Przeczytałam właśnie powyższe zdanie i uśmiecham się, bo chciałabym jeszcze zmienić kolor kuchennych krzeseł ale w tym wypadku nie wiem czy nie spotkam się z brakiem zrozumienia.
Zamiast zaprzątać Wam głowy sprawami krzeseł wracam na właściwe tory...szafka, o której jest ten post służyła przez lata babci mojego męża. Na bidę ma 50 lat chociaż pamięć ludzka jest zawodna i nikt nie jest w stanie dokładnie określić jej dokładnego wieku. Wykonana jest...uwaga, uwaga z płyty paździerzowej ( no nie przepadam ale to wiecie); z kawałków desek; z kantówek drewnianych i sklejki, którą oklejona jest cała szafka. Nie pytajcie mnie skąd dobór materiałów, który mnie samą zszokował...wydaje mi się, że chodziło tutaj o kwestie oszczędnościowe...muszę dodać, że jest to produkt sklepowy nie jakaś tam "własna produkcja".
Dawno temu szafka była biała i pokrywała ją gruba warstwa farby olejnej. Blisko 10 lat temu, w czasie naszej w Chatce nieobecności, mój teść otrzaskał ją nieudolnie na ciemny brąz. Na szafce powstały brzydkie zacieki. O mało się nie przewróciłam gdy to zobaczyłam. Wtedy nie czułam się w Chatce jak u siebie więc "metamorfozę" mebla byłam w stanie przełknąć.
Tak szafka wyglądała zanim się za nią zabrałam.
Tak szafka wyglądała zanim się za nią zabrałam.
Podczas ostatniego remontu kuchni podjęliśmy z W. decyzję, że czas szafki dobiegł końca i z chęcią się jej pozbędziemy. Spojrzałam na nią ostatni raz przed wywaleniem i...o dziwo o wiele łaskawszym okiem ;-).
Popatrzyłam że: stoi na 4 drewnianych klockach, które można zastąpić pięknymi nóżkami; jest bardzo stabilna i zawiasy trzymają się genialnie...co na jej wiek jest prawie nie do pomyślenia; ten okropny brązowy kolor można zedrzeć przy pomocy gigantycznego nakładu pracy; że można chociaż częściowo wyszlifować białą farbę pod spodem, wyrównać powierzchnię i przygotować mebel do nałożenie innej farby. Ze względu na budowę tylko taki sposób renowacji wchodził w grę, bo jak pisałam drewno jest tutaj tylko przypadkowo.
Potrzebne było dużo pracy i jeszcze więcej cierpliwości, a ja bardzo chciałam się zmierzyć z tym wyzwaniem!!!
Najpierw zdemontowałam stare uchwyty i usunęłam blat, który był z płyty pilśniowej.
Zdecydowaliśmy się zrobić "górę" szafki z dwóch odcinków blatu bukowego, które kiedyś były półkami. Ale o blacie potem ;-).
Po 4 godzinach szlifowania ( nie ma w tym ani odrobinę przesady) szafka była obdarta z brązowej farby. Wiem, wiem opalarką byłoby mi łatwiej. Uwierzcie, że jeśli chodzi o opalarki to zajechałam w ciągu kilku miesięcy trzy. Nie wiem co ja mam w sobie ale w moich rękach nowa opalarka nie pracuje dłużej niż godzinę. Stwierdziłam więc, że skoro ze szlifierką lubimy się bardziej to na usuwaniu starych powłok tym przedmiotem pozostanę.
Wybaczcie brak zdjęć z poszczególnych etapów ale kiedy tylko zaczynam pracę, zacięcie i chęć szybkiego ukończenia projektu nie pozwala mi się od niego oderwać nawet na chwilę.
Oszlifowaną powierzchnię pomalowałam primerem Fluggera.
Primer Flugger to preparat zwiększający przyczepność farby do podłoża...a po 12 godzinach mogłam przystąpić do stylizacji mebla.
Niezbędne jest te 12 godzin, żeby produkt się utrwalił.
W przeciwnym razie farba nawierzchniowa może się łuszczyć.
Słów kilka o nóżkach. Nóżki są bukowe i bardzo mi się spodobał ich wydłużony kształt.
Nabyłam je w jednym z marketów budowlanych za około 10 zł/szt.
Jedyną ich wadą było to, że były polakierowane ale papier ścierny świetnie sobie z lakierem poradził.
Przed malowaniem także nałożyłam na nie Primer Flugger.
A potem pomalowałam na wybrany wcześniej kolor ;-).
Jak wspomniałam wcześniej blat zrobiliśmy z resztek blatu bukowego. Te dwa odcinki były kiedyś półkami i zaolejowałam je dawno temu ciemnym olejem.
Cóż poradzę, że do szafki chciałam jasne, a nawet białe blaty??
Zakasałam rękawy i przeklinając mój dawny pomysł szlifowałam, szlifowałam, szlifowałam.
Po godzinie pracy udało się uzyskać taki efekt...jest różnica!!
Na początku blaty załugowałam (ług Flugger)...poniżej zdjęcie, które pokazuje jak blat wygląda po dwukrotnym ługowaniu. Po całkowitym wyschnięciu naniosłam na blat biały olej.
Kolor to taki róż ale zgaszony...nadal jednak bardzo pastelowy. Niestety nie każde zdjęcie oddaje właściwą barwę.
W każdym razie w wyborze koloru i gałek inspirowałam się ściereczką z Green Gate, którą kupiłam w AhojHome.
Ta jest wprawdzie bardziej pastelowa ale połączenie różu z szarością tak bardzo mi się spodobało, że musiałam go użyć w nowym projekcie ;-).
Uchwyty przyjechały do mnie ze sklepu REGAŁKA. Wzorem miały nawiązywać do gałek, które zamontowałam wcześniej w TYM kredensie. Cudne ceramiczne uchwyty pięknie ozdobiły szafkę po babci.
A oto szafka w całej okazałości. Pracy było naprawdę sporo i chociaż są pewne niedociągnięcia w całym projekcie to jestem z efektu bardzo zadowolona. Najbardziej jednak z tego, że udało się nie wyrzucić tego mebla i tchnąć w niego nowe życie. Nie pokazuję jeszcze szafki w miejscu docelowym, bo musiałabym Wam zdradzić jak wygląda druga strona kuchni, w której trwają prace wykończeniowe ;-).
Kiedy szafkę zobaczył mój mąż stwierdził, że kolorek też bardzo babciny i że bardzo podobny do płytek, które babcia miała w łazience ;-).
Najpierw zdemontowałam stare uchwyty i usunęłam blat, który był z płyty pilśniowej.
Zdecydowaliśmy się zrobić "górę" szafki z dwóch odcinków blatu bukowego, które kiedyś były półkami. Ale o blacie potem ;-).
Po 4 godzinach szlifowania ( nie ma w tym ani odrobinę przesady) szafka była obdarta z brązowej farby. Wiem, wiem opalarką byłoby mi łatwiej. Uwierzcie, że jeśli chodzi o opalarki to zajechałam w ciągu kilku miesięcy trzy. Nie wiem co ja mam w sobie ale w moich rękach nowa opalarka nie pracuje dłużej niż godzinę. Stwierdziłam więc, że skoro ze szlifierką lubimy się bardziej to na usuwaniu starych powłok tym przedmiotem pozostanę.
Wybaczcie brak zdjęć z poszczególnych etapów ale kiedy tylko zaczynam pracę, zacięcie i chęć szybkiego ukończenia projektu nie pozwala mi się od niego oderwać nawet na chwilę.
Oszlifowaną powierzchnię pomalowałam primerem Fluggera.
Primer Flugger to preparat zwiększający przyczepność farby do podłoża...a po 12 godzinach mogłam przystąpić do stylizacji mebla.
Niezbędne jest te 12 godzin, żeby produkt się utrwalił.
W przeciwnym razie farba nawierzchniowa może się łuszczyć.
Słów kilka o nóżkach. Nóżki są bukowe i bardzo mi się spodobał ich wydłużony kształt.
Nabyłam je w jednym z marketów budowlanych za około 10 zł/szt.
Jedyną ich wadą było to, że były polakierowane ale papier ścierny świetnie sobie z lakierem poradził.
Przed malowaniem także nałożyłam na nie Primer Flugger.
A potem pomalowałam na wybrany wcześniej kolor ;-).
Jak wspomniałam wcześniej blat zrobiliśmy z resztek blatu bukowego. Te dwa odcinki były kiedyś półkami i zaolejowałam je dawno temu ciemnym olejem.
Cóż poradzę, że do szafki chciałam jasne, a nawet białe blaty??
Zakasałam rękawy i przeklinając mój dawny pomysł szlifowałam, szlifowałam, szlifowałam.
Po godzinie pracy udało się uzyskać taki efekt...jest różnica!!
Na początku blaty załugowałam (ług Flugger)...poniżej zdjęcie, które pokazuje jak blat wygląda po dwukrotnym ługowaniu. Po całkowitym wyschnięciu naniosłam na blat biały olej.
Kolor to taki róż ale zgaszony...nadal jednak bardzo pastelowy. Niestety nie każde zdjęcie oddaje właściwą barwę.
W każdym razie w wyborze koloru i gałek inspirowałam się ściereczką z Green Gate, którą kupiłam w AhojHome.
Ta jest wprawdzie bardziej pastelowa ale połączenie różu z szarością tak bardzo mi się spodobało, że musiałam go użyć w nowym projekcie ;-).
A oto szafka w całej okazałości. Pracy było naprawdę sporo i chociaż są pewne niedociągnięcia w całym projekcie to jestem z efektu bardzo zadowolona. Najbardziej jednak z tego, że udało się nie wyrzucić tego mebla i tchnąć w niego nowe życie. Nie pokazuję jeszcze szafki w miejscu docelowym, bo musiałabym Wam zdradzić jak wygląda druga strona kuchni, w której trwają prace wykończeniowe ;-).
Kiedy szafkę zobaczył mój mąż stwierdził, że kolorek też bardzo babciny i że bardzo podobny do płytek, które babcia miała w łazience ;-).
I na koniec to co lubicie najbardziej.
Takie małe porównanie, które pokazuje jak zmieniła się szafka wskutek mojej( a raczej naszej...bo przecież W. jest mi wsparciem i pomocą) działalności.
Jak już przebrnęliście przez cały post to sprawdźcie jeszcze czy przypadkiem nie wygraliście skrzynek od
REGALIA.EU.
Duża skrzynka wędruje do:
PANNA MYSIA
PANNA MYSIA
A dwie małe do:
emajkowska@onet.eu
emajkowska@onet.eu
Czekam na adresy 7 dni, a potem wybiorę nowego zwycięzcę ;-)
Żegnam się z Wami zdjęciem rozgwieżdżonego sierpniowego nieba na naszej wsi.
Żegnam się z Wami zdjęciem rozgwieżdżonego sierpniowego nieba na naszej wsi.
Miłego dnia dla Was i wspaniałego tygodnia.
OLA