22 lip 2016

O PORTRETACH W STARACHOWICACH

Trochę inaczej to sobie zaplanowałam. Miałam pokazać Wam pewien skończony projekt i ruszyć z  konkursem. Już jutro wyjeżdżam  na wakacje więc do załatwienia milion spraw: ostatnie zakupy, pakowanie...W zeszłym roku obiecałam sobie, że nie będę zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę ale przez  rok zdążyłam o tym zapomnieć. Przykre doświadczenia przedwyjazdowe zostały  przykryte miłymi  wakacyjnymi wspomnieniami. Od kilku dni mam istny kocioł tym większy, że jeszcze załatwiam sprawy związane z remontem naszej wiejskiej kuchni. W salonie piętrzą się: sterta prania, płytki, bateria kuchenna i zlewozmywak. Od 7 sierpnia( skaczę z radości!!!) będziemy mieć w domu na wsi istną kuchenną demolkę. Zniknie to co solą w mym oku i co skrzętnie omijam podczas fotografowania kuchni. HURRA!!!
Wreszcie będę Wam mogła pokazać inną część kuchni niż zwykle i nie czuć się przy tym tak jakbym pokazywała cycki - maksymalnie zażenowana ;-).

Dzisiaj po raz ostatni( TFU TFU nie ostatni, bo jeszcze konkurs) wracam do Starachowic i BLOGGERS PHOTO MEETING i do ostatniego dnia szkolenia, który wciągnął mnie na maksa.
Nigdy nie robiłam portretów, bo po prostu nie umiałam. Dzięki Izie wiem już czym to się je i jak sprawić, żeby nasz model nie wyglądał na zdjęciu jak rozjechany kot ;-)..
Uniwersalna rada dla modela : UWAŻAJ JAK SIEDZISZ - to czy masz proste plecy będzie widoczne na zdjęciu ;-)
Uniwersalna rada dla fotografa: ZŁAP KONTAKT Z MODELEM..co w sytuacji, kiedy w osobę fotografowaną wycelowane jest 12 obiektywów i trwa walka o najlepsze ujęcia nie jest zadaniem łatwym ;)

Odkryłam, z dużą Izy pomocą, że mam obiektyw, który zasługuje, żeby się dobrze mu przyjrzeć, bo jest wprost stworzony to tego, żeby używać go podczas robienia portretów.
Korzystam ze sprzętu mojego męża, a teleobiektyw był tym obiektywem, którego omijałam szerokim łukiem.
Za namową Izy wygrzebałam go  z dna przepastnej torby i nawet mogę powiedzieć, że polubiłam.
Nie wiem jak wytrzyma ze mną mój mąż, bo już mu zapowiedziałam, że na wakacjach wszędzie chodzę z aparatem ;-).
Ale...ale...aparat to nie jedyne moje uzależnienie. Od blisko roku dość intensywnie ćwiczę i nie wyobrażam sobie dwu tygodni bez umiarkowanej aktywności fizycznej. Zabieram matę, strój, buty...a hantle już poupychałam po walizkach. Szaleństwo!!!, a raczej pozytywne zakręcenie. 

Oto jak widzę moje koleżanki. Wprawdzie tutaj i ówdzie zgubiła się ostrość ale i tak uważam, że są to bardzo udane próby.

KASIA PIĄTY POKÓJ

MAŁGOSIA M.O.HOME

MARTA PANI WOŹNA

OLA STABRAWA

MAGDA WNĘTRZA ZEWNĘTRZA

IZA COLORES DE MI ALMA

MARTA FOTO ST(W)ORY

BEATA W WYNAJĘTYM M

Moi mili znikam z blogowego świata na blisko dwa tygodnie i jak zwykle bardzo ciężko rozstać mi się z tym miejscem. Do miłego...

OLA

SHARE:

13 lip 2016

MARINE, HAPPY PLACE, ROMANTIC ...TRZY ZESPOŁY, TRZY STYLIZACJE

Mam nadzieję, że nie znudziły Was jeszcze starachowickie kadry, 
bo dzisiaj zasypię Was lawiną zdjęć.
Nigdy nie miałam w poście tylu zdjęć ale widocznie kiedyś musi być ten pierwszy raz.

W sobotę wstałam o świcie ( zaraz po 7)...już taki ze mnie ranny ptaszek, a na dodatek emocje działają na mnie jak dopalacz -cztery godziny snu są jak najbardziej wystarczające.  Około 11 w ogrodzie, rozpoczęło się szkolenie. Żar lal się z nieba, a Iza mówiła o: ISO, przysłonach, balansie bieli, blendach i filtrach...nie były to dla mnie  pojęcia nowe, momentami nawet dość dobrze orientowałam się w temacie. W upale jednak łatwo przyswaja się tylko płyny...więc kilka godzin potrwało zanim wiedzę poszerzoną przetrawiłam i przełknęłam i nie odbiła się ona czkawką ;-). Na dodatek raz po raz rozpraszały mnie wytatuowane stopy Kasi i Guzik ;-)...no musiałam obfocić jedno i drugie, bo do dzisiaj nie wiem co fajniejsze.



Po szkoleniu Iza podzieliła nas na zespoły i przydzieliła tematy ( dzięki Bogu nie trafiłam w ROMANTIC!!!) i zajęłyśmy się tworzeniem stylizacji.
Sto razy przestawiony kubek; tysiąc razy poprawione poduchy; miliony kilometrów zrobione na kursowaniu do domu i z powrotem; metry podartych twórczo materiałów; patyk wbijany w ziemię nieskończoną ilość razy, bo akurat dziesięć centymetrów w prawo będzie wyglądał  BOSKO - ciężka to praca.
Może nie tak jak przerzucanie ton piachu w trzydziestostopniowym upale ale muszę Wam powiedzieć, 
że po trzech godzinach stylizacyjnej orki w upale, pot lał mi się po plecach i pupie, a poranna świeżość pozostała już tylko mglistym wspomnieniem.
Ze Starachowic przywiozłam agro opaleniznę ...i gigantyczną ilość śladów po komarzych ukąszeniach. 
Po dniu spędzonym w biegu i stresie,  na biciu się z myślami i na ciągłych wyborach krwiopijcy namierzali mnie chyba tylko po zapachu.

Przed Wami 3 stylizacje.
Zacznę od tej, której byłam współtwórczynią. Pracowałam wraz z Kasią (PIĄTY POKÓJ) i Iloną ( PRZEPLATANE KOLORAMI). Miałyśmy stworzyć aranżację w stylu MARINE ale nie używać do tego atrybutów tak z tym stylem się kojarzących: muszelek i kotwic. Taką aranżację można stworzyć naprawdę wszędzie, na niemal gołej ziemi...nie potrzebujemy do  tego piaszczystej plaży z Long Island i mega wypasionego letniego domu za plecami. Róbmy ją w przydomowym ogródku, niech sąsiada "zza płota" ściska i skręca z zazdrości...albo niech się naszą stylizacją zainspiruje.
Wystarczy wyciągnąć stare skrzynki,  drabinę, sznurek, skrawki materiału , kilka poduszek, koce i chodniki.
Pomysł na girlandę z kawałków materiału zabieram do swojego domu na wsi...chociaż nie wiem co na to mój W. ,
bo jemu nie przypadła jakoś szczególnie do gustu ;-) i na dodatek  ma w związku z nią niezbyt ładne skojarzenia.













Następna stylizacja to HAPPY PLACE. Popis swych możliwości dały tutaj: OLA (STABRAWA), MARTA (DOMEK PRZY LESIE), MARTA ( PANI WOŹNA) i GOSIA (M.O. HOME). Zawsze mi się wydaje, że jak kolorów jest dużo to będzie nieźle naciaprane ale jak widać dziewczyny świetnie zmiksowały całość. 
Kolorowe wnętrza to nie  moja bajka ale muszę przyznać, że mogłabym w takim otoczeniu zamieszkać...być może tylko na krótka chwilę ale jednak.













Ostatnią stylizacją, którą chcę Wam pokazać (ale kolejność w jakiej została wymieniona nie świadczy absolutnie o jakości aranżacja) jest aranżacja  w stylu ROMANTIC. Z wyzwaniem mierzyły się : KASIA (CONCHITA HOME), MAGDA ( WNĘTRZA ZEWNĘTRZA) oraz MARTA (FOTO ST(W)ORY) . Hamak dyndający pod drzewem, poduszki w różu, miękkie  koce, różane filiżanki, falbanki, zawijasy, mnóstwo świeczek, koszyki z trawy morskiej, stara balia i kwiaty, kwiaty, kwiaty...
Tą właśnie stylizację miałyśmy okazję fotografować po zmroku i muszę przyznać, 
że wtedy była najbardziej urokliwa ;-).













Stworzenie aranżacji w określonym stylu to nie lada wyzwanie, jednak odpowiednie jej sfotografowanie jest według mnie o wiele trudniejsze. Oczywiście do przewidzenia było to, że ze zdjęć nie będę zadowolona. Ale ja zawsze uważam, że mogłam wymyślić ciekawsze kadry. Kiedy skończyłyśmy fotografować aranżacje było już dawno po 20.00 ;-), a wieczór tak szybko się nie skończył.

W aranżacjach użyto produktów od :


W niedzielę do domu wracałam w genialnym nastroju: szczęśliwa i
naładowana pozytywną energią jak po weekendzie w wypasionym spa.
A w poniedziałek, kiedy emocje już opadły poczułam się jak przekłuty balonik.
Oto co robi ze mnie nadmiar emocji ;)
Dopiero po kilku dniach udało mi się względnie wypocząć.
Oczywiście jestem mega szczęśliwa...nie tylko dlatego, że poznałam Dziewczyny i pogłębiłam swoją fotograficzną wiedzę ale przede wszystkim dlatego, że udało mi się przełamać i wyjść do ludzi.

Miłego tygodnia dla Was!!!

OLA





SHARE:

8 lip 2016

BLOGGERS PHOTO MEETING 2

W niedzielę wieczorem, po blisko trzech dniach nieobecności w  domu wróciłam z BLOGGERS PHOTO MEETING. To już drugie spotkanie blogerek organizowane przez Izę. Tak jak pisałam we wcześniejszym poście, nie jestem typem przebojowym i ciężko mi odnaleźć się w tłumie...po tych kilku dniach spędzonych w gronie kobitek o podobnych zainteresowaniach wiem, że gdybym nie pojechała to z pewnością nie poznałabym tylu fajowskich, swojskich dziewczyn i  jeszcze długo nie odważyłabym się sięgnąć po tryb manualny w moim aparacie. 

Spotkanie organizowane przez Izę to nie tylko solidna dawka wiedzy podana w sposób przystępny nawet "dla opornych" ale przede wszystkim obcowanie z trybem manualnym w praktyce. Z pewnością znacie to powiedzenie: "Praktyka czyni mistrza" i nie ma w nim ani odrobinę przesady. 
Z warsztatów przywiozłam 1200 zdjęć gorszych i lepszych...pewnie po selekcji  mniej niż połowę zostawię na komputerowym  dysku. Wraz z każdym zrobionym zdjęciem wiara w moje zdolności fotograficzne rosła liniowo. Dotychczas korzystałam z opcji preselekcja czasu lub przysłony i złościłam się srodze kiedy aparat robił inne zdjęcia niż bym sobie życzyła. Nie ośmielę się napisać, że teraz jest inaczej ale jesteśmy na dobrej drodze do porozumienia.
W ciągu dwu dni nie da się osiągnąć poziomu  MASTER ale z pewnością idzie mi coraz lepiej i być może w przyszłości(tej odległej lub mniej) przybijemy sobie z aparatem "piątkę". W każdym razie zamierzam bardzo intensywnie trenować aby się doskonalić i rozwijać w dziedzinie fotografii. 

Czymże byłoby spotkanie blogerek bez rozmów do nocy, bez dzielenia się doświadczeniami, bez śmiechów, bez burzy mózgów i bez kreatywnych pomysłów. Z wszystkimi dziewczynami, które przybyły na warsztaty miałam dotychczas tylko kontakt wirtualny...w niektórych przypadkach nawet dość rzadki. Tym bardziej się cieszę, że mogłam poznać je w realu, poczuć do nich "miętę". Inaczej być nie mogło, bo jak się okazało wszystkie nadajemy na tych samych częstotliwościach. 

Dla przypomnienia, moje towarzyszki :

 IZA  COLORES DE MI ALMA
  MARTA  FOTO ST(W)ORY
BEATA  FOR RENT FOR LIVING

oraz  :

MARTA  DOMEK PRZY LESIE
 MAGDA WNĘTRZA ZEWNĘTRZA
KASIA  CONCHITA HOME
ILONA  PRZEPLATANE KOLORAMI
Ola STABRAWA
MARTA PANI WOŻNA
KASIA  PIĄTY POKÓJ
MAŁGOSIA  M.O. HOME

W piątkowy wieczór, po dotarciu na miejsce ( a z Krakowa wyruszyłam z drugą OLĄ), po wstępnym zapoznaniu, zostałyśmy zaprowadzone na miejsce gdzie miała odbywać się powitalna kolacja. Miejsce i jego aranżacja miały pozostać dla nas tajemnicą aż do przyjazdu wszystkich uczestniczek spotkania. Iza, Magda i Beata nie pozwalały sobie w żaden sposób pomóc. W zeszłym roku kolacja odbywała się na plaży nad jeziorem. W tym roku, cudowna sceneria została przygotowana w pobliżu domu Izy, na małej łące, wśród drzew.
Oniemiałam z zachwytu kiedy zobaczyłam miejsce i gotową aranżacjię. Dziewczyny włożyły w przygotowania mnóstwo pracy.
Moja reakcja była na tyle silna, że przez jakiś czas nie mogłam się w sytuacji odnaleźć. Nie przejmowałam się tym, że: grzmi i być może zaraz zacznie padać i tym, że moje koleżanki rzuciły się do robienia zdjęć stołu głównego. Dlatego mam tylko kilka wąskich jego kadrów.
Zakładam, że każda z nas " popełni jakąś relację wobec tego już dzisiaj zapraszam Was na ich blogi.
Tam z pewnością szerokich kadrów aranżacji nie zabraknie.

Jeśli podobają się Wam te skrzynki z drewna z odzysku od polskiej manufaktury REGALIA już wkrótce będę miała dla Was konkurs, w którym będzie do wygrania zestaw trzech starych skrzynek.
Stare drewno to historia. W każdym kawałku zaklęty skrawek przeszłości.
Wcale się więc sobie nie dziwię, że piątkowy wieczór upłynął mi na  podziwianiu i fotografowaniu w szczególności tych części dekoracji, gdzie było stare drewno.



 Oto te kilka wspomnianych wcześniej kadrów stołu.
To tylko malutki wycinek dający bardzo blade pojęcie, o urodzie całości.
 Dziewczyny przy pomocy: białej zastawy, drewnianych podkładek, mchu, ziół, błyszczących świeczników i  rzemieni wyczarowały klimatyczne nakrycie stołu.
Naprawdę czuję się bardzo nieswojo, że zapomniałam go sfotografować w całości.
Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone ;-).




A to już stolik pomocniczy, niezwykle kolorowy ze względu na wielkie słoje na napoje, butelki oraz słodkości. DELI CATERING nie ograniczyło się tylko do zadbania o słodką stronę wydarzenia ale zajęło się także całą kulinarną oprawą piątkowej kolacji.: malutkie sałatki w wymyślnych sosach, carpaccio wołowe na kiełkach( mogłabym jeść tonami!!!), wędliny, paszteciki, roladki mięsne i dania ciepłe...uczta dla oczu i rozkosz dla podniebienia.
 










Drewniane: skrzynki, świeczniki, blat stołu, tace do serwowania; sporo metalu pod postacią: drucianych koszyków, lampionów, świeczników; wiklinowe lampiony; cotton ball lights w kolorach ziemi; zioła ozdobione papierem pakownym; ciepłe koce o sweterkowym splocie...z tego wszystkiego dziewczyny wyczarowały spójną, bardzo naturalną scenerię.
Odniosłam wrażenie, że aranżacja jest częścią polany, na której przyszło nam jeść kolację.
BRAWO!!!
 

















Chociaż aranżacje ze skrzynek wykonanych z drewna z odzysku, lampionów, lampek, koszyczków i ziół wyglądały pięknie także za dnia, dopiero nadchodząca noc wydobyła cały ich urok.




Czy takie spotkanie mogłoby się obejść bez sponsorów??
Z pewnością TAK ale jestem przekonana, że mogłoby nie mieć takiej oprawy.
Nie wiem czy same gotowałybyśmy tak pysznie i czy udało by nam się zgromadzić tak wiele pięknych dekoracji. Wobec tego gorące podziękowania kieruję do:


Piątkowa kolacja była wytchnieniem przed naprawdę ciężką pracą, która czekała nas nazajutrz i w niedzielę.
Ciszą przed burzą...mózgów.
W kolejnym poście zobaczycie co ciekawego powstaje kiedy zmiksuje się dziesięć fajnych, twórczych osób. Zobaczycie co powstaje kiedy da się tym osobom temat przewodni  i  gigantyczną ilość dekoracji do wykorzystania w aranżacjach.
Z pewnością nadajemy na tych samych falach ale mamy jednak różne osobowości i każda ma swój indywidualny styl. 
Mam nadzieję, że wpadniecie tutaj znów za kilka dni.
Miłego weekendu.

OLA




SHARE:
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
© O Zebrze - blog lifestylowy - wnętrza, inspiracje, DIY. All rights reserved.
BLOGGER TEMPLATE DESIGNED BY pipdig