Ten, kto bloga prowadzi doskonale wie, że jego "ogarnięcie" pochłania gigantyczną ilość czasu.
Pracuję zawodowo od 9 do 17. Wracam do domu, w którym czeka na mnie stęsknione dziecko.
Czas dla Franka jest święty - nie mogę z niego zrezygnować i nawet nie chcę.
Lubię te chwile spędzane razem: wspólne odrabianie lekcji, wspólne zabawy, czytanie, przekomarzanie się, wspólne rozmowy o problemach.
Godziny szybko mijają, o 19 jest czas na kolację, potem krótka bajka w telewizji( mogę wtedy odwiedzić inne blogi i czasem nawet udaje mi się zostawić na nich ślad), mycie, ostatnie czytanie w łóżku i po 21 Franek jest u "siebie".
Wtedy jest mój czas.
Ale najczęściej o tej porze jestem już tak zmęczona,
że gdybym pozwoliła sobie minutę dłużej zagawędzić w przedpokoju najpewniej tam właśnie bym zasnęła.
Ostatnio nawet nie jestem w stanie przeczytać jednego akapitu tekstu,
bo oczy się kleją i odpływam i właśnie z książką na twarzy znajduje mnie mąż.
(ciągle wierzę, że "Władca Pierścieni" mnie nie pokona;-))
(ciągle wierzę, że "Władca Pierścieni" mnie nie pokona;-))
W ciągu tygodnia planuję posty.
Podporządkowuję weekendy prowadzeniu bloga.
Robię zdjęcia, przygotowywuję teksty
Z około 30-50 zdjęć zrobionych do jednego posta wybieram około 10.
Nie jestem zawodowym fotografem - uczę się,
a każda nauka wymaga czasu.
Bywa i tak, że aby pogodzić sprzątanie, gotowanie, blogowanie
biegam po domu w amoku: upycham chleb do lodówki, do pralki wlewam szampon
i pomiędzy kolejnymi czynnościami pokrzykuję: "syf, wszędzie syf".
Zapędziłam się w swoich pasjach i coraz trudniej mi pogodzić życie prywatne
Zapędziłam się w swoich pasjach i coraz trudniej mi pogodzić życie prywatne
z obecnością w blogosferze.
Bo chciałabym więcej, doskonalej i bardziej rzetelnie.
Na brak weny nie narzekam, raczej zła jestem czasem na jej nadmiar,
bo często wystarczy jedno zdjęcie aby zrodziła się we mnie chęć
na zmianę wystroju całego mieszkania.
Dobrze, że mam Męża, który czasem kiedy za bardzo się zapędzę
zmusza mnie do wyhamowywania,
odmawia uczestniczenia w kolejnych domowych rewolucjach.
Czasem nie chcę być kobietą.
Nie chcę się szybciej męczyć i nie mieć siły na przebicie ściany z kuchni do pokoju.
Kolejny mój pomysł nie doczeka się realizacji tylko z powodu posiadanej płci.
Opanowuje mnie złość, która daje mi siłę.
I sama maluję, sama szpachluję, sama szlifuję.
Ręce mam do kolan, ledwo podnoszę do ust herbatę umęczoną dłonią
ale konsekwentnie działam wbrew wszystkiemu.
I kiedy mąż widząc moją mękę "mięknie" i
proponuje mi pomoc to z satysfakcją wbrew instynktowi samozachowawczemu ją odrzucam.
Bo we mnie jest moc i power i świetnie daję sobie radę
SAMA, SAMA, SAMA.
Lubię myśleć, że jestem perfekcjonistką.
W rzeczywistości jednak często wypadam z najważniejszych życiowych ról..
Nie daję rady być jednocześnie: matką, żoną i blogerką.
Jeśli jedna dziedzina życia bierze górę inne muszą ucierpieć.
A ja nie chcę, żeby cierpiała Rodzina.
I kiedy mąż widząc moją mękę "mięknie" i
proponuje mi pomoc to z satysfakcją wbrew instynktowi samozachowawczemu ją odrzucam.
Bo we mnie jest moc i power i świetnie daję sobie radę
SAMA, SAMA, SAMA.
Lubię myśleć, że jestem perfekcjonistką.
W rzeczywistości jednak często wypadam z najważniejszych życiowych ról..
Nie daję rady być jednocześnie: matką, żoną i blogerką.
Jeśli jedna dziedzina życia bierze górę inne muszą ucierpieć.
A ja nie chcę, żeby cierpiała Rodzina.
Nie miejcie mi więc za złe, że często znikam.
Robię to także dla higieny własnego umysłu,
żeby się nie "wypalić", żeby pisać z pasją,
a nie z obowiązku.
Z jednej strony blog jest dla mnie stresogenny
(stresuję się, że zawiodę swoich czytelników)
(stresuję się, że zawiodę swoich czytelników)
ale wracam tutaj ciągle
bo jest dla mnie też swoistą terapią.
Kiedy chmury przeszłości gromadzą się nad moją głową
i szczelnie przykrywają całą radość dnia codziennego
tutaj przeganiam swoje demony.
tutaj przeganiam swoje demony.
Blog zrodził się z wyniszczającego smutku,
a z biegiem czasu stał się źródłem uskrzydlającej radości.
W równym stopniu kocham go i nienawidzę.
Post powstał z potrzeby chwili.
Życzę Wam udanego popołudnia
OLA
I na koniec "odgrzewane" zdjęcie z mojego miejsca na świecie
W równym stopniu kocham go i nienawidzę.
Post powstał z potrzeby chwili.
Życzę Wam udanego popołudnia
OLA
I na koniec "odgrzewane" zdjęcie z mojego miejsca na świecie
Ola, żebyś wiedziała, że mam podobne myśli i sytuacje bardzo często. Bardzo dobrze Cię rozumiem, nawet bez słów ;) Czy bloger musi być podporządkowany i zestresowany? NIE Róbmy to przede wszystkim z pasji i z radością, nie z musu. Czytelnicy jeśli są oddani i naprawdę zaglądają do nas, bo lubią nas czytać i cenią naszą pracę to poczekają. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńWszystko co napisałaś jest takie prawdziwe....
OdpowiedzUsuńRodzina to największe dobro, dzieci tak szybko dorastają , przestają nas już tak bardzo potrzebować, więc musimy poświęcać im jak najwięcej czasu. Żeby kiedyś miały co wspominać... a i dla nas te wspomnienia wspólnych chwil po latach będą prawdziwym skarbem. Moja córa jest już studentką, zawsze spędzałyśmy i spędzamy nadal, mnóstwo czasu ze sobą. Aż łzy szczęścia cisną mi się do oczu jak ona wspomina jakieś nasze wspólne chwile i widzę, że są dla niej niesamowicie ważne....
Życzę wszystkiego dobrego i cieplutko pozdrawiam <3
Olu, wiadomo jakie sa w zyciu priorytety, Twoj blog jest wspanialy, ale nic na sile. Jesli jest sie zmeczonym, trzeba po prostu powiedziec nie, chociazby na dluzsza chwile, swiat sie nie zawali, a tym bardziej ten blogowy. Znam wiele blogow, ktore zawiesily dzialalnosc, m.in.mojej przyjaciolki, nad czym ubolewam, bo z blog
OdpowiedzUsuńa mozna zrezygnowsc, z rodziny I zycia w realu po prostu nie!! ps- fotka idealna!!!!
Olu, jak ja Cię doskonale rozumię... Też mam mieszkanie które czasem cierpi przez blogowanie, dzieci kochane i wymagające i męża z ograniczoną odpornością na moje pomysły. ;)
OdpowiedzUsuńTaki post jest jak terapia. Trzeba czasem powiedzieć głośnoco nam leży na sercu.życzę Ci żebyś odnalazła balans idealny pomiędzy wszystkimi dziedzinami swojej codzienności.
B.
Ola, a myślisz ze dlaczego ja ostatnio miałam przerwę małą w blogowaniu.. tylko z braku sił.. i checi skupienia sie na paru zaniedbanych sprawach.. chciałoby sie mieć stop-czas..eh.. ale to co napisałaś myślę ze pasuje do wielu blogerek.. do mnie tez :)
OdpowiedzUsuńsciskam mocno
Iza
Olu, wierzę, że blogi powinny być odskocznią i przyjemnością, zarówno dla czytelników, jak i autorów, Mam w zakładce "ulubione" sporo takich stron, na których nowości pojawiają się rzadko i wierz mi, nie stanowi to dla mnie, jako czytelnika, żadnego problemu, ba, nie wiem dlaczego w ogóle miałabym wymagać od kogokolwiek poświęcania prywatnego czasu i ważnych spraw tylko dlatego, ze mi sie nudzi i chciałabym coś poczytać (książki mam) ;-)))) Wymagania kieruję w tę stronę, gdzie ktoś robi coś zawodowo i pobiera za to ode mnie pieniądze. Cała reszta to czysta przyjemność! Będę do Ciebie zaglądać bez względu na częstotliwość publikacji, bo podobają mi się Twoje pomysły i zawsze coś mnie tu zainspiruje. Tak, ze mogę jedynie podziękować Ci za czas i pracę, a ze swojej strony, w zamian, obiecać, że będę tu wpadać bez względu na wszystko ;-))))) (jak to zabrzmiało ;-)))
OdpowiedzUsuńuściski!
Ola podpisuję się pod tym co napisałaś. Nie należy robić nic na siłę, bo się nie uda. Fajnie czasem tak spontanicznie podczas pisania posta, zatrzymać się i wyjść na słońce. Polecam :) Chwilkę zwątpienia mijają wtedy szybciej. Miłego popołudnia!
OdpowiedzUsuńI jakbym siebie czytała!!
OdpowiedzUsuńW pełni Cie rozumiem i myślę podobnie. Kiedyś pisałam co drugi trzeci dzień,/w miesiącu 12-15 postów/ ale zauważyłam , że chodzę spać o drugiej /a rano muszę wstać/, bardziej jestem zdenerwowana i na siebie i wszystkich w około. Dlatego przestałam tak często pisać, piszę kiedy mam chwilę czasu , kiedy chcę, nic na siłę. Z pracami w domu podobnie ale ostatnio poprosiłam o pomoc brata i już lżej. Najgorzej, że pomysły lęgnął się w głowie i nie ma czasu na ich realizację, trzeba nauczyć się jednak pokory i podchodzić do pewnych spraw z rezerwą. do iłego KOchana
OdpowiedzUsuńCzytając Twoj tekst miałam uczucie jakbym czytała o sobie... choć nie mam dzieci moje obowiazki i odczucia są zupełnie jak Twoje. Ja też zawsze odrzucam pomoc, bo mam wrażenie, że nikt nie zrobi tego lepiej ode mnie... i doigrałam się tym, że teraz kiedy o nią proszę spotykam się z odmową... czasem chciałaby mieć klona, który zrobi za mnie to na co nie mam czasu...
OdpowiedzUsuńale... najważniejsze, że nadal piszesz, nie ważne czy często czy rzadko Olu, pamiętaj, że w tym wszystkim trzeba przede wszystkim pamiętać o sobie i rowniez o rodzinie ;) czytelnicy na pewno to rozumieją, bo wielu z nich i tak sama jest bloggerami i znają trudy tego tak zwanego zajęcia ;)
Dobrze, ze jest instagram na który szybciutko można na bieżąco wrzucić 'co słychać' :)
Pozdrawiam
M.
Zastanawiam się czasem jak niektóre blogerki dają radę tak często pisać? Ja nie pracuję zawodowo, a i tak zagoniona jestem od rana do wieczora. Pewnie łatwiej jest wpadać tu częściej gdy nie ma dzieci i obowiązków wynikających z ich posiadania. Wiem jedno, nie ma co się spinać i na siłę pisać po nocach. Czekam więc na wolną chwilę i chęć. Dopiero wtedy blogowanie daje prawdziwą przyjemność, a gdy ty to czujesz, czują to też twoi czytelnicy. Przecież o to w tym wszystkim chodzi :))
OdpowiedzUsuńOlu, myślę, że nikt z nas nie ma zastrzeżeń co do częstotliwości Twoich wpisów. My też pracujemy, niektóre z nas mają dzieci, rodziny. Wiele z nas wie jak ciężko połączyć blogowanie z życiem rodzinnym i zawodowym. Wiele z nas doskonale Cię rozumie, że rodzina jest dla Ciebie najważniejsza. A co do postów, czasem mniej znaczy więcej. Twoje posty mnie inspirują, czytam je z prawdziwą przyjemnością. Nie sztuką jest wstawić 7 postów o niczym w tygodniu, także głowa do góry:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeny Olu...mam podobnie...zawsze szukałam swojej pasji...a kiedy ją znalazłam...nagle nie mam na nią czasu...fakt, ze okres największego zapału spłynął na mnie po narodzeniu drugiego dziecka...teraz mam mnóstwo pomysłów...a nie mam czasu na ich realizację...czasem tracę równowagę bo albo tracę uwagę w pracy zawodowej mysląc o blogu, kiedy bloguje czasem zaniedbuje dom, a kiedy ogarniam dam złoszcze się, ze mogłabym zdjęcia porobic bo światło dobre... i tak w kółko macieju...
OdpowiedzUsuńMyślę, że musze spróbowac pozbyc się tego "spinania"...po prostu znalezc sposob na swoj perfekcjonizm, bo 'wystarczająco dobra" też jest okej...a na twoje posty warto czekac :)
ohh jak ja Cie rozumiem :D normalnie the same:P
OdpowiedzUsuńmam to samo, tyle że bez męża :D acha, i dzieci razy dwa. także spoko, wiem o czym mówisz :)
OdpowiedzUsuńnie da się być perfekcyjną w każdej dziedzinie. zresztą po co?!
miłego:*
Olu nie zamartwiaj się! Wiem co czujesz pisząc o tej naszej słabszej płci - też mam ten problem. Mam za mało siły by pomóc Przemkowi przy skuwani tynków czy podłogi. Nie mam siły wywozić tego gruzu w taczce, ba nawet na taczkę ciężko mi jest go łopatą narzucić! Podziwiam Cię, że ogarniasz pracę zawodową, rodzinę i prowadzenie bloga - bo w Tobie jest moc! :)
OdpowiedzUsuńOj doszłam do wniosku po przeczytaniu tego posta,że mamy wiele wspólnego :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem od czego zacząć. Może od tego że mam podobnie.Obecnie mam męża, dom, pracę- która wymaga jeszcze przygotowania w domu, szkołę, i Maluszka w okresie jesienno- zimowym praktycznie cały czas chorego, do niedawna odnawiałam meble na sprzedaż czy szyłam poszewki, do tego czasem chciałoby się na plotki umówić z koleżanką, no i poświęcić czas sobie, swoim pasjom w tym blogowi. Momenatmi nie ogarniam :) Ja bloguję nie za często, nie mam instagrama i fb. Poprostu przychodzi taka chwila że mam czas na post. Zdjęcia staram się robić gdy mam chwilę, a potem nie raz czekają tygodniami ( w zdjęciach oczywiście mam bałagan bo na takie rzeczy to już czasu kompletnie brakuje) Też jestem osobą, która maluje, szlifuje itd. choć ostatnio coraz częsciej męża proszę o pomoc. I tak ten mój blog sie turla ale nie mam parcia. Bloguję bo sprawia mi to przyjemność i nie chce tego zmianiać. Już się bałam że na końcu napiszesz że kończysz. Uf wystraszyłam się :) Pozdrawiam i rozciągliwej doby życzę ! A i jeszcze jedno zgadzam się z Tobą rodzina najważniejsza!!!! Warta odłożenia wszystkiego na bok, ale taki mały lufcik dla siebie trzeba mieć. A gdy takim lufciekiem jest blog to nawet posty raz na miesiąc jak dla mnie ok Pozdrawiam bardzo serdecznie
OdpowiedzUsuńNa szczęście my to wszystko rozumiemy bo każda z nas jest w takiej lub podobnej sytuacji. Chciałybyśmy wszystkiego, próbować, robić, smakować, tworzyć, i na dodatek wszystko dobrze a czasem i perfekcyjnie. Też taka jestem i też mam obowiązki poza blogowe i wiem jaki to chwilami ciężar. Blog jest po to by pisanie sprawiało nam przyjemność i tego Ci życzę, by ta radość z pisania nigdy nie zniknęła :) Życie to też wybory i czasem trzeba wybierać pomiędzy tym co dla nas ważne i ważniejsze, a jednocześnie do końca z niczego nie rezygnować. Właśnie to jest w tym wszystkim fajne :)
OdpowiedzUsuńNie będę dużo pisać, ale napiszę tak: blog prowadzę od 6 miesięcy i wywrócił moje życie totalnie. Stopniowo zaczęłam dawać sobie fory na rzecz spraw ważniejszych.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod Twoim wpisem w 100%.
Ściskam Marta :)
Mądra Babka jesteś Olu :*
OdpowiedzUsuńOlu, rozumiem Cię aż za dobrze. Właściwie mogłąbym napisać baaardzo podobny tekst, mój blog też był początkowo terapią (bardzo skuteczną :), odskocznią od problemów. Posty piszę średnio na dwa tygodnie, ale jestem sama z małą 12 h/dziennie, w weekend zawsze mamy tyyyle planów. Trzymaj się dzielnie swoich priorytetów (Rodzina!), nie myśl nawet, że kogokolwiek zawiedziesz.
OdpowiedzUsuńCzy to ja napisałam ten tekst? Doskonale cię rozumiem, przechodzę przez to samo...do tego kiedy wracam z pracy do domu...to nadal jestem w pracy. Bo trzeba jeszcze spakować, papiery zrobić, coś domalować, wydrukować, dopieścić...ciągle ciągle ciągle...nuda? W ogóle nie istnieje u mnie to słowo. doskonale wyparł ją niedoczas. Najlepiej gdybym w ogóle nie sypiała, tyko, że spać kocham jednak...
OdpowiedzUsuńPo prostu należy Ci się ukłon! Bez cienia ironii. Bardzo podziwiam wszystkie blogerki, które są aktywnymi zawodowo Mamami. Moje dzieciate przyjaciółki, dają mi cień zarysu macierzyństwa i tylko sobie wyobrażam ile wysiłku wymaga pogodzenie tego wszystkiego. Ja piszę krótko, choć o dość czasochłonnych metamorfozach (meble) i mimo olbrzymiej Zosi samosi siedzącej we mnie, nauczyłam się mówić "proszę, pomóż";) Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńbloga prowadzę od niedawna, własnie po to żeby mieć swój azyl, odskocznię od życia codziennego (praca, dom,praca ,dom), żeby sobie pozwolić na uzewnętrznianie siebie, na swoje przemyślenia, marzenia, na pokazanie innym tego co mnie zachwyca, daje radość
OdpowiedzUsuństaram się w miarę regularnie coś pisać, bo podobnie jak ty, mam wiele pomysłów i wiele tematów którymi mam ochotę się dzielić, jednak również brak mi na to doby...
nie przejmuj się, ja wychodzę z założenia że liczy się jakość, nie ilość....a u ciebie zawsze to pierwsze bierze zdecydowanie górę, jeżeli ktoś Cię czyta to czytał będzie :)
pozdrawiam,
nowa czytelniczka :))
http://impossible-simplymylife.blogspot.com/
Coś jednak w tym jest, że kiedy dopada nas niemoc najlepiej sprawdza się... pisanie! Sama założyłam swojego bloga w tym najbardziej krytycznym momencie, od czasu do czasu przeklinając ten moment ze względu na potrzebę poświęcenia mu czasu, ale z perspektywy tego właśnie czasu nie żałuję, to pisanie jest niczym terapia dla skołatanych myśli i niespokojnych emocji.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać Twoje wpisy, oglądać piękne zdjęcia i czerpać tę pozytywną energię, którą przekazujesz, dziękuję!
Prawie jakbym czytała o sobie...:)
OdpowiedzUsuńKochana fajna z Ciebie babka i chociaz poki co wirtualnie, to coraz bardziej Cie lubie Olcia:) Ja bardzo, bardzo doceniam taka szczerosc. I chociaz pod prawie wszystkim (moze poza tym, ze ciezsze prace domowe zostawiam juz mojemu - ja w drobniejszych i dokladniejszych robotkach sie lubuje) to jesli nie mam tle czasu na blogowanie ile bym chciala, tymczasowo odpuszczam. No coz sa rzeczy wazne i wazniejsze. A jesli mialabym pokazywac czy pisac juz naprawde o bzdetach to wole nie napisac nic ;)
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa Olu. Czasami warto przelać myśli na papier, ktoś spojrzy z innej perspektywy, Ty możesz nabrać dystansu. Dziękuję Ci za ten wpis.
OdpowiedzUsuńNie znam Cię, ale czuję, że mamy wiele wspólnego:) choć my bloggerki mamy podobne dusze:))))
Przepiękne zdjęcie- kocham dalie!:)
Ściskam K.
Olu każdy z nas kto pisze bloga doskonale Cię rozumie, ściskam mocno i nie martw się przerwami, a przy tak napiętym grafiku jaki posiadasz jestem pełna podziwu dla Ciebie :) uwielbiam Twoje wnętrzarskie metamorfozy!
OdpowiedzUsuńPiękny post...prawdziwy !!! Napisałaś coś, co każdy z nas blogujących z pewnością częściej lub rzadziej, ale czuje....:)))
OdpowiedzUsuńBlogowanie uzależnia, uskrzydla, zniechęca...pozwala ubrać się we wszystkie uczucia, ale nie ma co się oszukiwać, z pewnością jest twórcze i ciężko z niego zrezygnować:)))
Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za ten wpis...a Ty Moja Droga, częściej lub rzadziej, nie ważne, ale pisz...
Olu swieta prawde napisalas,bardzo szczerze.Podziwiam Cie przy tak napietym grafiku,ze dajesz rade.Przerwami sie nie przejmuj,poczekamy i zagladamy zawsze z wielka przyjemnoscia:)
OdpowiedzUsuńsciskam Cie bardzo mocno!
Ola, doskonale wiem o czym piszesz! "Syf, wszędzie syf" jest mi szczególnie bliskie ha, ha ;)
OdpowiedzUsuńJak ja to wszystko dobrze znam.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się i zostaję u Ciebie :-)
Ja też ciągle ścigam się z czasem :)
OdpowiedzUsuńU mnie tak samo, choć nie mam dzieci, dlatego podziwiam wszystkie blogujące mamy w tym Ciebie :) Miewam kryzysy, miewam problemy w życiu (jak każdy), dlatego są momenty, kiedy wyłączam się z blogowego świata ;) Buziaki!
OdpowiedzUsuń"Blog zrodził się z wyniszczającego smutku a z biegiem czasu stał się źródłem uskrzydlającej radości."
OdpowiedzUsuńWszystko to jakby i o mnie, a cytowane słowa szczególnie.
Piszę dopiero półtora miesiąca, ale już nie oddałabym tego za nic!
Nawet mimo "syfu", którego jest teraz wokół mnie odrobinę więcej :)
Szkoda, że tak trudno uwierzyć, że nikt nie jest idealny- nawet my same!
Bo przyglądam się pięknym postom i myślę- gdzie tam bałagan, brudne naczynia, porozrzucane zabawki?
I powtarzam sobie- Przecież wiesz! Tuż za plecami mamy łapiącej piękne kadry :)
Pozdrawiam,
Marta.
Olu napisałaś całą prawdę, tak to jest...dodam jeszcze do tego co napisałaś, że jako rękodzielnik - straciłam już całkiem czas na blog, bo realizuję zamówienia po normalnej pracy 8h . A ileż można pokazywać zamówionych lampek czy stołeczków, które niczym się od siebie nie różnią ? W moim prywatnym życiu tyle zmian, przeprowadzka....może stali czytelnicy o mnie nie zapomną jeśli będę bywać mniej na moim blogu:) Ale na pewno nie myslę, by zostawić blogowanie. To mój świat - nawet jeśli nagle okaże się, że tylko garstka ludzi będzie zaglądać....nadal coś tam będę pisać :) właśnie - dla samej siebie. A co się tyczy zmian w domu, wybijania ścian itp. :) gdybyśmy miały 100 % tak jak nam się marzy to byłoby nudno :) a tak - ciągle jest o czym myśleć :)Usciski Olu
OdpowiedzUsuńKochana, czytelnicy Ci wszystko wybaczą :) Dbaj o rodzinę, poświęcaj czas sobie samej. My poczekamy :)
OdpowiedzUsuń