29 cze 2015

Drewniana balkonowa podłoga - TARAS GUMI

Mieszkamy bardzo blisko jednej z najruchliwszych ulic miasta,  
w starym czteropiętrowym bloku. A mimo wszystko możemy cieszyć się względną ciszą i spokojem.
Między blokami jest "oddech", mamy więc namiastkę prywatności. Przez lata małe drzewa  urosły i odgradzają nas od ulicznych sygnałów, o świcie budzą mnie: dzięcioły, kosy, wróble, szpaki i słowiki.
Nawet teraz kiedy piszę do moich uszu docierają ptasie trele.
Nie mamy tutaj wybetonowanych podwórek, a ja  z przyjemnością patrzę na równo przycięte trawniki poprzecinane wąskimi alejkami.
Dlatego pewnie znacznie łatwiej odnaleźć mi się w miejskiej dżungli.

Poranki i popołudnia spędzone w korkach rekompensuje mi zieleń.
Nie umiałabym już chyba żyć bez niej. 
Kiedy tylko się da uciekamy do letniego domu, który tonie w zieleni.
A w mieście nawet jeśli " trafiło się" zielone otoczenie mieszkania
chciałam ten kolor przenieś także do wnętrza, cieszyć się nim bez potrzeby opuszczania lokum w ciągu tygodnia pracy, 
wryć się w przyrodę na zewnątrz i stać się jej częścią

Potencjał mojego małego balkonu dostrzegłam kilka lat temu.
Wymieniłam posadzkę, posadziłam kilka kwiatów i ziół
Było lepiej ale chciałam o wiele więcej.

Marzył mi nie balkon ale  pokój  tylko dla mnie - azyl.
Miejsce gdzie będę obcować z zielenią,
gdzie będę ładować akumulatory po ciężkim dnia, 
gdzie w spokoju wypiję herbatę słuchając ptasich treli i gdzie wieczorem nacieszę oczy blaskiem świec.
W naszym małym mieszkaniu nie mam swojej pracowni,a  podział pomieszczeń nastąpił automatycznie: Franek rządzi w pokoju dziecięcym; mąż w sypialni, ja zaadaptowałam na swoje potrzeby jadalniany stół.
Jednak przy jadalnianym naprawdę kiepsko się wypoczywa,
stworzenie na balkonie miejsca tylko dla mnie było wręcz niezbędne.



 Miłość do drewna mam w genach.
Mój dziadek był stolarzem pasjonatem, pamiętam ferie i wakacje spędzane przy  jego stole stolarskim, wśród cudnie pachnących drewnianych odpadków. Pamiętam malutkie mebelki dla lalek budowane z drewnianych deseczek i swoje pierwsze drewniane konstrukcje.
Uwielbiam w drewnie jego trwałość i estetykę.
 Nie wyobrażałam sobie, żeby mój balkon pozbawiony był tego materiału.
Drewniane skrzynki, drewniana ławeczka, drewniany blat stołu, girlanda z drewnianych kulek i od niedawna drewniana podłoga - wszystko to pozwoliło zrealizować marzenie.

Po przekroczeniu progu drzwi balkonowych moja goła stopa nie trafia już na zimną gresową płytkę(
o ile w dni słoneczne nie było ta takie tragiczne doświadczenie, to w zimniejsze musiałam ratować się butami - należę do osób, które za pantoflami nie przepadają)), a na  ryflowaną jesionową, ciepłą podłogę. Granica między dwoma pomieszczeniami ( salonem i balkonem) została zatarta, a balkon stał się integralną częścią mieszkania.


Nowa balkonowa podłoga to  TARAS GUMI  - produkt Firmy Drewex.
Ułożenie jej na naszej niewielkiej powierzchni zajęło mi jedno popołudnie i przypominało zabawę klockami Lego. Drżącymi rękoma rozrywałam kolejne paczki z częściami układanki. Z niecierpliwością z jaką moje dziecko otwiera kolejne woreczki nowych zestawów,
budowałam według schematu doskonale spasowaną balkonową powierzchnię.
Klocek po klocku, deska po desce. 
Antypoślizgowe, gumowe łączniki zastąpiły wkręty i gwoździe.
Jedynym "narzędziem" użytym przy układaniu podłogi była para rąk ;-).
Wszystkie części układanki znalazły swoje miejsce na moim balkonie,
zostało tylko kilka nadprogramowych łączników i foliowe opakowania. 


Ciężar i grubość klepki daje poczucie solidności, a jesionowe drewno, wykończone olejem sprawia bardzo przyjemne wrażenie. Jestem od lat użytkowniczką  olejowanej werandy w naszym letnim domku więc mam świadomość, że taki rodzaj wykończenia  wymaga odpowiedniej pielęgnacji  ale gwarantuje jednocześnie piękny wygląd drewna i trwałość przez lata.
Dobrze zaolejowane drewno nie  wchłania wilgoci więc doskonale nadaje się na konstrukcje "pod chmurką". Od dwu dni patrzę jak moja podłoga moknie na deszczu i wcale nie napawa mnie to strachem ;-). Przecież produkt dobrej jakości broni się sam, a z pewnością TARAS GUMI można do takich zaliczyć. 


Ułożenie podłogi wymagało całkowitego "wyczyszczenia" balkonu z dekoracji.
Pusta przestrzeń pozwoliła mi nieco inaczej spojrzeć na małą przestrzeń.
W ruch poszły pędzle i farby, pojawiły się nowe pomysły.
Z czegoś zrezygnowałam, a coś dołożyłam.
Aby nieco poprawić proporcje kącik wypoczynkowy i kącik roślinny zorganizowałam po  dwu przeciwległych stronach balkonowej powierzchni

W jednej części postawiłam drewnianą ławkę, wraz z niewielkim balkonowym stoliczkiem, o którym pisałam TUTAJ. Ławeczkę zarzuciłam siedziskami z trawy morskiej i tekstylnymi poduszkami własnoręcznie barwionymi. Czernie, szarości, brązy, zielenie stały się pięknym tłem dla żółci, której kropla zagościła także na moim balkonie.
Mam świadomość, że nie wszystkim ta kolorystyka będzie odpowiadać.
Ja jednak na moim balkonie całkowicie odpoczywam i czuję się wyśmienicie.





W razie potrzeby trawiaste siedziska lądują na podłodze. Kiedy zapraszam na balkon Franka możecie zastać nas w parterze, nie ma przecież  nic wspanialszego niż zabawa na podłodze.W tej części swoje miejsce znalazł  czarno szary dywanik. Dzięki drewnianej podłodze pełni teraz tylko i wyłącznie funkcje dekoracyjną, kilka tygodni wcześniej miał za zadanie chronić nasze stopy przed zimnem.



Po przeciwległej stronie balkonu znajduje się część roślinna. Na starych skrzynkach postawiłam szałwię, rozmaryn, chryzantemy, . W mniejszych i większych doniczkach. To zróżnicowanie wzorów, kolorów, faktur tworzy mariaż doskonały. Trochę się obawiałam, że różne odcienie brązów: brązy na doniczkach i ciepły odcień olejowanej podłogi " nie zagrają" na tak małej przestrzeni. Według mnie jednak razem wyglądają wyśmienicie.



 

W tym roku po raz pierwszy wykorzystuję parapet. Po lekkim odświeżeniu stał się miejscem gdzie wyeksponowałam kolejne doniczki i metalowe ozdobne lampiony. Pamiętacie przecież doskonale, 
że mój balkon miał mieć nieco orientalny charakter.



A wieczorem...cieszę oczy jednym z najcudowniejszych balonowych widoków. Ciepłe brązy, pomarańcze, żółcie, szarości...teatr światła i cieni na  ścianach. Cisza wokół i wszechogarniające uczucie szczęścia. I chociaż jeszcze nie tak ciepło na zewnątrz jak bym sobie życzyła, to otulona w  koc i z herbatką na wyciągnięcie ręki mogłabym spędzić w moim malutkim azylu chociażby całą noc. 
Miłego dnia dla Was i pięknego tygodnia 

OLA



Post powstał przy współpracy z Firmą DREWEX - producentem drewnianych tarasów GUMI do samodzielnego montażu.

 

SHARE:

23 cze 2015

BALKONOWY STOLICZEK W MAROKAŃSKIM STYLU

Mój blog obfituje ostatnio w projekty DIY.
Każdy z nich wykorzystuję w swoim mieszkaniu lub letnim domku, 
nie tworzę ich specjalnie na potrzeby bloga, a efekty moich poczynań nie lądują na dnie szafy. 
Cieszę się z każdej własnoręcznie wykonanej rzeczy z tych większych ale także tych całkiem malutkich.
Staram się aby każdy projekt był łatwy i możliwy do wykonania przez moich Czytelników.
Nie ukrywam, że najbardziej cieszą zdjęcia z Waszych realizacji moich projektów i świadomość,
że jestem dla kogoś inspiracją.
Dzisiaj zapraszam Was na kolejny z balkonowych postów.
Do wykonania balkonowego stoliczka wykorzystałam ikeowski taboret MARIUS( a właściwie jegometalowe nogi),kawałek bukowego blatu( pozostałość po jakimś remoncie) oraz własnoręcznie wycięty szablon.



W zeszłym roku na balkonie stał przez chwilkę nocny stoliczek z  sypialni ale po pierwszym deszczu poszłam po rozum do głowy i wrócił pod dach - zdecydowanie wilgoć nie służy woskowanym meblom - przypuszczałam, że tak będzie ale potrzebowałam dowodu ;-).
W tym roku zamarzyło mi się coś nisko kosztowego, 
co bez żalu po sezonie w trudnych warunkach ( słońce i deszcz) mogłabym 
nawet wyrzucić...lub przerobić w zależności od rodzaju zniszczeń.
Kiedy zobaczyłam taboret MARIUS od razu wiedziałam, 
że pod względem rozmiaru będzie na mój balkon idealny( cena też była nie bez znaczenia - 15 zł to nie majątek ;-))
Nie zdecydowałabym się na klasyczny, wysoki balkonowy stolik, aby nie zagracać i tak niewielkiej przestrzeni.
Stołeczek, na który w razie potrzeby można odłożyć książkę, kubek lub kieliszek w zupełności mi wystarczy.
Siedzisko krzesła to plastik, a ponieważ jest to materiał, 
który działa na mnie drażniąco, 
zdecydowałam się na jego wymianę - zwłaszcza, że kilka dni wcześniej w piwnicy wyszperałam malutki kawałek (32x32 cm) bukowego blatu.
Po przemalowaniu blatu na czarno( tak aby mój mały projekt pasował do balkonowej wizji) 
postanowiłam odbić na nim wzór, który nawiązywałby formą do bogatych, orientalnych zdobień.



Każdy przy odrobinie cierpliwości może sobie podobny szablon zrobić.
Wystarczy wydrukować na papierze o większej gramaturze wybraną grafikę i ostrym nożykiem
(ja używałam malutkiego ostrza ze scyzoryka) powycinać wzór.
Muszę przyznać, że ten etap projektu jest dość pracochłonny.
Wycinanie mojej grafiki zajęło około godziny.

Kiedy szablon jest już gotowy mocujemy go do podłoża tak aby się nie przesuwał, 
a następnie kawałkiem gąbki lub pędzlem gąbkowym nanosimy farbę na wzór.



Kiedy całość szablonu jest wypełniona, usuwamy go z powierzchni
i czekamy aż farba wyschnie.


Za pomocą 4 wkrętów mocujemy blat do metalowych nóżek ( nie posiadam wkrętarki impaktowej, a buk jest drewnem twardym dlatego musiałam też wcześniej nawiercić miejsca, w których potem zamontowałam wkręty) i cieszymy się efektem ;-).


 
Jeśli chodzi o "stoliczek" zadbałam o jego prostą formę,
we wprowadzaniu dekoracji orientalnych zdaję się na swój rozsądek,
mają one być dopełnieniem a motywem dominującym.



Weekend spędziłam w Chatce, świętowaliśmy dziewiąte urodziny Franka.
Między kolejnymi deszczami udało mi się zrobić kilka zdjęć ostatnich w tym roku peoni.
I to właśnie tymi zdjęciami żegnam się dzisiaj z Wami,
życząc Wam udanego wtorku i pięknego tygodnia.

OLA





SHARE:

8 cze 2015

FARBY KREDOWE - METAMORFOZA RAMY

Cztery dni - wydawałoby się, że to tyle czasu, a minęło szybciej niż mrugnięcie powieką.
Niemniej jednak udało mi się totalnie zrelaksować.
Nic tak nie pozwala zapomnieć o smutkach jak praca fizyczna.
Cztery dni doprowadzałam ogród do stanu używalności i muszę przyznać, 
że jestem dumna, że pomimo pęcherzy na dłoniach i gigantycznego zmęczenia nie dałam za wygraną.
Nie skończyłam...nie ogoliłam całej trawy, nie wypieliłam wszystkich miejsc obok drzewek
ale wczoraj nie robiłam już nic, bo aura nastrajała jedynie do leniwego sączenia napojów chłodzących.
Pomimo tego i tak w naszym ogrodzie widać gigantyczną różnicę.
Chciałabym przelewać umiejętnie na zdjęcie cały ten czar mojego ogrodu, 
całą  grę światła i cienia, zachodzące słońce i mgły wstające nad łąką.
Lubię te moje pagórki, różne rodzaje traw, nawet łyse placki lubię.
Kwitnące tamaryszki, hortensje, floksy, lawendy, piwonie i oplatający słup telegraficzny jaśmin, graby i jabłonki, bzy i kasztanowce  to cały mój świat. 
Wieczory spędzane na werandzie na długo pozostaną w mojej pamięci...tym bardziej, że będą kojarzyć się z pewnymi odwiedzinami.
Czy widzieliście kiedyś Puszczyka??
Ale nie w zoo tylko w środowisku naturalnym??
Ja pierwszy raz w życiu widziałam całą ptasią rodzinę...kiedy światło już gasło najpierw na gałęzi Kasztanowca pojawił się dorosły osobnik, a potem kolejne trzy mniejsze sfrunęły na  sąsiednie drzewa.
Staliśmy z rozdziawionymi buziami  w trójkę: Franek, ja i mąż - całkowicie urzeczeni. A kiedy jeszcze jeden sfrunął na dach naszego domu, dosłownie trzy metry od nas omal nie padliśmy z wrażenia. Żadne zdjęcie nie odda wyglądu tego ptaka i  gracji z jaką się porusza.

Jak się pracuje nad jednym drugie pozostaje nieco zaniedbane.
Wiec tym razem nie zajmowaliśmy się domem.
Żal było spędzać czas wewnątrz kiedy na zewnątrz było tak genialnie.

Do domu zrobiłam wprawdzie jedną malutką rzecz i powstało z tego DIY dla Was.
Miałam w szopie starą ramę, a właściwie drzwiczki od szafki - jedno skrzydło.
Cała witryna była z paździocha ale przeszklone drzwiczki o dziwo z drewna.
Szkoda mi się było z nimi rozstać, bo  wiedziałam, że prędzej czy później coś z nich powstanie.
Po kilku latach wymyśliłam...lustro będzie.
Wystarczyło wybić szybkę, nieco przyciąć jeden z brzegów skrzydła
aby powstała rama.


I ramę ozdobiłam po swojemu.
Do tej szybkiej metamorfozy potrzebujemy:
- farby kredowe Authentico (moje pochodzą STĄD )- 2 kolory- ja użyłam testerów
-wosk bezbarwny
- papier ścierny o małej gradacji




W moim projekcie wykorzystałam następujące kolory: Santorini i Sailors Blue


Najpierw ramę malujemy jaśniejszym kolorem - w moim przypadku to SANTORINI.
Ponieważ farba schnie naprawdę szybko po około 40 minutach można przystąpić do nałożenia wosku.
Jest bardzo niebiesko ;-).


Po kolejnych 40 nakładamy warstwę ciemnej farby, a po wyschnięciu drugą warstwę tej samej farby. 
Kiedy druga warstwa wyschnie za pomocą papieru ściernego zdzieramy farbę z rantów ramy i z samej ramy. Aby odsłonić większe kawałki trzeba się ostro przyłożyć. 
Kiedy uzyskamy zadowalający efekt trzeba na całość nałożyć wosk bezbarwny, a potem wypolerować miękką szmatką.



W ten oto sposób mój domek zyskał niebieską ramę, w której zamontujemy wkrótce lustro. 
Wczoraj pozowały w niej jednak kwiaty.
Tak mi się spodobał ten sposób malowania, że postanowiłam w podobny sposób odnowić komodę łazienkową.
Tylko czy farby kredowe sprawdzą się w wilgotnym pomieszczeniu??

Sezon na piwonie w pełni dlatego wysyłam Wam ich malutki bukiecik i dzielę się także z Wami różową pacyfką.
PEACE MY FRIENDS ;-), 
udanego dnia dla Was. 

OLA





SHARE:

3 cze 2015

Balkonowe rewolucje

Kobieta zmienną bywa.
Kiedy pisałam w TYM poście o moich balkonowych planach nie wiedziałam, że tak szybko ulegną zmianie.
Wszystko przez majową pogodę!! Jak na maj, było całkiem zimno więc nie mogłam przystąpić do realizacji moich balkonowych planów natychmiast.
Miałam czas na przemyślenia. 
Najbardziej tego właśnie nie lubię, bo nadmiar czasu oznacza  totalną zmianę koncepcji.
Sznura świetlnego ostatecznie nie kupiłam, nie kupiłam też drewnianych płytek, bo okazało się, że jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać wydatki "nie cierpiące zwłoki".
Mój mąż to się chyba nawet z tego cieszy, bo od początku mówił, że płytki mamy całkiem dobre.
Tak więc Kochanie "Twoje na wierzchu" ;-).


Nadejście lepszej aury obudziło mnie z balkonowego marazmu; spięłam poślady czego wynikiem jest:odmalowana ściana balkonowa, zaolejowana wiklinowa barierka, posadzone kwiatki  i wyłaniające się nowa balkonowa wizja. Pozbyłam się turkusowych dodatków...pozostaję wierna:czerni, bieli i szarości...chciałam też odrobinę żółci stąd żółty kwiatek. Chryzantemy pokrzyżowały jednak moje plany kiedy na skutek różowych nawozów w pałeczkach przybrały niespodziewanie kolor majtkowy... z żółci w postaci dodatków też chyba zrezygnuję ;-).

Jako pierwszy pojawił się u mnie dywan z H&M HOME i wyznacza w tej chwili kierunek zmian.
A lampiony od Ib Laursen podkręcają klimat...będzie "jedno oko na Maroko".
Dzisiaj tylko niewielka część balkonu, żeby nie było, że w kwestiach jego ogarnięcia się obijam ;-).







Wydaje mi się, że około pięćdziesięciu procent planu mogę uznać za zrealizowane.
Połowa przed nami.
Na moim balkonie podobnie jak w całym domu nie zabraknie rzeczy wykonanych własnoręcznie i już się na nie cieszę.
Nie wiem nawet czy nie bardziej niż na sam moment zakończenia projektu.
No dobrze... z pewnością nie bardziej,
bo nie ma nic fajniejszego niż mieć własną zieloną oazę w samym środku miasta.






Miłego dnia dla Was wszystkich i wspaniałego weekendu.
Ja odpoczywam w tym tygodniu aż cztery dni ;-)

OLA
SHARE:

1 cze 2015

LIFTING CHODNIKA

Zupełnie nie mam pomysłu na swój przedpokój.
Długi i wąski i totalnie nieustawny.
Z dwoma lustrzanymi szafami na przeciwległych ścianach.
Na takie szafy zdecydowałam się jakieś dziewięć lat temu
Uznałam że lustra będą optycznie powiększać przestrzeń.
I powiększają ale ścieranie  mniejszych i większych paluszków z powierzchni mnie wykańcza.
Ale przecież ja nie o szafach chciałam dzisiaj napisać, a o dywaniku do wąskiego przedpokoju.
Dotychczas w naszym domu gościł długaśny brązowy  chodnik od ściany do ściany - shaggy.
Byłam z niego względnie zadowolona.
Spełniał swoją rolę ale za urodziwy nie był.
I przez swój rozmiar bardzo przytłaczał małą powierzchnię.
Kilka miesięcy temu zdecydowałam się odsłonić część podłogi.
Kupiłam mniejszy, prosty, sizalowy  chodnik i od razu w przedpokoju pojawił się oddech. 
Mimo, że brąz zamieniłam na brąz to zmiana jest naprawdę spora.
Kilka miesięcy oswajałam się ze zmienionym rozmiarem chodnika, a w zeszłym tygodniu wpadłam na pomysł, żeby ozdobić go graficznym wzorem i w ten sposób nieco rozjaśnić podłogę.
Nie zdecydowałam się jeszcze na wzory na całej powierzchni, bo planuję lekki lifting znienawidzonej szafy w związku z tym  umiar jest wskazany ;-). 
Zawsze można będzie coś dołożyć jeśli zajdzie taka potrzeba - trudniej byłoby pozbyć się wzoru.


 Do metamorfozy chodnika potrzebujemy:
- farbę akrylową
- pędzel gąbkowy
- taśmę malarską
- miarkę
-coś do pisania


Mój wzór zdecydowałam się zrobić na dwu końcach sizalowego chodnika.
Najpierw na  końcu naklejam poziomo taśmę i od niej odmierzam 30 cm...w tej odległości kleję  drugą linię równoległą. Następnie naklejam dwie taśmy(pionowe odcinki) w taki sposób aby z taśmy powstał kwadrat.


 Ponieważ bardzo lubię trójkątne wzory postanowiłam właśnie takie wykonać na moim chodniku.
W tym celu na taśmie dolnej poziomej znaczę połowę szerokości chodnika ...czynność powtarzam na taśmie górnej. Następnie znaczę na taśmie górnej odległość 6 cm od środka z jednej i z drugiej strony.
Na taśmie dolnej powstaje szpic trójkąta - przez ten punkt prowadzę taśmę dwa razy i łączę ją z dwoma punktami na taśmie górnej.


Kiedy wzór z taśmy jest gotowy wypełniam powstałe trójkąty farbą akrylową za pomocą pędzla gąbkowego. Kiedy farba wyschnie odklejam taśmę i cieszę się efektem.
Dzisiaj nie pokażę Wam całości przedpokoju, bo nadal pracuję nad jego wyglądem.
Ale być może mój tutek przyda się Wam jeśli chcielibyście staremu chodnikowi niewielkim kosztem nadać nowy wygląd.



Mam nadzieję, że wkrótce będę się mogła pochwalić metamorfozą mojego przedpokoju.
Tymczasem jednak życzę Wam dobrego dnia i wspaniałego tygodnia.

OLA

SHARE:
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
© O Zebrze - blog lifestylowy - wnętrza, inspiracje, DIY. All rights reserved.
BLOGGER TEMPLATE DESIGNED BY pipdig