17 cze 2016

W OBLICZU WYZWANIA - METAMORFOZA MOJEJ KUCHNI W DOMU NA WSI

Od lat jesteśmy właścicielami starego domu. Nie sposób nie kochać zakurzonych kątów, ścian pamiętających czasy przedwojenne, skrzypiących podłóg .W doprowadzenie domu do stanu obecnego włożyliśmy mnóstwo serca, pracy i też całkiem sporo pieniędzy. Do domu mamy bardzo duży sentyment...bo to nie tylko ściany( chociaż stare), nie tylko podłogi ( równie stare co ściany) to przede wszystkim pamiątki po dziadkach i rodzicach, z każdego kąta domu wyłażąca nasza historia.

W naszym letnim  domu króluje zbieranina mebli. W znakomitej większości są to meble drewniane: odziedziczone ale i takie kupione na starociach albo  "bidulki", które szukały kogoś troskliwego,
kto by dostrzegł w nich potencjał.
Uwierzcie ze mnie taki lekarz od  meblowych przypadków beznadziejnych i czasem mam wrażenie, że stare meble o tym wiedzą.
Miksujemy też te wszystkie przedmioty z duszą, historią z meblami nowymi. Zawsze jednak to "nowe" musi mieć taki styl, który  wpisuje się w klimat starego domu.

Rok po roku na wiosnę planujemy w naszym domu  zmiany. Zwykle plany są bardzo ambitne, a harmonogram prac napięty.
Mieć dom poza miastem to nie lada wyzwanie, a mieć dom poza miastem tylko na weekend to praca często na granicy wyczerpania.  Zaraz po przyjeździe(najczęściej sobota rano) trzeba zająć się działką ( 30 arów łąki na pagórkach) i ogrodem. Kto ma taką powierzchnię do dyspozycji i starał się po dwu tygodniach nieobecności doprowadzić ją do porządku będzie wiedział o czym piszę - wszak wiosną i latem trawa rośnie jak szalona.
W ciągu dwu weekendowych dni staramy się dzielić czas  na prace na zewnątrz i prace wewnątrz domu. Stary dom wymaga naszej zwiększonej atencji.
W tym roku wiosną, dom przywitał nas grzybem na łazienkowych ścianach. Po znalezieniu źródła problemów musieliśmy skuć tynk, wysuszyć mury, użyć środka grzybobójczego.
Całość trzeba jeszcze naprawić.
Ale co tam!!!
Przed nami zaplanowana wcześniej modernizacja kuchni.

W kuchni stoi stary, odnowiony kredens i  piec oraz coś co nazywam osobistym wyrzutem sumienia. O ile jedna strona ze starym kredensem, który odnowiłam nadaje się do pokazania,  to strona z piecem byłaby dla Was dużym zaskoczeniem. Cóż my tam mamy?? Stare paździochowe szafki ( 3 sztuki) zlew i bojler wyciągnięty na ścianę. Przez lata traciłam szacunek do mebli innych niż drewniane więc i o szafkach naszych wypowiadam się z nutką pogardy. Obiecuję, że zdjęcia wstydliwego kącika pokażę przy okazji postu o metamorfozie i myślę, że będą one dla Was prawdziwym szokiem ;-). Tymczasem nacieszcie oczy kącikami mego domu które można pokazać ... dla Was kilka archiwalnych kadrów.









Ponieważ nie raz do Chatki i mieszkania w mieście, wybieraliśmy meble  ze sklepu SEART, kiedy tylko pomyśleliśmy o zmianach, nasz  wybór padł na firmę i  produkt sprawdzony. Seria kuchenna  CHARLOTTE, przyprawiła mnie o szybsze bicie serca. Wiedziałam, że powinna pasować do nas idealnie. Noo czy nie piękna ta seria?? czy nie przywodzi na myśl kuchni rodem z Prowansji...sielsko anielskiej, pachnącej lawendą??...Lite drewno...sosna ale nie papierowa klejonka.
Kiedy modernizowaliśmy sypialnię także wybraliśmy meble sosnowe z niedostępnej już serii MEXICO, sprawdzają się idealnie...mam nadzieję, że za jakiś czas to samo powiem o sosnowych nabytkach w kuchni.
Wybór szafek z kolekcji CHARLOTTE  jest naprawdę duży: szafki pod zlew głęboki ceramiczny; wysokie witryny kuchenne; szafki pod piekarnik; szafki narożne i coś co mi się bardzo osobiście spodobało: szafki z blatem metalowym, ocynkowanym ;-)

1/2/3/4



A w ilu kolorach można zamówić korpusy i blaty!!! Wolicie wosk, a może lakier w kolorze lub przecierki??
A blat jaki?? Woskowany, lakierowany, olejowany czy ocynkowany, sosnowy czy dębowy?? Możliwości jest mnóstwo jedyne czego Wam potrzeba to odrobina odwagi.
I chociaż kusiło mnie aby do kuchni wybrać szafkę w kolorze niebieskim, który jest obecny w naszym domu w każdym pomieszczeniu,  to okazało się, że tej odwagi właśnie mi brakuje.
I co zamówiłam??


A jakże...szafkę w bezpiecznym odcieniu szarości ;-)
Szafka przyjechała  do nas więc z szarym dołem i surowym blatem...Lubię kiedy wszystkie blaty w kuchni mam w tym samym kolorze więc postanowiłam zaolejować blat samodzielnie (" kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boi"). Wypowiadać się o szafce  w samych superlatywach?? Uwierzcie inaczej się nie da. Drzwiczki pięknie spasowane, odpowiednio dobrane okucia, staranność wykonania i  ta "błazeryjka"( do której mam wielka słabość) na plecach mebla...nie widać jej przecież jak mebel przystawię  do ściany,a mimo to projektant tam ją umieścił i w ten sposób w 100% zadbał o wykończenie.




Najważniejszy element układanki już na miejscu. Stoi w sypialni i cierpliwie czeka na nadchodzące dużymi krokami zmiany. Przed nami wybór kolejnych części projektu. Musimy zdecydować jakie: płytki, zlewozmywak, baterię, lampę nad szafkę. Chciałabym na ścianie powiesić stare skrzynki. Wizja powoli się krystalizuje. Trzymajcie kciuki, żebym wybrała właściwie i żeby mi się udało z tych wszystkich, małych fragmentów, które wybiorę stworzyć cieszący oko obraz.

Tymczasem życzę Wam miłego piątku i pięknego weekendu

OLA

SHARE:

7 cze 2016

JAK ZAGOSPODAROWAĆ MAŁY BALKON ??

W tym roku nie spieszyłam się z wprowadzaniem zmian na balkonie.
Na początku kwietnia pogoda nie nastrajała do działania na zewnątrz( padało i padało), a potem cierpiałam na niedobór wolnego czasu.
Z niecierpliwością czekałam na drugi, długi majowy weekend, który pozwoliłby stworzyć na balkonie przytulany kącik. Doczekałam się !!!


W zeszłym roku na naszym balkonie zagościła drewniana podłoga GUMITARAS. Nie zaolejowaliśmy jej przed zimą i  po najzimniejszej porze roku nie wyglądała zbyt dobrze. Nie dość, że była brudna ( co jakoś nikogo nie powinno dziwić, bo podłoga nie była myta przez blisko pół roku), to na całej powierzchni  widać było przebarwienia po doniczkach. 
Priorytetem stało się więc nałożenie oleju na podłogę.




Na początku, za pomocą gąbki i twardej szczotki oraz specjalnego mydła do podłóg olejowanych dokładnie zmyłam podłogę. Czynność powtarzałam trzy razy .Po  dwu godzinach spędzonych na kolanach zaczęłam się cieszyć, że mój balkon nie ma większych gabarytów. Ponieważ mieszkamy w bloku i trochę mnie obchodzi co pomyślą sąsiedzi, kiedy woda kapie na ich głowy; użycie myjki ciśnieniowej nie wchodziło w grę.

Po wyczyszczeniu podłogi zabrałam się za olejowanie. Za pomocą pędzla nakładałam olej na deski, a nadmiar ścierałam szmatką, w porównaniu do mycia BAJKA. Drewno spragnione pielęgnacji chłonęło olej niczym gąbka. Na zdjęciu po prawej mamy fragment podłogi po nałożeniu oleju, a po lewej podłogę przed olejowaniem. Widać różnicę ;-)



Po wyschnięciu oleju tak prezentuje się nasza podłoga. Wszelkie przebarwienia zniknęły, a powierzchnia wygląda jak nowa ;-). To oczywista oczywistość, że drewniane podłogi tarasowe dobrej jakości to produkty na lata. Jeśli kupując drewnianą podłogę myślicie, że to podłoga, którą wystarczy pokryć olejem raz na pięć lat,  to jesteście w głębokim błędzie. Wiedziałam, że w jej utrzymanie trzeba będzie włożyć trochę trudu więc wszelkie zabiegi pielęgnacyjne nie są dla mnie zaskoczeniem.


Kiedy podłoga była gotowa można było przystąpić do dekorowania balkonu.
Pownosiłam stare skrzynki i wykonaną przez Męża ławeczkę, bo sprawdza się doskonale.
Jednak, żeby odrobinę zmienić aranżację dwie skrzynki pomalowałam na biało, tak jak ławeczkę po przeciwnej stronie balkonu.



W tym roku zaprosiłam na balkon: sukulenty, hebe, trzmielinę, goździki. Mam też szałwię, która jest rośliną wieloletnią i w kwietniu suchy badyl zaskakuje mnie zielonym odrostem, z którym czuję się sentymentalnie związana. Zrezygnowałam z ziół, bo w zeszłym roku musiałam walczyć z plagą mszyc, które je zaatakowały. Po kuracjach chemią(ekologiczne metody zwalczania zawiodły)mogłam zapomnieć o dodawaniu ich do potraw. W tym roku stawiam  na roślinki, które po okresie letnim przeniosę do domu, a w następnym roku znów wyniosę na zewnątrz. Będzie to zdecydowanie inwestycja na lata.









Tak wygląda druga strona balkonu. Ta sama ławka ale pomalowana na biało...a nowością jest składany stołeczek z sieciówki, który służy za stoliczek. Stoliczek marokański, który robiłam w zeszłym roku TUTAJ,  pozostawiony na zimę, na balkonie nie przetrwał próby czasu.


Te zdjęcia, robione z  parapetu, pokazują jak niewielki jest balkon. Nie narzekam jednak na jego wielkość, bo nauczyłam się " wyciskać" ile się da z tego co posiadam.



Równie ważne jak rośliny są dla mnie  także tekstylia i dekoracje. W tym tekstylia kupiłam w H&M Home. Szczególnie cieszę się z z dywanika ze specjalnej plecionki odpornej na wodę. Poduszki na ławkę udało mi się kupić w okazyjnej cenie 20 zł/szt, a wpasowały się tutaj idealne.




W tym roku nie korzystałam tylko z gotowych produktów. Girlandę z drewnianych kulek zastąpiłam własnoręcznie uszytą girlandą z lamówki i bawełny dresowej. Bawełna ma to do siebie, że się nie pruje i nie ma potrzeby jej obszywać. Wystarczyło więc wyciąć z materiału trójkąty i połączyć z lamówką...zajęło mi to nie więcej niż trzydzieści minut. Taka odrobinę niedbała wersja tej ozdoby bardzo mi tutaj pasowała.


Domalowałam sobie także doniczki z buźkami. Nie wiem dlaczego,  ale mam szczególną słabość do ich męskich wersji. Na balkonie zawitali właśnie trzej "przyjaciele z boiska". Jeśli macie ochotę stworzyć podobnych, a nie wiecie jak się za nich zabrać instrukcję podaję TUTAJ.






Całą aranżację dopełniłam drewnianą tablicą wędrowniczką ( bo była już praktycznie w całym mieszkaniu) od CZARY Z DREWNA. 


Na balkonie  najprzyjemniej jest wieczorem, kiedy to zapalamy światełka.
W tym roku nie uświadczycie na nim żadnych świec...podstawowym źródłem światła jest lampion zrobiony z okrągłego wazonu i sznura diod od COTTONOVE LOVE( na baterie)  oraz sznur diod na czarnym kablu z IKEA ( na baterię słoneczną). Lampki mają barwę ciepłą.




Już dawno zauważyłam, że choćbym bardzo chciała nie ma szans, żeby wyszła mi aranżacja iście skandynawska...biel zawsze łamię jakimś ciepłym odcieniem ;-).

Jak się Wam podoba ta wersja balkonu??
Miłego dnia i wspaniałego tygodnia.

OLA

SHARE:

2 cze 2016

DRUGIE ŻYCIE STAREJ SOFY - POKROWCE TEKSTYLNE

W ciągu ostatnich miesięcy w naszym pokoju dziennym kilka rzeczy uległo zmianie.
Nie odważyłabym się nazwać tych zmian spektakularną metamorfozą
ale śmiało możemy mówić o liftingu pomieszczenia.
Ze względy na gabaryt mieszkania " salon" musi pełnić kilka funkcji, a dzisiaj skupię się na zmianach, które zaszły w  części wypoczynkowej.
Powoli przyzwyczajam się do szarości, która nie była nigdy moim ulubionym kolorem.
Zdecydowałam się jednak wprowadzić "plamy" tego koloru do pokoju dziennego i wraz z tymi zmianami zaczęłam dostrzegać inne oblicze tej barwy. 



Ale od początku!
  Nasza skórzana sofa jest stareńka. Siedem lat w życiu sofy to szmat czasu nawet jeśli mebel o którym mowa, stoi w pokoju dziennym i  nigdy nie służył do spania. 
Sofa regularnie była poddawana zabiegom pielęgnacyjnym, 
a więc czyszczona i  zabezpieczana preparatami do skór.
Jednak po kilku latach średnio intensywnego użytkowania na siedzisku i rantach podłokietników i oparć, bez zbędnego wysiłku, dało się zauważyć przetarcia i uszkodzenia materiału.






Wszystkie uszkodzenia materiału z dnia na dzień coraz bardziej mnie drażniły, aż wreszcie na początku stycznia stanęliśmy przed dylematem jak względnie tanim kosztem odmienić nasz stary mebel.

Ania Anicja i Ania Scraperka odmieniły swoje sofy za pomocą tekstylnych pokrowców ze sklepu  DEKORIA i to właśnie u nich znalazłam godną naśladownictwa inspirację.
 Przemiana sofy Anicji jest mi bliższa, ze względu na sofę, którą Ania posiada u siebie. To sofa KARLSTAD  z Ikea ale w tkaninie. Moja to również sofa KARLSTAD ale w skórze.I właśnie ten rodzaj wykończenia mebla o mały włos nie spowodował, że patent obu blogowych koleżanek  mógł się nie sprawdzić u mnie.

Z korespondencji mailowej ze sklepem DEKORIA wynikało, że pokrowiec na sofę materiałową nie pasuje na sofę w skórze, nawet jeśli mamy do czynienia z tym samym modelem. Jestem jednak uparta i dociekliwa. Zamówiłam  więc pokrowiec poekspozycyjny  aby w ten  sposób sprawdzić wymiary poszczególnych elementów. Nie otwierałam paczuszki z pokrowcem bez stresu. Ale kiedy kolejne części zaczynały pasować cieszyłam się jak dziecko. Czy dział handlowy sklepu nie ma racji informując swoich klientów, że pokrowce na sofy materiałowe nie pasują na sofy w skórze ? Otóż w tej informacji jest dużo racji. Mój pokrowiec pasuje na sofę niemal idealnie. Na siedziskach mamy lekki luz, który jednak nie powoduje , że tkanina się zwija czy odkształca. Rozumiem, że niektórym klientom może to przeszkadzać. Nam nie przeszkadza. Montaż takiego pokrowca na sofę skórzaną też nie jest najłatwiejszy, ale nie awykonalny.


Wybór tkaniny na pokrowiec był u mnie procesem długotrwałym, nie ze względu na termin realizacji zamówienia ale ze względu na moje niezdecydowanie. Najpierw na stronie sklepu zamówiłam próbki tkanin, a potem przez blisko dwa tygodnie nie mogłam dokonać jakiegokolwiek wyboru.  Ostatecznie zdecydowałam się średnio jasny pokrowiec w tkaninie ETNA 705-90 , o wyraźnym splocie.  Według mnie był to wybór jak najbardziej trafiony.












O ile nałożenie pokrowca na poduszki oparcia i siedziska nie sprawiało najmniejszego problemu to  zamontowanie go na na stelażu sofy było nieco kłopotliwe. Aby to zrobić musieliśmy rozmontować niemal całkowicie podłokietniki. Był moment, że wątpiłam w powodzenie całej akcji ale dzięki odpowiedniej motywacji udało się i ja jestem niezmiernie zadowolona.
Jeśli posiadacie sofę KARLSTAD w tkaninie nie będziecie mieć najmniejszego problemu z montażem, ponieważ taka sofa posiada specjalne rzepy na których trzyma się fabryczny pokrowiec.
Nasza sofa w takie nie była wyposażona i dlatego musieliśmy sami je zamontować.
 Oto jak prezentuje się nasz "salon" ze starą/nową sofą.






Aranżację dopełniają stoliki w iście industrialnym stylu z pięknym olejowanym białym  drewnem na blatach, które pochodzą ze sklepu Timber Craft, i  stolik pomocniczy przy sofie zrobiony ze starych skrzynek.


A na koniec dla porównania jak było i jak jest. 
Miłego dnia dla Was i wspaniałego tygodnia. 

OLA





SHARE:
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
© O Zebrze - blog lifestylowy - wnętrza, inspiracje, DIY. All rights reserved.
BLOGGER TEMPLATE DESIGNED BY pipdig