31 lip 2015

ZMIANY W POKOJU FRANKA

Odliczam dni do wakacji. Został tylko piątek, ale spakowane walizki od poniedziałku "gawędzą" w przedpokoju ;-).
Wyruszamy jutro o świcie, przed nami dziewięciogodzinna podróż i będziemy mogli zapomnieć o trudach dnia codziennego i  poddać się błogiemu lenistwu.
Jestem zmęczona...za dużo nieplanowanych remontów zrobiłam w ciągu ostatniego miesiąca,
niedobór snu daje we znaki
I chociaż zmiany to mój żywioł muszę się zregenerować - po powrocie z wakacji znów coś " zmaluję", a właściwie pomaluję ( w mieszkaniu mojej mamy został do odnowienia jeden pokój) i mam nadzieję, że będę to robić z przyjemnością.

Przedstawiam Wam  odświeżony  pokój mojego dziecka.
Pomalowane ściany, przemalowany kaloryfer, który według mnie teraz zdobi, a nie szpeci, pomalowane łóżko ( jak się przyjrzycie to jego odcień jest żółty - Franek nie zgodził się na intensywną żółć tylko na delikatną wersję tego koloru).
Większość rzeczy doskonale Wam znana.
Naprawdę niewiele się tutaj zmieniło, bo nie widzę powodu aby zmieniać coś,  co cieszy oczy i sprawdza się pod względem praktycznym.
Zachowałam więc kształt kącika z biurkiem, bo jestem z niego bardzo zadowolona, antresola pozostała w tym samym miejscu, bo jest to jedyne możliwe ustawienie.
Tak naprawdę tylko komoda i regalik są nowe.






Wiszące sosnowe półki w pokoju mojego Synka już od dawna kuły w oczy.
Nie polecam nikomu robienia półek na książki z marketowej sosnowej klejonki. Tania sosnowa deska podczas malowania lazurą zrobiła się szorstka i starcie z niej kurzu graniczyło z cudem, półki po krótkim czasie zaczęły się odkształcać.
Pod względem praktycznym  i estetycznym porażka.
Spisałam na kartce moje wymagania co do mebla idealnego, który chciałabym postawić w tym miejscu i wyszło mi że CHCĘ:
czegoś praktycznego ;
niewielkiego, żeby nie zdominowało malutkiej przestrzeni;
 z drewna naturalnego  i stali, bo industrialne meble szalenie mi się podobają i czegoś co
odpowiadałoby mojemu poczuciu estetyki w 100%
( jestem małym zboczeńcem jeśli chodzi o precyzję wykonania ;-)).

Regał pochodzi z pracowni TIMBER CRAFT,
z malutkiej firmy zrodzonej z miłości do drewna.
Urzekła mnie jej historia.
Mąż Piotr ma hobby: robi meble z drewna. Jest perfekcjonistą
więc swoje "twory" ukrywa przed całym światem uważając, że nie są dość dobre.
Po roku pracy w ukryciu zdradza swą tajemnicę żonie Agnieszce,
 i to właśnie ona postanawia pokazać prace męża światu i stworzyć miejsce spełniające marzenia innych.
Z Piotrem trochę jak ze mną, przez blisko rok moją blogową działalność trzymałam w tajemnicy.
Ale kiedy znalazłam się w rubryce HIPERBLOG magazynu CZAS NA WNĘTRZE trzeba było w istnieje bloga wtajemniczyć i mojego W. Trochę się obawiałam,
że jakiś znajomy zrobi to przede mną, a to by było faux-pas.

 Na facebookowym profilu pracowni TUTAJ Agnieszka napisała,
że regał powstał według mojego projektu.
Nie mogę się z tym zgodzić, bo odręczny rysunek z moją wizją regału według mnie nie można nazywać projektem.

To była moja inspiracja:
www.urbanoutfitters.com

Piotr zwymiarował mój regalik, zadbał o to aby był proporcjonalny i funkcjonalny
a ja ograniczyłam się do wyboru wybarwienia stali i materiału na półki.
Piotr ma ogromny talent: musicie uwierzyć w precyzję wykonania, bo w przeciwieństwie do urody mebla żadne zdjęcie jej nie odda.
Codziennie gładzę jesionowe dechy, studiuję rysunek słojów, podziwiam perfekcję spawów i normalnie cieszę się jak dziecko, że taki mebel znalazł swoje miejsce w naszym domu.






Ideałem byłoby nie zapełniać go książkami i położyć na nim zaledwie kilka dekoracji dla podkreślenia jego uroku ale malutka przestrzeń rządzi się swoimi prawami,
a regalik to jedno z dwu miejsc na skarby naszego Synka.



Drugą nowością w pokoju jest komoda ze szwedzkiej sieciówki.
Tym razem postawiłam na białe wybarwienie i pod antresolą zrobiło się jaśniej.
Kilka naklejek i mamy jej spersonikowaną wersję.
Komoda sprawdza się doskonale, a w niej...no cóż...
KLOCKI, KLOCKI i KLOCKI.
Część z nich Franek otrzymał w spadku po tatusiu
ale znakomitej części kolekcji dorobił się samodzielnie ;-).


Jak to w dziecięcym pokoju i u nas nie brak dziecięcych dzieł. Paddington to nasz ulubiony miś,
Franek malował go kiedy miał sześć lat.


Kiedy wchodzisz do pokoju Franka nie możesz zapomnieć o jednym:
o uśmiechu...więc uśmiech proszę ;-).


Zastanawiam się jeszcze nad odpowiednią lampą do tego pokoju.
Myślałam, że znalazłam idealną ale niestety po zastanowieniu doszłam do wniosku,
że nie jest to przysłowiowy " strzał w 10"
Potrzebuję lamy, która daje sporo światła, bo pokój jest mały i takiej, która nawiązywałaby wyglądem do industrialnych klimatów.
Jeśli wpadnie Wam kiedyś coś takiego w oko, natychmiast dajcie znać ;-)


Moi drodzy, żegnam się z Wami na ponad dwa tygodnie
więc wspaniałego sierpnia dla Was i pięknego nadchodzącego weekendu.

OLA

Zapomniałam o najważniejszym zdjęciu z grzejnikiem...wybaczcie ale w głowie mi teraz tylko WAKACJE ;-)
SHARE:

24 lip 2015

PLAKATY HAGEDORNHAGEN

Kiedy byłam mała i miałam nie więcej niż dziewięć lat, marzyłam o posiadaniu mikroskopu.
Fascynowała mnie przyroda: rośliny i owady. Delikatne motyle, przezroczyste skrzydła ważek,  mieniące się w słońcu pancerzyki żuczków mogłam oglądać bez końca. Godzinami błądziłam wzrokiem po unerwieniu liści, obracałam w dłoniach kwietne płatki.
Pająki i  chrabąszcze nie napawały strachem a były obiektem dziecięcego pożądania. 
Chęć posiadania "robaków" na własność była tak silna, że posunęłam się do uwięzienia, a następnie nabicia na szpilkę: dwu ważek, kilku motyli i chrabąszcza majowego.
Mikroskop uważałam za narzędzie niezbędne dla lepszego poznania.

Moje dziecięce marzenie spełniłam w dorosłym życiu uszczęśliwiając moje wewnętrzne dziecko zakupem mikroskopu wraz z zestawem roślinno owadzich  preparatów.
Nabyłam go pod przykrywką rozwojowego prezentu dla mojego synka.
Szybko jednak okazało się, że nie podziela mojej fascynacji ;-).
Wiele się od czasu mojej młodości zmieniło. Już nie męczę owadów, po stokroć wolę plakaty je przedstawiające.
A ponieważ trend owadzi i  botaniczny we wnętrzach  jest obecnie znany, pożądany  i ogólnie dostępny
postanowiłam wprowadzić jego elementy do swojego domu.

Ta zielona "piękność"  to produkt duńskiej marki, stworzonej przez dwu fotografów Madsa Hagedorn-Olsen i Andersa Morell:

HAGEDORNHAGEN

i już wkrótce zamieszka w mojej monochromatycznej sypialni.
Zaletą czarno białej bazy  jest to, że poprzez zmianę dodatków można całkowicie zmienić klimat przestrzeni. A ja planuję jeszcze poduszki w tym kolorze i nowy look sypialnianego kąta na jesień gotowy.
Trudno mi było oprzeć się bogactwu szczegółów i ferii barw, którą zapewnia wysokojakościowy druk.


Mój plakat pochodzi ze sklepu: DESIGNZOO.PL

http://designzoo.pl/collections/plakaty

Jeśli jednak żuczki i robaczki to nie jest to za czym szczególnie przepadacie,
może skusicie się na innego owadziego lub roślinnego przyjaciela.
Wybór wzorów jest bardzo bogaty.
Oto kilka przykładów :








A oto jak można je zaaranżować we wnętrzu.
Bardzo mnie cieszą Wasze komentarze więc będę wdzięczna za Wasze wrażenia.
Miłego dnia dla Was i wspaniałego weekendu.

Ola




SHARE:

22 lip 2015

PRACOWITY TYDZIEŃ

Mało mnie w sieci. Lato nie sprzyja blogowaniu ale zdecydowanie sprzyja  remontom.
 A u mnie niczym u wziętego malarza pokojowego zlecenie goni zlecenie. Tydzień temu malowałam pokój i przedpokój u mojej mamy - udało się ją namówić na biel i dzięki niej malutkie mieszkanie w bloku przeżywa drugą młodość. 
Jest jaśniej, przyjemniej dla oka i co najważniejsze mama szczęśliwa. 

Do mieszkania mojej mamy wracam w piątek.
Postanowiłyśmy pójść za ciosem i pomalować jeszcze kuchnię, a jak się uda i drugi pokój.
Nie wiem czy podołam temu wyzwaniu, 
bo w dniu wczorajszym rozpoczęliśmy remont pokoju Franka
- uwierzcie ale dwa lata to dostatecznie długi czas  aby biel na ścianach zamieniła się w szarość.
Mój synek chomikuje co się da więc remont to świetna okazja, żeby się wielu niepotrzebnych rzeczy  pozbyć.
A ogrom tych rzeczy przeraża. Zapełniliśmy wczoraj Frankowymi zabawkami i książkami cały salon. 
Poruszamy się po mieszkaniu wyrytymi wśród sterty rzeczy ścieżkami ;-).

Wielokrotnie myślałam żeby wprowadzić do pokoju Franka nieco loftowego klimatu więc może przy okazji malowania się uda.
Z czym kojarzy mi się loft?
Z przestrzenią, z odrapanymi ścianami, z metalem i mnóstwem drewna z odzysku...trochę z surowością.
Co mamy w pokoju Franka??
Mamy metal ( krzesło, tablica, druciane półki) i drewno z odzysku w postaci biurka, surowości próżno jednak tutaj szukać, bo ja jednak lubię ciepłe wnętrza.

Nie będzie łatwo z tego co posiadamy stworzyć industrialną przestrzeń ale z pewnością po malowaniu będzie przyjemniej dla oka -  przynajmniej mojego.
Jak zwykle stawiam na biel, czerń, szarość i kroplę żółtego, a właściwie bardzo pastelowy zółty.
Odświeżę białe ściany, szarą ścianę przemaluje na szaro ( obecny szary ma odcień fioletu co mnie strasznie irytuje), kaloryfer i rurki pomaluję na grafitowo albo czarno - będzie piękny kontrast, a kolor pastelowy zagości na łóżku).
Dużo pracy ale efekt powinien być zadowalający ;-).

Inspiruję się pokoikami z TEJ strony. 
Można na niej przepaść. U mnie nie będzie tak pięknie, bo i przestrzeń i fundusze nie te ale pomarzyć można zawsze ;-).














Znacie nasze meble i dodatki doskonale zdradzę jednak, że w pokoju pojawi się nowy industrialny regał i nowa komoda Malm (stara służyła nam 6 lat i kilka dni temu wyzionęła ducha ;-)).

Trzymajcie kciuki, miłego tygodnia dla Was.

OLA
SHARE:

13 lip 2015

HEKSAGONALNA PODUSZKA DIY

Kiedy już rzuciłam się na głęboką wodę z TYM dywanem i nie poszłam na dno niczym kamień
postanowiłam, że będę częściej romansować z szydełkiem i sznurkami.
Wszak głupio by było zaniedbać tak dobrze zapowiadający się związek.
Potrzebowałam nieco ochłonąć z euforii, w którą wprawiło mnie posiadanie własnoręcznie zrobionego "sznurkowca" , dałam sobie kilka tygodni czasu i wracam teraz do Was z nowym wzorem i tym samym nowym pomysłem na domową dekorację. 
Dzisiaj dziergamy heksagon.
Postaram się jasno wytłumaczyć o co w dzierganiu tego kształtu chodzi. 
Bo według mnie jest jeszcze łatwiejszy niż kółko i zdecydowanie mniej pracochłonny.
Na potrzeby własnego mieszkania wydziergałam sobie poduszkę ale 
oczywiście od Was samych tylko zależy  do czego taki kształt wykorzystacie ;-).
 
Poduszka hexagon, hexagon na szydełku

A więc do wykonania projektu niezbędne są:
para rąk, 
szydełko duży rozmiar, u mnie 9
sznurek bawełniany w wybranym kolorze

Zaczynamy od 5-ciu oczek łańcuszka  lub magicznej pętli. Magiczna pętla jest o tyle fajniejsza, że można ściągnąć sznurek ją tworzący i w tej sposób pozbędziemy się dużej dziurki w środku naszej robótki. W tutku korzystałam z oczek łańcuszka. Pięć oczek łańcuszka łączę za pomocą oczka ścisłego - powstaje pętelka wokół której będziemy dziergać rząd pierwszy.

Poduszka hexagon, hexagon na szydełku

Poduszka hexagon, hexagon na szydełku


Zaczynamy rząd pierwszy naszej robótki. Robię trzy oczka łańcuszka to będzie pierwszy słupek, a potem jeszcze trzy oczka łańcuszka to będzie pierwszy ostęp między słupkami.
Potem robię dwa słupki wokół powstałego wcześniej okręgu, trzy oczka łańcuszka, dwa słupki....
Czynność powtarzam aż uzyskam 12 słupków( 6 par, każda para słupków ma być przedzielona trzema oczkami łańcuszka). Słupek pierwszy łączę ze słupkiem dwunastym za pomocą oczka ścisłego.

Poduszka hexagon, hexagon na szydełku

Zaczynamy rząd drugi naszej robótki.
Jak zawsze rozpoczynamy od trzech oczek łańcuszka - to będzie pierwszy słupek.
W punkcie zaznaczonym czerwonym X wypada początek drugiego słupka naszej robótki.
Robimy drugi słupek i trzy oczka łańcuszka( odstęp między słupkami).


Poduszka hexagon, hexagon na szydełku

Musimy teraz przystąpić do dodania jednego słupka.
Słupek dodajemy w miejscu X1, nie wbijamy szydełka w sznurek tylko robimy słupek "wokół sznurka" - podobnie jak tworzyliśmy cały pierwszy rząd słupków.
Pozostałe słupki dodajemy wręcz intuicyjnie - w robótce robią się dziurki, w których robimy kolejne słupki. A więc 4 słupki, 3 oczka łańcuszka, 4 słupki, 3 oczka łańcuszka. W sumie mamy mieć 24 słupki ( 6x4 słupki przedzielone 3 oczkami łańcuszka). Pierwszy słupek łączymy z 24 słupkiem oczkiem ścisłym.

Poduszka hexagon, hexagon na szydełku

Poduszka hexagon, hexagon na szydełku

Tak powinien wyglądać drugi rząd naszej robótki.

Poduszka hexagon, hexagon na szydełku

Analogicznie postępujemy w całej robótce. Pamiętajmy że w każdym następnym rzędzie ilość słupków ma być dwa razy większa do rzędu następnego.
Moja poduszka składa się z dwu heksagonów. Każdy z nich ma po 6 rzędów więc w rzędzie szóstym są 72 słupki. Jeśli marzy Wam się heksagonalny dywan wystarczy nie poprzestać na rzędzie szóstym tylko posługiwać się moją metodą aż uznacie że taki rozmiar robótki  Was satysfakcjonuje

Ja zrobiłam poduszkę dwukolorową. Do środka włożyłam wkład 40x40 cm i za połączyłam ze sobą dwa heksagony.

Poduszka hexagon, hexagon na szydełku


Poduszka hexagon, hexagon na szydełku

Poduszka hexagon, hexagon na szydełku
Jak zawsze mój tutorial skierowany jest do osób, które znają podstawy szydełkowania( oczko łańcuszka, słupek, oczko ścisłe). Nawet jeśli takowych umiejętności nie posiadacie to jestem przekonana, że przy odrobinie samozaparcia  będziecie się mogli cieszyć własnoręcznie wykonanymi dekoracjami już wkrótce.

Miłego dnia dla Was i pięknego tygodnia. Na tydzień znikam z blogowego i wirtualnego świata.
Jadę ładować akumulatory do Chatki.

OLA
 
SHARE:

6 lip 2015

NOWY NABYTEK W PRZEDPOKOJU/SYPIALNI

Do Chatki w ciągu ostatnich kilku miesięcy przyjechało sporo nowości.
Pisząc nowości mam na myśli  rzeczy nietknięte użytkowaniem jakimkolwiek ale 
także takie, które nabyliśmy w drodze "spadku". Wszyscy nasi znajomi wiedzą, że chętnie przygarniamy rzeczy stare. Jeśli przechodzą wstępną selekcję lądują u nas. Wstępna selekcja nie oznacza, że wybrzydzamy. Chodzi nam o to, żeby nie zagracić Chatki ale żeby ją z głową meblować.

Nasz dom nie jest w pełni skończony, remontu wymaga jeszcze wiele jego kątów; ale ja oglądam je zawsze oczyma wyobraźni.
Wierzę, że wszystkie nasze plany uda się przeprowadzić do końca, bo przecież wszystko jest kwestią czasu i ...zasobności portfela.
W starym domu, sami możemy zrobić właściwie wszystko ale: farby, kleje, bejce, lakiery, szpachle, deski, płytki - musimy kupić - nikt nam tego nie da.
 
Jedną z wielu rzeczy, której jeszcze nie widzieliście jest drewniana, szara konsola. 
Kupiliśmy ją specjalnie z myślą o wąskim przedpokoju, a właściwie pomieszczeniu prowadzącym z wiatrołapu do kuchni. Postanowiłam tam kiedyś urządzić sobie kącik wypoczynkowy.
Znacie to miejsce doskonale, bo pokazywałam jedną jego stronę nie raz.



Pomieszczenie jest długie i wąskie, słabo doświetlone - małe  okienko daje niewiele światła. Nie chcemy ingerować w bryłę budynku, bo moglibyśmy podnieść dach i zamontować większe oko. Lubimy jednak te skosy i drewnianą podsufitkę. Latem mam tam otwarte drzwi do wiatrołapu i otwarte drzwi wejściowe prowadzące na zadaszoną werandę i ... morze zieleni.
Tak więc na brak światła narzekam tylko wtedy gdy robię zdjęcia czyli niezbyt często. 
Z przedpokoju ( na zdjęciu powyżej) widać odrobinę sypialni.
Jednak niech nie zwiedzie Was zaścielone łóżko...poprosiłam męża żeby przeniósł się na drugą stronę, bo włazi w kadr...tak, zdjęcia robiłam w niedzielę o siódmej rano - tylko o tej porze jest tutaj w miarę dobre światło ;-).





Wróćmy jednak do tematu, bo nieco zboczyliśmy z wyznaczonego kursu.
Niektórzy z Was pewnie teraz pomyślą, że skoro mamy do czynienia z długim i wąskim pomieszczeniem to po co upychać tam konsolkę? Powód jest prozaiczny. Konsolka ukrywa niezbyt estetyczną rurę...O taką ;-)


Podczas jednego z remontów za pomocą płyt gipsowo kartonowych udało się ją nieco ukryć w ścianie. Same płyty  zmniejszyły przestrzeń pomieszczenia ale były niezbędne aby wyrównać bardzo krzywe ściany. Nie chcieliśmy zmniejszać jej jeszcze dodatkową konstrukcją, a ponieważ nie mieliśmy też pomysłu na rurę  to tak zostało. Rura straszyła lat kilka, aż wpadłam na pomysł żeby postawić tam wąski mebel, najlepiej stoliczek z półką - konsolkę.
Specjalnie z myślą o konsoli kupowałam: lampiony, kosze z trawy morskiej i robiłam odrapaną ramę ( TUTAJ), która w tej chwili przeobraziła się już w lustro.





Kiedy już wszystko zaaranżowałam, przeniosłam całość do naszej sypialni, żeby zrobić zdjęcie nowemu mebelkowi
(w przedpokoju nie byłam w stanie wymyślić sensownego kadru - ach gdyby można się było cofnąć o metr, nie zawadzając pupą o ścianę !)

A kiedy konsola stanęła w sypialni okazało się, że wygląda tam nie najgorzej, a nawet bardzo dobrze. Dużo lepiej niż w wąskim przedpokoju, w którym nie można jej było fajnie wyeksponować.
I już tam zostanie ;-)






A ja znów mam problem z rurą w ścianie !!!.
Czas chyba pojeździć meblami w Chatce może coś fajnego jeszcze z tego wyniknie
Miłego dnia dla Was i pięknego tygodnia. 
Cieszcie się latem, bo wreszcie jest bardzo ciepło.

OLA


SHARE:
© O Zebrze - blog lifestylowy - wnętrza, inspiracje, DIY. All rights reserved.
BLOGGER TEMPLATE DESIGNED BY pipdig