany...po prostu żeby czuć było tą świeżość ;-)
UsuńAle slicznie :) przeprowadziłabym sie chetnie na stałe do tego domku :)
OdpowiedzUsuńHihi ...bardzo dziękuję...to znaczy, że się podoba ;-)
UsuńSuper, wygląda świetnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dzięki ;-)
UsuńOdnowa - idealna :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;-)
UsuńRzeczywiście teraz zrobiła się z tego taka klimatyczna, spójna całość. I jaka to satysfakcja, gdy własnymi siłami i małym nakładem środków uzyskuje się cudowne efekty... Gratuluję i trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńTak się staram, zeby było spójnie...mam dzieję, że wkrótce ogarnę całość ;-)
UsuńKochana! To taki rodzaj nudy, jaki serwuje nam Iza ze Starachowicami - no zwyczajnie nie nudzisz się, noooo! :P Monotonii mimo wszystko nie ma, choć przesiaduje się ciągle w jednym miejscu ;) niby. Ale czy blogowanie oznacza publikowanie postów co rusz z innej beczki? Czasami istotna jest opowieść, odpowiednio snuta narracja - taki... serial - powieść w odcinkach :P A wiesz jak to z nimi jest - jak już się wciągniesz, to czekasz, co będzie następnym razem, "za tydzień", w kolejnym odcinku... :P Aż do szczęśliwego finału, happy endu ;) (Czego Wam życzę!)
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za ten komentarz...nie dość, że trafia w punkt to mi się jeszcze śmiać chce jak to czytam...ale to wiesz takie miłe uczucie...bo ubrałas w słowa to o czym ja myślę...będą jeszcze ze trzy odcinki tego serialu ;-)
Usuń:* :)
UsuńTo masz fankę wyczekującą dalszego ciągu!
Warto było jednak na siłownię chodzić i godzinami szlifować, bo stół prezentuje się pięknie :)
OdpowiedzUsuńPS Skrzyneczka do mnie nie dotarła, ale obiecuję, że jak tylko dojdzie, to napiszę :)
Kochana ja wiem aż za dobrze, ze nie dotarła, bo dopiero wczoraj mój małż przywiózł ją z domu na wsi ;-(. Jutro do Ciebie leci. Przepraszam za zwłokę ale ja mam sklerozę galopującą, a jak wyjeżdżamy z domu na wsi to wszystko zawsze szybko, szybko ;-). Tak więc skrzynka będzie u Ciebie na dniach ;-)
UsuńJa też lubię sobie czasem coś pomalować, ale jak czytam te Twoje instrukcje to zawsze jestem przerażona jak mało o tym jeszcze wiem :) I też gdzieś tam w środku siedzi we mnie taka babcia, ale w moim domu tego nie widać, marzy mi się taki właśnie domek na wsi, żeby tą babcię wydobyć na światło dzienne :)
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to pięknie! :)
wszystko naprawdę jest proste jak konstrukcja cepa ;-)...mnie też na początku wszystko przeraża, kilka lat temu bałam się olejowania, po nocah nie spałam, bo miałam olejować blat stołu...po 10 minutach pracy okazało się, że łatwiejszej rzeczy nie ma pod słońcem ;-)
UsuńFajna przemiana, oczywiście na lepsze :) Mój blog Ma i Bla
OdpowiedzUsuńWspaniały efekt.Ja się boję wszelkich przemalowań że nie wyjdzie a czeka mnie malowanie boazerii i zupełnie nie wiem jak się za to zabrać. Pozdrawiam :-).
OdpowiedzUsuńJak malowane lakierem to jakbyś chciała zmienić kolor to będzie sporo pracy ;-)
Usuńsuper przemiana stołu.
OdpowiedzUsuńDzięki ;-)
UsuńNie trzeba tego domku unowocześniać, tak jest pięknie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję...tylko kilka bardziej nowoczesnych elementów ;-)
UsuńStół idealnie pasuje do całości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Pięknie teraz wygląda :) Ach przyjemnie by było usiąść na kawkę :)
OdpowiedzUsuńŚwietna metamorfoza twojego stołu :)
OdpowiedzUsuń