21 wrz 2015

CIASTO ZE ŚLIWKAMI I KONKURS i WYNIKI

Wrzesień upływa mi pod znakiem lenistwa. 
Obiecywałam Wam, że będzie lepiej ale wcale nie jest.
Jestem zdołowana ( czy tylko mnie dopadła jesienna depresja??), 
wykończona powrotem do szkoły( chociaż ja już dawna do niej nie chodzę) i myślami o założeniu własnego biznesu( kiełkuje mi taka myśl od dawna ale boję się zetknięcia własnych wyobrażeń ( jakże optymistycznych) z rzeczywistością).
Mam dość. 

Prowadzenie bloga to naprawdę ciężka praca. Uwierzycie, że zdjęcia do postów wyrywają mi 5 godzin z weekendowego czasu??. Zwykle do jednego wpisu robię około czterdziestu zdjęć, a zadowolona bywam tylko z dziesięciu ;-(. 
Czasem złości mnie ta moja niedoskonałość i to, że nie jestem cyborgiem, który ma nadludzką siłę i nie czuje zmęczenia.
Czasem chciałabym cisnąć to wszystko i zająć się tylko swoim życiem.
A wtedy zaczynam myśleć o tym miejscu jak o swoim drugim dziecku.
A przecież wychowanie dziecka to trud. Nikt nie mówił, że będzie łatwo kiedy powołasz go do życia. 
Dziecko to wielkie radości ale czasem i problemy i smutki.
Ale przede wszystkim dziecko to ciężka ciągła praca.
I kiedy sobie tak pomyślę, kiedy to wszystko poukładam w głowie
jest mi odrobinę łatwiej.
Kocham tego bloga, moich czytelników, pozytywny( a czasem nie ;-)) odbiór mojej działalności.

Osładzam sobie ostatnie  dni domowymi wypiekami.
Nie lubię ciast ociekających masami, najczęściej sięgam po przepisy bardzo proste,
a ciasto kruche od lat należy do moich ulubionych.
Za kilka dni jesień, której nie lubię za choroby i własne zmęczenie
ale za to uwielbiam za kolory i ...śliwki węgierki.


A oto bardzo łatwy przepis na ciasto kruche ze śliwkami.
Z produktów z poniższego zdjęcia zagniatamy ciasto, wkładamy na 30 minut do lodówki.


Kiedy ciasto chłodzi się w lodówce musimy przygotować owoce.
Ze śliwek pozbywamy się pestek.
A następnie połówki mieszamy z cukrem pudrem i migdałami.


2/3 ciasto rozwałkowujemy i wylepiamy nim dno brytfanny.
Wcześniej przygotowane śliwki układamy na cieście przecięciami do góry.
Pozostałą część ciasta trzemy na tarce i posypujemy nim śliwki.
Pieczemy przez 50 minut w temperaturze 180 stopni.


Dzisiaj mam dla Was nie tylko szybki przepis ale przede wszystkim 
coś co być może sprawi Wam radość. 
W poprzednim poście napisałam, że Emilia właścicielka sklepu SCANDIMANIA 
przygotowała dla Was niespodziankę.
Ale zanim dowiecie się jaka to niespodzianka chciałabym Was serdecznie zaprosić do tego nowo powstałego sklepiku. 
Jeśli jesteście miłośnikami skandynawskiego stylu to z pewnością to miejsce przypadnie Wam do gustu.
Piękna porcelana, drewniane dekoracje, metalowe koszyki, tabliczki, plakaty i tkaniny
to wszystko znajdziecie na półkach tego sklepu.




A oto nagrody:

*miseczka duża i mała origami Madam Stoltz
*rurki papierowe Madam Stoltz
* tablica metalowa z napisem: Life's short eat cookies.

Zwycięzców będzie dwóch ;-).

A oto co trzeba zrobić aby mieć szansę  zdobyć nagrodę:

- w komentarzach pod TYM postem zgłosić chęć wzięcia udziału w konkursie

- proszę Was też o udostępnienie  postu konkursowego na swoim profilu na Facebook’u
-jeśli posiadasz bloga proszę udostępnij baner konkursowy u siebie



  - polubienie profili OZEBRZE oraz SCANDIMANIA nie jest warunkiem, choć oczywiście będzie nam bardzo miło, jeśli to zrobicie.

  -zabawa trwa do niedzieli 4 października do godziny 21:00, zwycięzca zostanie ogłoszony w ciągu 4 dni od zakończenia zabawy.
 -wysyłka nagrody możliwa jest tylko na terenie Polski.


To jak??
Bawicie się razem z nami??
Miłego poniedziałku i wspaniałego tygodnia

NAGRODY wędrują do:
 duża miseczka i tablica metalowa:
Ryby z bloga  GDYBYRYBY

mała miseczka i słomki:
ALA B, która zostawiła następujący komentarz:
" Staję w tym długaśnym ogonku i trzymam za siebie kciuki"

Dziewczyny czekam na adresy ;-)!!!

Ola


SHARE:

14 wrz 2015

NIEDZIELNE ŚNIADANIE

Lubię niedzielne poranki:
wstawanie kiedy dom pogrążony jest we śnie i leniwe snucie się w piżamie i szlafroku po kuchni;
zapach świeżo parzonej kawy i ulubione czasopismo w zasięgu ręki.

Cisza zalegająca w domu daje mi wytchnienie po tygodniu ciężkiej pracy,
ale szybko mnie nudzi.
Kiedy tylko dopiję kawę i przejrzę ulubioną gazetę przystępuję do działania.
W niedzielę chcę zacząć dzień od rodzinnego śniadania.
W ciągu tygodnia obowiązki zawodowe i szkolne sprawiają,
że nikt z nas o wspólnych porannych posiłkach nie myśli.
Pięć dni w tygodniu pośpiech to nasze drugie imię.

W niedzielny poranek zabieram się do komponowania śniadaniowego menu.
Jedzenie jest proste, nie wymagające wielkich przygotowań ale smaczne.
Garść rukoli, ser typu parmezan, awokado, suszone pomidory, pomidorki koktajlowe, oliwa, sól i pieprz do smaku - z tego powstaje lubiane przez wszystkich danie .A sałatka,chleb,szynka dojrzewająca, świeżo parzona herbata to przyjemna kompozycja smakowa na udany początek dnia.



 Robię malutkie kanapeczki, kroję owoce, wyciągam ulubione naczynia.
Zanim wstaną moi "CHŁOPCY" staram się dopiąć wszystko na ostatni guzik.
Lubię ich tak rozpieszczać, a ich zadowolone miny to dla mnie najlepsza nagroda.





 Nakrywam do stołu w ciszy, bo nie chcę by moja niespodzianka za szybko się wydała .
Na drewnianej powierzchni buduję obraz.
Mieszam:
geometryczne misy, drewniane deski do serwowania, plasterki orzecha służące za podkładki, czarno białe tekstylia i ceramikę; z pamiątkami po dziadkach: starą cukiernicą i sztućcami.
Dodają świeże kwiaty bez których nie potrafię się obejść.
I dopiero wtedy kiedy każdy element układanki jest na miejscu jestem zadowolona.
Lubię przyjemne dla oka kompozycje.
Drewniane przedmioty kuchenne, geometryczne wzory, dobrej jakości tekstylia, 
misy niczym papierowe układanki przyprawiają o szybsze bicie serca.
Gromadzę to wszystko bez opamiętania, 
mając nadzieję, że moje srocze gniazdo zmieści jeszcze jedną małą "błyskotkę". 
Nie jara mnie nowa kiecka, siódma para butów...tego jestem sobie w stanie bez żalu odmówić. 
Ale nowy kubek to kolekcji to dla mnie prawdziwy skarb.
Z rozległym zapleczem znacznie łatwiej tworzy się ładne domowe kadry.



Najbardziej żałuję, że CELEBROWAĆ śniadanie mogę tylko w niedzielne poranki.
Zdecydowanie chciałabym częściej. Ale przecież jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma ;-).





Przed ósmą wstaje Franek i wtedy nasz dom zaczyna tętnić życiem.
Przytulam Synka, chwilę się przekomarzamy wybuchając śmiechem raz po raz. 
Toczymy " spory" na temat rzeczy nieistotnych, wymyślamy nowe słowa,  biegniemy do sypialni, żeby obudzić męża/tatę, który wstaje z wyraźnym oporem.
Ale wstaje ;).

Przy pięknie nakrytym stole i smacznym jedzeniu toczymy rozmowy o tym jak nam minął tydzień...
na jaw wychodzą "tajemnice", bo tak naprawdę tylko w niedzielę przy rodzinnym śniadaniu Franek 
opowiada o tym co zdarzyło się w szkole - taki typ ( ciężko namówić go do zwierzeń).
Śmiechom i żartom nie ma końca. 
W powietrzu czuć miłość i mam pewność, że to nasz czas, że niedziela jest dla nas ;-).


Miłego poniedziałku i wspaniałego tygodnia.

OLA


Post powstał przy współpracy ze sklepem SCANDIMANIA,
gdzie znajdziecie większość przedmiotów ze zdjęć.
Właścicielka sklepu przygotowała dla Was niespodziankę
ale o tym wkrótce.


SHARE:

11 wrz 2015

SŁÓW KILKA O DYWANACH

O moim salonie pisałam w TYM poście. 
Królują w nim jasne barwy i naturalne materiały. 
Według mnie to kombinacja ponadczasowa, wspaniała baza . Co kilka miesięcy zmieniam kolorystykę poduszek na sofie, dokładam kolorowe akcenty(nigdy w nadmiarze) i tak naprawdę takie minimalne zmiany były dla mnie dotychczas wystarczające.
Coraz częściej jednak z niechęcią zerkam na dywan. 
Jest wykonany z naturalnej wełny i bardzo mięciutki. I to jest genialne. Jednak jego kolor...cóż nie do końca mi już odpowiada, zwłaszcza, że po czyszczeniu nabrał denerwującego odcienia żółtego.
I chociaż lubię żółty to barwa dywanu wymknęła się spod kontroli. 
Ze względu na kolor pierwotny( złamana biel)  regularne czyszczenie dywanu ( raczej regularnie dwa razy do roku niż regularnie raz na pięć lat ;-)) stało się koniecznością.

Szalenie podobają mi się wzorzyste dywany, które mogłyby przełamać, beżowo białą dominację.  Tylko czy starczy mi odwagi żeby zdecydować się na coś podobnego u siebie?
Bo ja z tych niestety, co chcieliby ale się boją ;-).
Co innego małe czarne akcenty, które uwielbiam, a które przełamują ogólny( no nie da się ukryć- dość mdły look salonu) i które mogę zawsze schować do szuflady; a co innego dywan, na który będę musiała patrzeć przez najbliższe pięć lat.

Ponieważ przez ostatnie lata w naszym domu był jasny dywan to tym razem z pewnością takiego nie wybiorę. Wolę w stylizacjach mocne akcenty i ciemne barwy i tym kluczem zamierzam się kierować wybierając nowy dywan do naszego salonu.



1, 2, 3, 4, 5
6

Dwa spośród wybranych przeze mnie dywanów są poza moim zasięgiem.
Pierwszy w zestawieniu produkt totalnie zawrócił mi w głowie.
Kolory genialne, i nawet wzór nie wygląda przez nie na babciny. Gdyby tylko cena była odpowiedniejsza...BRAŁABYM bez mrugnięcia okiem.
Umieszczam go na swojej liście, bo pomarzyć można zawsze, nie??

Przez myśl mi nawet przeszło, żeby pozbyć się dywanu.
Ale jednak NIE. Dziękuję bardzo!!!
Nie wiem czy to przywiązanie do tradycji czy własna wygoda ale lubię kiedy siadając na sofie mogę położyć stopy na czymś mięciutkim i ciepłym ( parkiet może i jest ciepły ale niekoniecznie miękki) i nie lubię widoku "kotów" na podłodze, czego nawet przy regularnym, a czasem i obsesyjnym ;-) sprzątaniu  nie da się uniknąć.
Odnoszę wrażenie, że dywan jakoś niweluje ich ilość.
 Kiedy ich nie widzę mam o jeden mniej powód do stresu, bo nic mnie tak nie denerwuje jak bałagan.

Byłoby moim pobożnym życzeniem, żeby osiągnąć efekt jak na zdjęciach poniżej.


http://www.myparadissi.com/2013/10/the-butterfly-chair.html


http://www.homedit.com/scandinavian-living-room-designs/?utm_source=related-single-image&utm_medium=thumb&utm_campaign=he


https://pl.pinterest.com/pin/52354414394645212/


https://pl.pinterest.com/pin/388224430352563488/


https://pl.pinterest.com/pin/517351075917888351/


https://pl.pinterest.com/pin/548946642056519441/

i dla przypomnienia jak to wygląda aktualnie...wyobraźcie sobie tutaj ciemniejszy dywan.
Wszystko mi mówi, że będzie pięknie.


Mam nadzieję, że już wkrótce będę Wam mogła pokazać co z moich planów wyniknie.
Miłego piątku dla Was i pięknego weekendu ;-)

Ola
SHARE:

7 wrz 2015

Naścienny ogródek w mojej kuchni

Mam swoje ulubione sklepy i Józek do nich nie należy.
Mam nadzieję, że tym stwierdzeniem nie podpadnę teraz nikomu.
Moja niechęć bierze się ze złych doświadczeń z przeszłości ;-).
Już teraz dokładnie nie pamiętam: "o co poszło" jednak zadra była tak wielka,
że unikałam sklepu jak ognia.
W blogosferze wnętrzarskiej wieści rozchodzą się z szybkością błyskawicy więc kiedy na koncie instagramowym Agnieszki zobaczyłam heksagonalne półeczki postanowiłam przełamać swoją niechęć i sklep odwiedzić.

Jak się okazało jakość idzie w parzę z ceną. Za 85 zł nie ma się co spodziewać produktu na najwyższym poziomie ale półeczki są wykonane dość starannie,  ze sklejki i litej paulowni, która nie została zaimpregnowana. Kupując je miałam na nie pomysł. Ponieważ od dawna chodził mi po głowie naścienny ogródek postanowiłam, że heksagonalne półeczki wykorzystam właśnie do jego zrobienia.


Nie byłabym sobą gdybym zostawiła je w spokoju. Po pierwsze dlatego, że w wersji oryginalnej  średnio pasowały do mojej kuchni. A po drugie dlatego, że lubię swoje przeróbki i nadawanie rzeczom indywidualnego charakteru. Do metamorfozy półeczek wykorzystałam mój ulubiony wosk.


Zabezpieczyłam tył półeczek taśmą, wosk nałożyłam miękką szmatką, a po jego wyschnięciu przetarłam całość watą stalową. Zajęło mi to około godziny. Mąż nawet bez wielkiego gadania powiesił gotowe półki. Pod koniec pracy stwierdził tylko, że: "medal dla tego co wymyślił sposób mocowania" i że:" na cięższe rzeczy się nie nadaje". Ale ja przecież od samego początku nie chciałam tam kłaść ciężkich rzeczy. Ulubione ziółka:melisa, mięta i bazynia wychylają swe zielone włoski z metalowych osłonek i można je sobie skubnąć w dowolnym momencie ;-). To lubię ;-).





Mam ostatnio fazę na zielone więc te naścienne elementy mojej kuchni doskonale się wpisują w moje potrzeby. To malutka zmiana ale bardzo mnie cieszy.
Miłego tygodnia dla Was i fajnego poniedziałku.

OLA




SHARE:
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
© O Zebrze - blog lifestylowy - wnętrza, inspiracje, DIY. All rights reserved.
BLOGGER TEMPLATE DESIGNED BY pipdig